Oranżada bez gazu?

Napisz merytoryczną recenzję albumu Primusa, a powiem ci kim
jesteś? Wyzwanie zawsze warto podjąć. Zacznijmy od tytuły. "The
Desaturating Seven" to klasyczny primusowy tytuł, który niekoniecznie zbyt
wiele mówi, poza tym że faktycznie na płycie jest 7 kawałków. Zgodnie z primusowym
kanonem zawiera zestaw kompozycji pokręconych, dziwnych, z wyeksponowanymi
partami basu lidera grupy. I tak jeśli momentami brzdąkanie przypomina dźwięk
zacinającej się maszyny (saturatora?), to w takim "The Scheme" czy
"The Storm" bas pogrywa całkiem nieźle i nawet przykuwa uwagę. Na
chwilę... Problem z tym wydawnictwem jest inny. Jeżeli "Green
Naugahyde" rozkręcało się, by w pewnych momentach rozkręcić się i dać
odbiorcy radość, tak "The Desaturating Seven" jest swoistym preludium
do dzieła, którego nie usłyszymy. Niezrozumiałe? Wyobraź sobie, że z 7
wstępów/intro składasz album. Efekt? Tak powstaje najnowsza płyta Primusa.
Słuchałem, czekałem i z każdym kolejnym numerem moja nadzieją ulatywała.
Faktycznie "The Desaturating Seven" jest jak tytuł, czyli pozbawiona
bąbelków, bez gazu. Jak wywietrzała oranżada. Ktoś ma ochotę skosztować?
...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz