sobota, 27 grudnia 2014

Najciekawsze zagraniczne albumy 2014 roku

Tworząc ten ranking zdałem sobie sprawę, że niektóre kapele o ugruntowanej pozycji na rynku muzycznym, w tym roku znalazły się na krawędzi albo na rozdrożu. Nie zdziwi mnie obecność AC/DC czy U2 na szczycie rozczarowań. Gdyby zestawić ich nowe płyty z najlepszymi w dorobku, porównanie byłoby druzgocące. Ja jednak pozostawiam te dwie płyty gdzieś w niebycie pomiędzy "najlepszymi" i "rozczarowaniami".

Slipknotowi nie zaszkodziło rozstanie z wieloletnim perkusistą Joeyem Jordisonem, a Lenny Kravitz choć puszczany jest w komercyjnych rozgłośniach radiowych, nadal potrafi zrobić świetny funkowy numer. W 2014 roku sporo było dobrych wydawnictw. Jednak w przeciwieństwie do zestawieniu ubiegłorocznego, tym razem prym wiodły mocne kapele. Kogo wybrałem na triumfatora mojego subiektywnego rankingu?

 
16. Bush - Man On The Run
Bush - Man On The Run
Szósty studyjny album brytyjskiej formacji, którą próbowano swego czasu klasyfikować jako post-grunge. Jedno jest pewne, że poza rockowym podłożem na "Man On The Run" jest też trochę elektroniki (na szczęście podanej w nienachalny sposób). Nie jest płyta wybitną, ale dzięki przyzwoitym melodiom i dobrym kompozycjom, można ją uznać za jedną z ciekawszych w dorobku ekipy Gavina Rossdale`a. Na plus mocniejszy kawałek "Loneliness Is A Killer" oraz klimat albumu (lekko mroczny, lekko tajemniczy), który najdobitniej czuć w "Eye Of The Storm".
Data premiery: 21 października 2014



15. Godsmack - 1000hp
Godsmack - 1000hp
Ten album nie dorównuje najlepszych płytom Godsmacka, ale spełnia oczekiwania fanów, którzy nie chcą aby zespół zmieniał się, eksperymentował, szukał na siłę nowych brzmień. Jest po prostu solidna dawka hard rocka wydobywająca się z rozgrzanego silnika napędzanego tysiącem koni mechanicznych. Miłośników alternatywnych dźwięków odsyłam do solowych dokonań Sully`ego Erny, tu mamy prostotę i bezkompromisowość, choć bywają też wyjątki od tej zasady jak choćby wygładzona kompozycja "Something Different". W recenzji "1000hp" pisałem o swoim braku przekonania do tego wydawnictwa, jednak przyjmując stanowisko zdroworozsądkowe zadaję pytanie - czy wszystkie kapele muszą się zmieniać?
Data premiery: 1 września 2014

14. Black Label Society - Catacombs Of The Black Vatican
Black Label Society - Catacombs Of The Black Vatican
Co jakiś czas były gitarzysta Ozziego nagrywa coś nowego wyciskając ze swojej gitary charakterystyczne soczyste riffy. W sumie tym razem nie otrzymuje niczego nowego. Jednak twórczość Zakka Wylde`a jeszcze mnie się nie przejadła, skoro umieszczam tę płytę w zestawieniu. Czy jednak jest się do czego przyczepić? BLS to wyborne rzemieślnictwo hard rockowe - mamy szybkie ostre numery, solówki, ballady - czyli wszystko do czego zdążyliśmy się przez lata przyzwyczaić. "Empty Promises" wyróżniłem za ciekawą perkusyjną zagrywkę. Więcej pisać nie zamierzam, po prostu kawał dobrego grania.
Data premiery: 7 kwietnia 2014

