To był najgorszy rok w muzyce od
lat. Nie mogłem przez długi czas zmobilizować się do napisania podsumowania.
Trochę poszedłem na łatwiznę i oparłem zestawienie na płytach, które gdzieś
zaznaczyły się w mojej świadomości w 2018 roku. Brakuje tu debiutów i młodych
kapel. Nie do końca przekonują mnie zachwyty na zeppelinową Gretą Van Fleet,
czyli kreowanym przez media rockowym odkryciem ostatnich miesięcy. Mimo
wszystko strasznie to wtórne...
W poniższym skromnym rankingu
umieściłem albumy, które są po prostu porządne i nie można się do nich
doczepić. Zapewne za jakiś czas odkryję, że pominąłem coś ważnego. Dlatego jak
zwykle proszę o wyrozumiałość. To jest subiektywne zestawienie (pod mój gust
muzyczny oraz aktualne fascynacje i zainteresowania). Częstokroć nie dostrzegam
dobrych albumów, by je w swoim czasie odkryć i pokochać. Mimo wszystko mam
nadzieję, że komuś poniższy ranking przypadnie do gustu.
ZAGRANICZNE [aktualizacja 10.02.2019]
8. Cypress Hill - Elephants on Acid
Zaskakująca płyta - mroczna, dziwna, niepokojąca. W recenzji
napisałem: nowy album Cypress Hill jest
trochę takim Parnassusem rapu. Odrobinę intrygujący i wciągający jak nie powiem
co, ale też trochę nieodgadniony. Klimat przemocarny. Może za kilkanaście lat
zostanie okrzyknięty opus magnum. Zdanie podtrzymuję. Choć na płycie jest
zbyt dużo instrumentalnych numerów, to całość się broni. Kto może sobie
pozwolić nagrać tak odważną i niekomercyjną płytę rapowa w świecie, w którym
rządzi dziwny koszmarek zwany "trapem"? Cypress Hill!
Data
premiery: 28 września 2018
7. A Perfect Circle - Eat the Elephant
Długo trzeba ostatnio czekać na nowe płyty Toola i A Perfect
Circle. Jednak powyższy tytuł wart był cierpliwości. Porządna produkcja i kilka
naprawdę solidnych numerów. Czasami podjedzie Toolem ("The Doomed"),
a nawet rzekłbym przebojowo jak w " So Long, And Thanks For All The Fish"
(jednakowoż zachowując ramy przebojowości APC). Album zdecydowanie sprawdza się
podczas ponurych jesienno-zimowych wieczorów, bo też taki jest: lekko
depresyjny, z małymi prześwitami słońca pośród kłębiących się czarnych chmur
progresywnego rocka. "Eat the Elephant" wymaga od słuchacza skupienia
i uwagi, wprawnego ucha, za które odwdzięcza się paletą dźwięków (pianino czy smyczki
znakomicie korelują tu z klasycznym rockowym instrumentarium). Dziwaczne teksty
i wspomniana już wcześniej aura nie odbiegają od dotychczasowych dokonań A
Perfect Circle, więc fani powinni kochać tę płytę, a pozostali mogą ją również
docenić.
Data premiery: 20 kwietnia 2018
6. Jack White - Boarding House Reach
Trzecia solowa płyta Jacka raczej niczym nowym nie
zaskakuje. Klasycznie jest to charakterystyczne brzmienie opierając się dość
luźno na fundamentach bluesach i rocka. Na płycie usłyszymy też żeński
chór, organy Hammonda czy syntezatory,
elektroniczną perkusję (wokale i część instrumentów nagrał sam Jack White); ale
także skrzypce, trąbkę czy tubę. Wgryzając się w szczegóły wypada wyróżnić
niesamowity numer "Corporation", którzy brzmi jak najlepsze
kompozycje Stevie Wondera. Czadowy i chyba najlepszy na całym albumie! Jack White na albumie "Boarding House
Reach" nie boi się eksperymentować, podążać swoją ścieżką. Część osób może
narzekać na brak chwytliwych, przebojowych kompozycji (a słyszeli "Over
and Over"?), ale przecież po to artysta wydaje solowe płyty, aby dać na
nich upust swoim muzycznych fascynacjom, które wymykają się konwencji. Jacek
Nizikiewicz świetnie podsumował "Boarding House Reach" w ramach
swojej recenzji dla "Teraz Rocka" słowami: Popkulturowy muzyczny befsztyk, niczym najlepszy film Tarantino, podróż
w nieznane, dzikie, piękne krainy.[1]
Data
premiery: 23 marca 2018
5. Lenny Kravitz -
Raise Vibration
Kravitz po raz kolejny ofiarował nam kwintesencję siebie.
Tym razem jednak ograniczył ilość smętnych popowych numerów i postawił na
solidną rockową-funkową ucztę. Zabrał nas na kilkadziesiąt minut do muzycznych
lat 70 do swoich muzycznych korzeni. Poprowadził szlakiem soulu. Bawiłem się
świetnie. Wrócę jeszcze nie raz za sprawą takich dzieł jak "Who Really Are
the Monsters?" czy "The Majesty of Love". Recenzję płyty
znajdziecie tu:
Raise Vibration.
