sobota, 20 grudnia 2014

Muzyczne rozczarowania 2014 roku

Tak jak w ubiegłym roku i w tym postanowiłem wybrać płyty, które nie spełniły moich oczekiwań. Są to oczywiście albumy, które nie przypadły mi do gustu, nie uzurpuje sobie prawa do wydawania osądów typu - najgorsze wydawnictwo 2014 roku.

Rozczarowanie nr 6: Mark Lanegan - Phantom Radio
Mark Lanegan - Phantom Radio
Po takim artyście spodziewałem się czegoś więcej niż zestawu nudzących numerów.  Z trudem przesłuchałem album zadając sobie w duchu pytanie - po co wokalista takiego formatu wypuszcza zupełnie bezbarwne dzieła, bo wcześniej była też EP-ka, która również nie porywa ("No Bells On Sunday"). Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Lanegan się pozbiera o powróci z dobrym materiałem w 2015 roku.

P.s.
Najsilniejszą stroną tego wydawnictwa jest przyciągająca uwagę okładka.




Rozczarowanie nr 5: Pink Floyd - Endless River
Pink Floyd - Endless River
Wysłuchałem tej płyty w pokorze, bez zbędnych emocji. Zrobiłem dzień przerwy i wróciłem ponownie. Odczucia te same - nuda, przeciętność, niedokończone szkice zamiast kompozycji. Ten album legendarnej grupy został nagrany (jak i kilka ostatnich) bez udziału Rogera Watersa. Może i lepiej, bo pewnie wspomniany artysta nie chciałby się podpisać pod nieskończonym dziełem. Rozczarowanie jest spore. Pamiętam najlepsze płyty Pink Floyd, zetknąłem się z kultem jakim obdarzano zespół. A teraz magia uleciała... 





Rozczarowanie nr 4: Guano Apes - Offline 
Guano Apes - Offline
        
Guano Apes z ostatnich dwóch płyt, to już nie to Guano Apes z dwóch pierwszych... Pazury stępione, dzikość i szaleństwo ustąpiły miejsca wygładzonym melodiom. Album "Offline" utrzymany jest w pop rockowym klimacie, a Sandra Nasic zrobiła się jakaś grzeczna i przewidywalna. Pewnie Rihanna lub inna Beyonce zaśpiewałaby nie gorzej... W ogóle na płycie nie usłyszymy zapadających w ucho riffów, ciekawych kompozycji prawie nie ma, a zespół znany z dynamicznych numerów czy dobrych ballad popadł w skrajną przeciętność.




Rozczarowanie nr 3: The Glitch Mob - Love Death Immortality
The Glitch Mob - Love Death Immortality

Druga płyta w dorobku The Glitch Mob nie ma ani świeżości i jakości debiutu, ani tamtego klimatu. Mniej elektroniki więcej popu. Poza "Can`t kill Us" oraz "Mind of beast" trudno znaleźć interesującą kompozycję. Niech kolejne wydawnictwo pozbawione będzie wokalistów, a może wróci stare dobre The Glitch Mob.









Rozczarowanie nr 2: Coldplay - Ghost Stories
Tak smętnego Coldplaya nie da się słuchać. Przygnębiająca, bardzo smutna, momentami elektroniczna płyta nie trafia do mnie. Jest zdecydowanie zbyt ponura. Nie mam ochoty do niej wracać. Cztery kawałki polubiłem, resztę bym wyrzucił, ale pewnie część fanów zadowoli się tymi historiami o duchach.











Rozczarowanie nr 1: Slash feat. Myles Kennedy & the Conspirators - World on Fire 
Slash feat. Myles Kennedy & the Conspirators - World on Fire

Prasa zachwycała się tym albumem, pewnie dlatego że Slash wystąpił w listopadzie w Krakowie i trzeba było zachęcić fanów do wydania nie małej kasy na bilet. Trzecia płyta gitarzysty przynosi jednak spore rozczarowanie, monotonie i irytujący wokal Milesa Kennedy`ego (na poprzedniej było lepiej). Slash wydał zbyt długi album, który miałem ochotę wyłączać po 10 minutach. Nic ciekawego nie działo się... Największe rozczarowanie i najbardziej przereklamowana płyta roku 2014.






Za kilka dni zapraszam na podsumowanie najciekawszych polskich i zagranicznych płyt roku 2014. To będzie zestawienie najlepszych z najlepszych.

6 komentarzy:

  1. Nie podpisuję się tylko pod Laneganem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, też miałem nadzieję, że to będzie dobra płyta, ale jest cholernie nużąca. Znam świetnego Lanegana z wielu projektów i kolaboracji. Tutaj poczułem zawód.

      Usuń
  2. Mnie nowy album Coldplay nie rozczarował, bardziej zaskoczył ;) Chyba potrzebowali takiego wyciszenia po kolorowym i energicznym "Mylo Xyloto". Chociaż "Ghost Stories" bardzo lubię, to słucham tylko wtedy, kiedy jestem w odpowiednim nastroju, ponieważ to jest właśnie jedna z tych płyt, których chyba nie można słuchać zawsze i wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpad związku lidera, smętna muzyka. Martin przebąkiwał o nowym rozdziale, a może nawet o zakończeniu działalności. Sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć... Najważniejsze, że komuś się podoba płyta :)

      Usuń
  3. Jeden z tych albumów znajdzie się w moim podsumowaniu najlepszych wydawnictw roku ;)

    OdpowiedzUsuń