sobota, 6 października 2012

Sorry Polsko?

"Jezus Maria Peszek" - album, który na dniach ukazał się w sprzedaży, skłonił mnie do napisania paru słów o trudnym patriotyzmie, bo już dawno żadna piosenka nie miała takiego ładunku emocji w stosunku do kraju jak "Sorry Polski". 

Płyta jest niezła, choć na pierwszy plan wybijają się dwa utwory - ten wspomniany wyżej oraz "Wyścigówka". Postdepresyjno-lingiwstyczny klimat ustępuje czasami radosnym taktom, ale ponad to wszystko wybija się bunt przeciw konwencji i religii. Artystka świadomie wygania wszelkie artefakty wiary ze swojej muzyki. Co jednak najbardziej uderza? Manifest antypatriotyczny. I na tym się skupię.

Zaczyna się ostro:
Po kanałach z karabinem nie biegałabym
Nie oddałabym ci, Polsko
Ani jednej kropli krwi



A dalej jest usprawiedliwienie - że egzystencja jest o wiele gorsza i trudniejsza do zniesienia niż miłość do ojczyzny. Istnienie (zwłaszcza jeśli oscyluje wokół rozterek) przygnębia artystkę do tego stopnia, że prosi Polskę, aby ta jeszcze nie kazała jej umierać. 
Z drugiej strony można byłoby odnieść wrażenie, że Maria Peszek ironizuje - Lepszy żywy obywatel, niż martwy bohater. Ktoś przecież musi płacić podatki? A może to model nowego patriotyzmu?

A jak bywało w przeszłości? Taki Kult w utworze "Polska" wspominał o kraju nad ranem gdzie chodniki zarzygane, żaden polityk nie przecina wstęgi. Punkowcy z KSU martwili się, że nikt nie broni kraju, gdy "wokół głodne psy". Pesymistyczna wizja ciągnie się dalej przekrojowo (upokorzony naród, nędza itd.). 



Jeśli jednak wspomniane wyżej utwory diagnozowały stan rzeczy, Maria całkowicie odcięła się od słynnego uczucia na "p" skupiając się głównie na indywidualistycznym podejściu do egzystencji. Wolno? Artyście pewnie tak, bo to pewnie jakaś konwencja, głos w sprawie. Kij wbity w mrowisko.

Co na to Peszek?
Dla mnie nowoczesny patriotyzm polega na tym, że się nie migam od normalnych obowiązków. Płacę abonament, chodzę na wybory, poczytuję gazety. Nie kombinuję, jak uniknąć podatków. Uczciwie partycypuję, żeby tu było fajnie.
Duża część mojego pokolenia tak myśli i działa. Jazda na gapę jest passé. Uprawiamy patriotyzm prostych spraw, małych rzeczy. A ciągle nam się wciska kult śmierci. Czas honoru. Ciągle stajemy wobec tych skrajnych, romantycznych roszczeń. „Oddaj życie!.
[www.polityka.pl]