13. Reverend Horton Heat - REV
Reverend Horton Heat - REV
Ten album pełen dynamicznego grania powinien zwrócić uwagę nie tylko fanów gatunku - rockabilly/psychobilly, ale też miłośników dobrego rocka. Zespół zarejestrował 13 dobrych kawałków, z których polecam "Zombie Dumb" (Dick Dale byłby dumny) oraz "Schizoid" z udziałem Tima Alexandra na akordeonie. Dudniący bas, surferskie gitary i do przodu. Jedno z największych zaskoczeń roku. Koniecznie sprawdźcie!
Data premiery: 12 stycznia 2014







12. Melvins - Hold It In
Melvins - Hold It In
Niezmordowany Buzz Osborne nagrał kolejny dobry album. Dzięki wsparciu muzyków Butthole Surfers do standardów sludge metalowych wplecione zostały elementy rockabilly. Naprawdę przebojowo brzmi "Eyes On You" czy "I Get Along (Hollow Moon)". Jeżeli lubicie Melvins, na pewno się nie zawiedziecie. A jeżeli nie znacie tej kapeli, warto sięgnąć.
Data premiery: 14 października 2014













11. Triggerfinger - By Absence Of The Sun
Triggerfinger - By Absence Of The Sun
Jedno z moich tegorocznych odkryć. Początkowo wierzyłem, że ich repertuar ogranicza się jedynie do coveru Lykke Li "I Follow Rivers". Gdy jednak posłuchałem album "By Absence Of The Sun" pokochałem ich totalnie. Belgijskie trio umiejętnie łączy hard rocka z bluesem, stonerem i psychodelią. Muzycy czerpią całymi garściami od kapel typu: Queens Of The Stone Age czy Led Zeppelin. Bardzo dobra płyta.
Data premiery: 18 kwietnia 2014







10. Lykke Li - I never learn
Lykke Li - I never learn
Na trzeciej płycie Lyyke Li też jest smutno i dołująca jak u Coldplay na najnowszym dziele, ale tu nie mamy ochoty roztrzaskać z rozpaczy odtwarzacza (ze względu na słabość materiału). Na wyróżnienie zasługuje kawałek "No rest for the wicked" oraz "Gunshot". Lykke Li chociaż mniej przebojowo, na pewno zyska jeszcze kilka zimowych wieczorów u słuchaczy.
Data premiery: 2 maja 2014








9. The Black Keys - Turn Blues
The Black Keys - Turn Blues
Bardziej psychodeliczny album, niż jego poprzednik z 2011 roku "El Camino". Możliwe że amerykański duet sporo słuchał Pink Floyd i stąd te psychodeliczne odjazdy. Są oczywiście też bardziej żwawe momenty np. "Year in Review" i trochę nagrany dla zgrywy "Gotta Get Away". Zmiana stylistyczna jest też zapewne efektem współpracy z Brianem Burtonem (Danger Mouse). Fani mniej garażowego The Black Keys przyklasną, pozostali będą psioczyć, że to nie to...
Data premiery: 16 maja 2014






8. Laibach - Spectre
Laibach - Spectre
Słoweńska legenda industrialu i zimnej fali, tym razem łagodniej, a nawet momentami w klimatach zahaczających o pop. Album "Spectre" zatopiony mocno jest w popkulturze i choć łatwo go przyswoić, to nadal jest to Laibach. Takie utwory jak "The Whistleblowers" czy "Eurovision" po prostu trzeba znać. Miód malina! No i jeszcze kontekst płyty - rozpadająca się Europa i konieczność jej zmieniania.
Data premiery: 3 marca 2014







7. The Smashing Pumpkins - Monuments To An Elegy
The Smashing Pumpkins - Monuments To An Elegy
To nie może być płyta roztrzaskanych dyń. Trzydzieści dwie minuty? Czasy się zmieniają, Billy Corgan najwyraźniej też. "Monuments To An Elegy" jest drugą częścią projektu - "Teargarden by Kaleidyscope" - zaplanowanego na 44 utwory koncept albumu zainspirowanego Tarotem. Wokalistę i jedynego członka zespołu, który pozostał z oryginalnego składu, wspierają tu gitarzysta Jeff Schroeder oraz perkusista Tommy Lee (znany jako muzyk heavy metalowej kapeli Mötley Crüe). I to trio nagrało bardzo dobry album. Już przestałem wierzyć i słuchać The Smashing Pumpkins, a tu proszę, jakie miłe rozczarowanie. Najbardziej wpada w ucho "One And All" brzmiący jak klasyczne utwory zespołu. Dodatkowo bardzo dobrze się słucha kawałków "Tiberius" oraz "Anti-Hero". Słabiej wypada wzbogacony elektroniką "Run2me". Mało zamulaczy, dużo dobrych riffów i przyjemność słuchania.
Data premiery: 9 grudnia 2014

