niedziela, 19 marca 2017

Caban Drummer Fest 2017 - relacja z festiwalu perkusyjnego

Tłumy ludzi na Caban Drummer Fest 2017


Pierwsza edycja chrzanowskiego festiwalu perkusyjnego przyciągnęła tłumy. W Starej Kotłowni pojawili się nie tylko perkusiści i ich rodziny, ale także całe rodziny z małymi dziećmi. Popisy lokalnych bębniarzy zjednoczyły chrzanowskie środowisko muzyczne, a 30 minutowy finał w wykonaniu 4 perkusistów równocześnie rozgrzał klub do czerwoności.

Caban Drummer Fest
fot. Paweł Ludwikowski

Takiej imprezy nigdy w Chrzanowie nie było. Kto wie, być może za sprawą inicjatorów festiwalu - Konrada Wichra i Eryka Grucy (The Trepp) na ziemi chrzanowskiej narodzi się inicjatywa, która w przyszłości urośnie do miana legendy niczym ziemniaki "po cabańsku".
Podczas premierowej edycji Caban Drummer Fest wystąpiło czterech bębniarzy prezentujących covery, utwory własne oraz popisowe solówki.
Jako pierwszy zaprezentował się w utworach metalowych i jednym hip-hopowym numerze Jakub Kurdziel - bębniarz znany z tworzenia nagrywania coverów na swój kanał wideo na YT - JK Drum Covers. Po nim w klimatach progresywno-rockowych na ogromnym zestawie perkusyjnym swój set zagrał Wiktor Palik - wszechstronny pałker udzielający się kapelach metalowych, ale też w zespołach rockowych (Bongo Jerusalem), doceniany i nagradzany w przeglądach za swoje nieprzeciętne umiejętności. Nowe oblicze zaprezentował Eryk Gruca (The Trepp), bo zdecydował się zamiast punk rocka zagrać numery elektroniczne (w klimacie drum`n`bass) oraz utwór własny. Było też bardzo emocjonalne solo. Jako gość specjalny festiwalu wystąpił Paweł Larysz - uznany w środowisku metalowym perkusista Animations (w tym roku zespół zagra na Metalmanii). Co ciekawe Paweł jako najstarszy w składzie zaprezentował także krótki wykład o motywacji, pasji związanej z graniem i życiu z muzyki, co w Polsce nie jest wcale sprawą łatwą.
Najbardziej widowiskowy okazał się jednak spontaniczny finał, kiedy Jakub Kurdziel, Wiktor Palik, Eryk Gruca i Paweł Larysz równocześnie grali na scenie korzystając z dwóch zestawów perkusyjnych. Bębniarze zmieniali się miejscami, uderzali pałeczkami we wszystko, co mieli pod ręką (podłoga, statywy do talerzy).

Impreza była bogata w konkursy. Rozdano mnóstwo nagród (koszulek, naklejek, pałeczek, naciągów, breloków, płyt). Organizatorzy zadbali, by najmłodsi uczestnicy festiwalu na długo go zapamiętali. Dlatego dzieci brały udział w wyzwaniach wystukując rytm pałeczkami.
Caban Drummer Fest

Caban Drummer Fest oczami perkusistów?

Jakub Kurdziel (uczestnik festiwalu/perkusista): Caban Drummer Fest był niesamowitym przeżyciem, którego się nie spodziewałem. Często szukamy na horyzoncie tego co mamy pod nogami. Chrzanów - dziękuję! 
Wiktor Palik (uczestnik festiwalu/perkusista): To było coś absolutnie niesamowitego! Wyczuwalna była miła atmosfera jak gdybyśmy znali się od zawsze.
Eryk Gruca (uczestnik festiwalu/perkusista): Tego jeszcze nie było! Wczorajszy Caban Drummer Fest, przekroczył wszelkie możliwe oczekiwania! Cała Stara Kotłownia (Klub Muzyczny) została zapełniona! Takich emocji nie było nigdy w historii Chrzanowa! Paweł Larysz (uczestnik festiwalu/perkusista): Kocham to co robię i nigdy nie przestanę... I jeśli ktoś mi jeszcze kiedyś powie, co mam robić, i że lokalne święto perkusyjne nie ma sensu... To... Dałem serducho i to serducho odpowiedziało... 
Organizatorem imprezy był Miejski Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji w Chrzanowie, a patronat medialny od początku sprawowała Chrzanowska Telewizja Lokalna.

Wszystko wskazuje na to, że kolejna edycja festiwalu już za rok. A na temat festiwalu można poczytać też na blogu - Caban Drummer Fest.

wtorek, 7 marca 2017

Dobrze że nie nauczyłem się śpiewać

JAK GROM Z JASNEGO NIEBA... spadła na mnie wiadomość. Kelly Family wraca. 



Jak reminiscencje wracają do mnie te wszystkie lekcje muzyki, kiedy musieliśmy śpiewać przeboje tego rodzinnego zespołu. Wspomnienia są wyraziste. Tylko krtań na samą myśl boli. Wysokie rejestry w sam raz na okres mutacji młodych chłopców.

Są lata 90. Można sobie ciupnąć w grę na Commodore, a zamiast smartfonów w kieszeniach na rogach ulic stoją budki telefoniczne. Dla ciebie to abstrakcja młody człowieku. Pisemka muzyczne typu „Bravo” znasz jedynie ze „śmieszkowych” profili fejsbukowych. Na koncerty chodzisz, bo to modne. Ale Kelly Family nie poznałeś w okresie dorastania. Ich kompozycje nie zryły ci beretu. A pieczołowicie dopracowany przaśny wizerunek nie mógł odcisnąć piętna na twoich instagramowych fotkach.

Zbiorowa histeria na koncertach przy pełnych emocji łzawych kompozycjach? Ktoś powie, że umieją na gitarkach pogrywać i przepięknie podśpiewują o stadionowe hymny o miłości. Jakoś mnie ten folkowo-celtycki wizerunek odpycha. I ten patos. Dziękuję, nie zapłaczę z nadmiaru wrażeń w chusteczkę. Wolę szybciej, mocniej, jeśli z celtyckim sznytem – koniecznie speed folk (Dropkick Murphys).

Dlaczego o tym piszę? Nie po to by się pastwić nad zespołem, który znowu wyprzedaje koncerty. Kelly Family reunion, disco polo w telewizji publicznej. Jakieś potworne nagromadzenie złej karmy. Brakuje tylko klauna w czerwonych włosach śpiewającego po niemiecku i serialu o Tokio Hotel.

Kusi mnie. Ogromnie kusi mnie, aby ułożyć listę wstydu. Ranking najbardziej znienawidzonych przeze mnie zespołów. Nikt tym niedobrym artystom nie zrobił odstraszającej lekcji muzyki. Za bardzo się nasłuchali, wchłonęli zbyt wiele. I poszli dalej. Ewoluowali. Gitara, ognisko, śpiew, blask fleszy, scena na dożynkach…

Mam jednak przewagę nad współczesnym młodym słuchaczem. Dawniej źli artyści byli bardzo wyraziści w swej beznadziejności. Ich muzyka wywoływała dreszcze wkurwienia. Nie to co teraz przy masowej produkcji przeciętności. Nawet nie zdążę znienawidzić gwiazdy telewizji śniadaniowej, a na horyzoncie majaczy już nowa.

To jak wygląda ten wstydliwy top? Okazuje się, że zawiera sprawdzone marki, bo we współczesnych ciężko się połapać. Pani „wydałam dwa single i biorę 15 tysi za koncert” już nie śpiewa, bo zajmuje się gotowaniem ze znanym aktorem. Jak jej na imię? Kurde, nie pamiętam. A Mandarynę bym skojarzył. Gość od przeboju o miłości też niewiele koncertuje. Musi przecież prowadzić 7 kont społecznościowych. A do tego ma te wszystkie aplikacje.


Nie, to nie jest wokalistka Kelly Family.

Zacząłem od lekcji muzyki dawanych przez nauczycielkę geografii. Kolejny raz wrócę do tego wątku. Dobrze, że nie nauczyłem się wtedy śpiewać. Cała edukacja muzyczna poszła w dobrą stronę. Słuch i gust mam całkiem niezłe. I wiem, co jest warte uwagi. Jakich twórców unikać, a których kochać i wielbić. Mogę wieczorami fałszować bez pohamowania, bo do słuchawki od prysznica się nie liczy. Ty myślisz, że masz talent. Jak Kelly Family. Nie! Oni go naprawdę mają.

---------------------