Data
premiery: 7 września 2018
4. Dave Matthews Band
- Come Tomorrow
W Polsce nikt się nie spieszy z wydaniem nowego albumu DMB,
a poza granicami naszego kraju jest dostępny od czerwca. "Come
Tomorrow" doczekał się już trzech singli. To jest kawał dobrej płyty:
równej, bardzo klimatycznej. Wystarczy wspomnieć urzekający nastrojowy numer
"Samurai Cop" oraz energetyczny "Can`t stop", żeby zrozumieć
z jak świetnym materiałem mamy do czynienia. Dave Matthews Band potrafi
oczarować stonowaną kompozycją opartą o gitarę akustyczną i smyczki ("Here
On Out") oraz naładować rockowym "She". No i oczywiście mój
faworyt "Do You Remember" - beztroski, zadziorny a zarazem jakiś taki
wciągający ruchome piaski. Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie.
Data premiery: 8 czerwca 2018 (świat)
3. Therapy? - Cleave
W zasadzie to mógłbym przyznać temu albumowi pierwsze miejsce,
bo jest równie dobry co płyta Monster Magnet. Jakiś drobny detal zdecydował o
tym, że tego nie uczyniłem, ale nie traktujcie tego aż tak bardzo serio.
Therapy? miło mnie zaskoczyło. Album jest po prostu świetny. Wracam do
"Cleave" co jakiś czas i utwierdzam się w tej tezie. Więcej o płycie
możecie przeczytać w
Recenzji.
Data premiery: 21 września 2018
2. Monster Magnet - Mindfucker
Ostatnie dzieło Monster Magnet to kosmiczna, odjechana
podróż w psychodeliczną krainę stoner rocka, psychodelicznego rocka i nie wiem
czego. Dave Wyndolf śpiewa w zespole od
początku, w 2019 roku stuknie im "trzydziestka". Wciąż są
konsekwentni i oddani swojego brzmieniu i stylowi. Jak komuś podejdzie Monster
Magnet wpada w trans i nie może przestać słuchać. Ściana dźwięku, pojechanych
solówek i świetnych wokali. Nie trzeba zażywać środków odurzających wystarczy
odpalić krążek "Mindfuck", który z mózgu zrobi... Wypada wskazać
numer tytułowy, ale każdy inny będzie równie reprezentatywny. Staruszkowie
nadają tempo skostniałemu rockowi XXI wieku.
Data premiery: 23 marca 2018
1. Electric Six - Bride of the Devil
W pierwszej wersji zestawienia przeoczyłem ten album. Jednak kilka odtworzeń "Narzeczonej diabła", sprawiło że zakochałem się w najnowszym dziele Electric Six. Przyznam szczerze, po ostatnich średnich albumach grupy nie spodziewałem się niczego wyjątkowego. "Bride of the Devil" to jednakże petarda! Bez zbędnych wypełniaczy. Rewelacyjnie wypada energetyczny "Daddy`s Boy" oraz "You`re Toast" ze świetnymi gitarowymi riffami i solówką, czy wolniejszy numer "(It Gets a Little) Jumpy". No i ten niesamowity magiczny finał "The Worm in the Wood" - Dick Valentine osiągnął tu apogeum swoich umiejętności wokalnych (i nie chodzi o popisy), tylko o stworzenie ujmującej linii wokalnej, którą zapętlałem w kółko i w kółko. Polecam! Znany, niedoceniony album 2018 roku.
Data premiery: 5 października 2018
ROZCZAROWANIA
A teraz krótko o rozczarowaniach, bo było ich trochę.
- Alice In Chains - Rainier Fog - najgorsze wydawnictwo tego
zespołu jakie kiedykolwiek słyszałem. Kocham tę grupę - nawet gdy na wokalu
udziela się DuVall - jednak ostatni krążek przynosi przeciętność i nudę.
Monotonia i zero ciekawych kompozycji. Obraz nędzy i rozpaczy. Przesłuchałem i
nie chcę wracać do tego.
- The Prodigy - No Tourists - brzmi jak odpad z sesji
poprzednich płyt. W zasadzie grupa próbuje nieudolnie nawiązać do sprawdzonych
patentów i robi to dość słabo.
POLSKIE ALBUMY
W tym roku postanowiłem zrezygnować z zestawienia polskiej
muzyki. Za mało słuchałem rodzimych produkcji. Na pewno warto zwrócić uwagę na
płytę Lao Che oraz Krzysztofa Zalewskiego. Natomiast w muzycznych zestawieniach
często pojawiają się też takie pozycje jak albumy zespołów Riverside czy
Behemoth, po które na pewno sięgnę w swoim czasie...
A wśród albumów czai się bardzo udana produkcja Entropia - Vacuum, która być może
pozamiatała polską scenę muzyczną. Kompletnie nie znam się na post-metalu, czy
jak ten gatunek się fachowo nazywa, jednakże zespół z Oleśnicy kładzie swoim
dziełem na łopatki. Może przytoczę info o grupie z profilu społecznościowego: Przekonani, że
przyszłość świata musi być psychodeliczna lub nie będzie jej wcale, Entropia
wychodzi z cienia jako wyznawcy postulatów Terrence'a McKenny i dążąc do
restytucji tożsamości plemiennej oraz odrzucenia materialistycznej cywilizacji
jako gwałtu na kosmicznym porządku. Wznosząc oczy ku bezkresnej próżni
oczekujemy w milczeniu nadchodzącej odpowiedzi. Nic ponad to.
A jaki jest Wasz muzyczny top 2018 roku?
[1] https://www.terazmuzyka.pl/plyty/2130/jack-white/boarding-house-reach-recenzja.html
...