Singiel "Armaty" początkowo nie zrobił na mnie
wrażenia, jednak po kilku przesłuchaniach bardzo go polubiłem. Tak bardzo, by i w
tym roku wybrać się do Chorzowa na koncert. Ubiegłoroczne występy artystów
zaostrzyły apetyt, chociaż bardzo liczyłem,
że zobaczę na żywo koncert Organka, to i tak nie żałuję 89 zł wydanych
na bilet.
Krótko o organizacji, bo w tym roku Męskie Granie było wręcz idealne. Mnóstwo przenośnych toalet; woda,
ręczniki, mydło; burgery, dobre piwo i świetna akustyka - same plusy. Dodatkowo
bardzo dobra lokalizacja - Park Śląski z posadzonymi wszędzie różami o wartości
5 mln zł! Parkingów mnóstwo. Jedynym mankamentem był brak w Męskie Granie
Orkiestra zapowiadanych Fisza oraz Krzysztofa Zalewskiego. Na szczęście
oglądałem ich w ubiegłym roku, więc nie musiałem żałować.
Organizatorzy przygotowali niespodziankę na początek -
występ Orkiestry Dętej KWK Knurów. Niestety o 16:30, więc się nie załapałem.
Natomiast tuż po nich na scenie zainstalował się duet The Dumplings. I ten
chwalony, utalentowany zespół złożony z młodych artystów tj. Justyny Święs i
Kuby Karasia porwał mnie swoją electropopową muzyką. Sam się dziwiłem, bo
oglądając teledyski nie czułem tego klimatu, ale "Betonowy las" na
żywo zabrzmiał rewelacyjnie. Muszę przyznać, że te wszystkie nagrody, które
zebrali za debiut należały im się w 100%.
![]() |
fot. Męskie Granie 2015/Kev Fox &Smolik i Natalia Grosiak |
Zaraz po elektronicznym duecie zjawił się mózg Męskiego
Grania, czyli Andrzej Smolik wraz z Kevem Foxem. Artyści zaprezentowali swój
klimatyczny materiał. Podczas występu dwukrotnie wspomagał ich Organek. Pod koniec grania doszło do zabawnej sceny,
kiedy Brytyjczyk zamierzał już opuścić scenę, Andrzej niczym wprawny generał
przywołał swojego kolegę do porządku , czego efektem było najbardziej dynamicznie
wykonanie numeru z całej setlisty.
Nie zdziwiło mnie, że podczas występu Natalii Przybysz pod
sceną zrobiło się ciasno. A gdy tylko z głośników poleciały pierwsze takty
"Miodu" a potem "Nie będą twoją laleczką" publiczność
oszalała z radości. Później Natalia wykonało przebój zespołu Breakout "Do kogo
idziesz?", a wiadomo że niełatwo zbliżyć się do poziomu wokalnego Miry
Kubasińskiego. Dała radę. No i ku uciesze fanów zrzuciła wierzchnie odzienie
prezentując swoje wyćwiczone ciało, czym pewnie wprawiła w kompleksy niejedną
dziewczynę. Refren "Królowej Śniegu" chóralnie odśpiewany przez tłum
wypadł całkiem przyzwoicie. Jedno jest pewne, jeżeli niektóre osoby narzekały,
że Natalia na scenie podczas Openera była dość powściągliwa, to w Chorzowie
pokazała się jako wulkan pozytywnej energii. Publiczność ją uwielbia i nie jest
to przejściowa miłość.
![]() |
fot. Męskie Granie 2015/OSTR |
Wysoki poziom napięcia podtrzymał skutecznie O.S.T.R., który
na Męskim Graniu pojawił się w towarzystwie Kohana oraz DJa Haema. Adam
Ostrowski zanęcił publiczność do zabawy, do robienia hałasu i skakania. W swojej publicystyce odnosił się do niedawno
przebytej choroby, komplementował żonę i matkę (no i przesyłał mnóstwo
pozytywnej energii). Ten gość ma w sobie mnóstwo sił i trzeba się cieszyć, że
choć lekarze nie dawali mu za wielu szans, dziś może biegać po scenie i
wypluwać z ust frazy z prędkością karabinu maszynowego. "Po drodze do
nieba", "Kochana Polsko" czy "Nie ucieknę stąd", to
absolutne klasyki, które wybrzmiały podczas sobotniego występu rapera.
Formację Hey widziałem ostatnio kilka razy, więc poszedłem na
burgera, ale to wcale nie przeszkodziło w tym, żeby usłyszeć wspólne wykonanie
z Natalią Przybysz numeru "4 pory roku". Kasia Nosowska tradycyjnie
zawstydzona (od ponad dwudziestu lat) i ubrana w jakiś czarny worek (mam deja
vu, chyba już to pisałem w innej relacji?!). Klasyka! Finałem było zagranie
kawałka Ultravox.
Artura Rojka lubiłem z czasów Myslovitza i bardzo cenię za
organizację OFF FESTIVALU. Nie sądziłem, że będę go oglądał w solowym
projekcie. Artysta zebrał muzyków i nagrał materiał, który mocno romansuje z
muzyką elektroniczną. Ze znanych mi numerów usłyszałem m.in.
"Beksę". Jednak najbardziej
przypadła mi do gustu wersja "Ring of fire" - odjechana,
elektroniczna, szalona.
O godzinie 23:00 wszyscy zdali sobie sprawę, że przyszedł
czas na finał. Tym razem na flankach Męskie Granie Orkiestra ustawili się
Organek (prawdziwy dyrygent i żartowniś) oraz Budyń (znany z Pogodno, co lubi
wygłupy i takie tam). W środku oczywiście za całym instrumentarium
elektronicznym - Andrzej Smolik. Na samej górze sekcja dęta, a na przedzie
scenie podczas pierwszego utworu - Orkiestra Dęta KWK Knurów. Skład MGO
rozpoczął występ od "Elektrycznego", którego partie wokalne wykonuje
Budyń. Potem do zespołu dołączają kolejno Tomek Lipiński (Tilt/Brygada Kryzys)
oraz Mela Koteluk śpiewająca Maanam, a także Kasia Nosowska ("Jeśli wiesz
co chcę powiedzieć"). Wśród gości możemy też usłyszeć Natalię Grosiak
("Deszcze niespokojne") i rapera Miuosha ("Piosenka młodych
wioślarzy" Kultu). Najbardziej jednak ujęły mnie wykonania "Spalam
się", gdzie publikę podkręcił świetny O.S.T.R. oraz "Jestem sam"
Organka z repertuaru Maleńczuka. Ostatnim numerem były "Armaty".
Choć Budyń z Organkiem próbowali zaklinać deszcz, to podczas
całego koncertu finałowego lało. Publiczność przepędziła zasłaniających widok
fotoreporterów (kto to widział takie dziwy?). A Piotr Stelmach prowadzący jak
zwykle z rozmachem całe wydarzenie, musiał o północy wszystkim podziękować i
zaprosić na kolejne edycje Męskiego Grania. Teraz pora na Poznań i Warszawę, a
zakończenie trasy jak zwykle w Żywcu. Jeżeli zastanawiacie się czy warto, niech
zachętą będzie cytat pewnej osoby, która stała za mną i dzwoniła do bliskiej
osoby - "kochanie jest super. Szkoda że cię tu nie ma. Koncert przerósł
moje najśmielsze oczekiwania". Pozdrawiam fanów dobrej polskiej muzyki.