Mr Bungle i Faith No More to
zespoły z kategorii "mamy gdzieś co o nas myślicie i co napiszecie".
Dlatego nie bojąc się kąśliwych uwag, ironii, wymiocin i innych atrakcji
stworzyłem krótki zapis moich spostrzeżeń na temat biografii jednej z
najlepszych kapel jakie znam. Wbrew powyższemu, nie jest to opowieść o
Pattonie, który jako wokalista spaja te dwie wymienione wcześniej ekipy. To
historia życia grupy, o której można powiedzieć wszystko, a oni i tak na koniec
wyleją nam piwo na głowę.

Przyznam szczerze, że miałem
wiele obaw przed sięgnięciem po "Faith
No More. Królowe życia (i inne nadużycia)". Na szczęście lektura
pierwszych stron rozwiała obawy. Tę biografię można polecić każdemu. Ponad
trzysta stron tekstu, dyskografia i świetny dobór zdjęć składają się na
publikację godną uwagi. Fanów zespołu na pewno ucieszą dobrze wnikliwie opisane
początki formacji, to w jaki sposób kształtowała się nazwa i skład. A potem
etap z pierwszym stałym wokalistą i czasy Mike`a Pattona.
Kluczowy moment zmiany frotmana
jest przez członków FNM opisany zaprawdę zaskakująco. Mike Patton ukazany jako
dzieciak popijający herbatniki mlekiem nie przystaje do wizerunku artysty jak
szaleńca piszącego pierwsze teksty o masturbacji i pierdzeniu. Ale w tej
biografii sporo jest nieoczekiwanych sytuacji, które pozwolą czytelnikom
zdziwić się czy wręcz doznać lekkiego szoku. No chyba na tym polega tworzenie
dobrego tekstu? Żeby kopało tyłki.
Więcej nie będę zdradzać. Jeśli
jesteście fanami Faith No More powinniście koniecznie kupić książkę. A jeżeli
nie znacie jeszcze tej kapeli, radzę uczynić to czym prędzej. Inaczej część
waszego życia pozostanie nieodkryta.