6. Jack White - Lazaretto
Jack White - Lazaretto
Od daty premiery do dziś nie potrafiłem zrecenzować tej płyty. Jack White wypada najlepiej w swoich różnych zespołach, natomiast solo jego albumy budzą sporo moich zastrzeżeń. "Lazaretto" ma kilka wybitnych momentów - "High Ball Stepper", "Three Women" czy kawałek tytułowy. Z kolei większość pozostałych numerów utrzymana w contry-folkowych klimatach kompletnie do mnie nie trafia. Lubię zadziornego Jacka White`a. I choć tego pazura jest tu za mało, to nie traktuję "Lazaretto" jako rozczarowanie, lecz jako swego rodzaju artystyczny eksperyment artysty.
Data premiery: 10 czerwca 2014



5. Bruce Springsteen - High Hopes
Bruce Springsteen - High Hopes
Początek roku przyniósł osiemnasty studyjny album Bruce`a Springsteena. Słynnemu bossowi przydało się wsparcie Toma Morello (Audioslave, Rage Against The Machine). Muzyk dorzucił  do nowej płyty charakterystyczne skrecze gitarowe. Bruce ponadto zafundował słuchaczom dużo różnorodnego dobra: sekcję dętą, chórki, numery szybsze oraz ballady. Nie tylko miłośnikom gospel przypadnie do gustu "Heaven`s Wall". Odświeżony został także kultowy numer "The Ghoast Of Tom Joad" (możemy w nim usłyszeć śpiew Morello). Lata lecą a Springsteen zadziwia formą, energią i szczerym przekazem.
Data premiery: 14 stycznia 2014



4. Slipknot - .5: The Gray Chapter
Slipknot - .5: The Gray Chapter
Brutalność powraca i to ze zdwojoną siłą. Nowy album jednak nie jest tylko manifestacją agresji i chęcią pokazania, że spokojniejsze momenty z "All Hope is Gone" były tylko wyskokiem. Płyta ".5: The Gray Chapter" zadowoli nie tylko miłośników ostrego grania. Dlaczego? Poza tradycyjną Slipknotową młócką jest też sporo niuansów, które spokojnie wychwyci każde wytrawne ucho. W przypadku piątego dzieła zespołu mamy do czynienia z melodyjnością "Vol. 3: (The Subliminal Verses)" oraz brutalnością "Iowy". Zespół wciąż się rozwija, a wpływy Stone Sour wydają się oczywiste. Corey Taylor wrzeszczy, ale też sporo śpiewa. Ponadto na pierwszy plan wybijają się... beczki i mocno okładane przez nowego pałkera bębny. Moi faworyci to: "AOV", "Custer" i "The Negative One". Slipknot to także mistrzowskie w budowaniu napięcia - o czym świadczy intro albumu "XIX" pełne niepokoju, prognozujące coś strasznego... Warto też pamiętać, że "Szary rozdział" stanowi hołd dla zmarłego basisty Paula Graya (w 2010 roku przedawkował morfinę i fentanyl).
Data premiery: 21 października 2014

3. Foo Fighters - Sonic Highways
Foo Fighters - Sonic Highways
Bardzo udana płyta, choć zaproszeni na nią goście, mogli dostać większą szansę na pokazanie się. Nie zmienia to faktu, iż mamy kilka naprawdę dobrych numerów i przemyślaną kampanię reklamową, do której zaliczyć można serial HBO opowiadający historię miast, gdzie nagrywana była "Sonic Highways". Wiadomo - Dave Grohl - od jakiegoś czasu ma misję, by robić coś więcej niż tylko muzykę. W tamtym roku nakręcił dokument o studio Sound City, teraz zarejestrował koncept album, współtworzył serial. Co następne? Może epicka rockowa trylogia?
Data premiery: 10 listopada 2014



2. Lenny Kravitz - Strut
Lenny Kravitz - Strut
Dawno nie słyszałem tak dobrej płyty Kravitza, która oparta jest na rockowo-funkowych fundamentach, a podpory wykonane są z gospelu. Świetną formę potwierdzają single, jakość brzmienia całości oraz doskonały poziom wokali (tradycyjnie). Lenny sięga po dęciaki (szczególnie wyróżnia się tu "New York City"), potrafi też pokazać rockowy pazur ("Strut"). Płyta jest niezwykle seksowna i rewelacyjnie wpadająca w ucho. Niech też nikogo nie zniechęca fakt, iż "Chamber" puszczany jest w komercyjnych stacjach radiowych. Temu materiałowi nie brak ognia.

Data premiery: 123 września 2014


1. Machine Head - Bloodstone & Diamonds
Machine Head - Bloodstone & Diamonds
Płyta dynamit, zróżnicowana, genialna. 70 minut grania i zero nudy, czego nie można powiedzieć o nowym dziele Slasha. Czytając recenzje "Bloodstone & Diamonds" można było odnieść wrażenie, iż nie ma większej zbrodni od umieszczenia na płycie metalowej smyczków. Ba! Taki zabieg musi być "kiepski, słaby, kiczowaty" itd. Moim zdaniem smyczki budują w poszczególnych numerach napięcie. Byłbym ich przeciwnikiem, gdyby zmieniały oblicze numerów. "Now We Die" jest zatem bardzo mocnym otwarciem albumu. A "Night Of Long Knives" jest prawdopodobnie najlepszym numerem na płycie. Machine Head pewnie nie znajdzie w na szczycie muzycznych podsumowań, ale ja zabieram ten album na swój muzyczny panteon.  Świetne single, znakomite teledyski, dużo dobrych riffów, sekcja rytmiczna bez zarzutu, thrashowe solówki, rewelacyjne melodie. Stempel jakości! Płyta roku!
Data premiery: 10 listopada 2014

 
Nie oceniłem kilku płyt: Broken Bells - After Disco, Beck - Morning Phase, Mastodon - Once More `Round the Sun, Primus - Primus & Chocolate Factory with the Fungi Ensemble oraz Aphex Twin - Syro. Album Primusa powinien zostać wydany pod szyldem Les Claypool, bo nijak pasuje do poprzednich dzieł zespołu, a mocno przypomina solowe projekty lidera. Natomiast Broken Bells nie umiem ocenić, bowiem jest to dziwna płyta (ani mocna, ani słaba). Pozostałych dzieł jeszcze nie słyszałem.

Wśród trendów jakie w 2014 roku zaznaczyły się na rynku muzycznym znajdują się takie tematy jako nowe źródła dystrybucji - poprzez internet i urządzenia mobilne.

Piłkarze lubią "podostrzyć grę" (walka, faule, próba dominacji nad rywalem), natomiast muzycy lubią złagodzić brzmienie, by trafić do szerszego grona odbiorców. Kravitz znowu grany jest w radio, nawet ikony ciężkiego rocka - Machine Head oraz Slipknot - nie ustrzegły się zwrotów w trochę spokojniejszego brzmienia. Mimo wszystko rok 2014 był rokiem mocnego grania i świetnych albumów.

Zestawienie jest subiektywne i pokrywa się z moim gustem muzycznym. Oczywiście starałem się przesłuchać praktycznie wszystkie bardziej istotne albumy, jednak na pewno coś przegapiłem. Macie swoich faworytów? Wypiszcie! Na pewno poszerzę horyzonty muzyczne.