Cenię Slasha jako wybitnego gitarzystę, który w Guns N` Roses
i Velvet Revolver wyprodukował masę genialnych melodii i jeszcze więcej niezapomnianych riffów czy kultowych solówek. Dlatego też do
nowego wydawnictwa podchodziłem z wielkimi nadziejami, chociaż może nie do
końca z przekonaniem, że będzie to coś wystrzałowego, a raczej próba rozwijania
sprawdzonej formuły. Czy się zawiodłem?
 |
Okładka płyty "World on Fire" |
Od razu zaznaczę, że nie jestem fanem heavy metalowego głosu
Mylesa Kennedy`ego, którego wysokie rejestry mnie po prostu nie jarają. Trzecia
płyta roi się właśnie od takich specyficznych zaśpiewów i ciekawiej robi się
tylko wtedy, gdy Myles schodzi wokalem niżej. W pozostałych przypadkach
słuchanie go bywa bardzo nużące.
Płyta "World on Fire" zbudowana jest na prostym
schemacie szybszy-wolniejszy kawałek. Poszczególne utwory oparte są również na
znanych szablonach z przeszłości, jednak po trzecim przesłuchaniu całości wpadłem
w rozpacz. Ten album nie dość, że jest zbyt długi (77 minut), to cholernie
przewidywalny i momentami nudny. Czasami jakaś dobra solówka, czasami jakiś
solidny riff, niezły bridge, ale ciężko dotrwać do końca. Czy słucham drugi raz
tego samego kawałka? A nie, to już kolejny utwór...
Wiecie za co kocham Slasha? Za to że na pierwszym solowym
albumie zebrał artystów z różnych bajek i posklejał w świetną spójną formę.
Świadomie podniósł sobie poprzeczkę. Druga płyta była przyzwoita i różniła się od debiutu (nie brakowało na niej ciekawych pomysłów i niezłych aranżacji). Teraz gitarzysta nagrał coś
na podobieństwo poprzedniczki i widać wyraźny zastój twórczy. Odjechanymi
solówka nie da się zasypać dziury kompozytorskiej.
Dobrze, ponarzekałem trochę, ale chciałem też pochwalić
kilka rzeczy na "World on Fire". Utwór tytułowy jest dobry, "30
Years to Life" przyciąga uwagę "gunsowym" riffem. Sekcja
rytmiczna gra poprawnie, czasami delikatnie zaznacza swoje istnienie, ale nikt
nie wyskakuje przed szereg. Wiadomo, kto tu rządzi.
Reszty nie będę opisywał, bo mimo szczerych chęci nie
odczuwam frajdy z obcowania z tym albumem. Niestety. Wygląda no to, że po
wydaniu "Apocalyptic Love" Slash powinien poszukać zupełnie innej
formuły, a nie brnąć w nagranie przeciętnej kontynuacji.
Lista utworów:
1. "World on Fire" - 4:30
2. "Shadow Life"
3. "Automatic Overdrive"
4. "Wicked Stone"
5. "30 Years to Life" - 5:09
6."Bent to Fly" - 4:57
7. "Stone Blind"
8. "Too Far Gone"
9. "Beneath the Savage Sun"
10. "Withered Delilah"
11. "Battleground"
12. "Dirty Girl"
13."Iris of the Storm"
14. "Avalon"
15. "The Dissident"
16. "Safari Inn"
17. "The Unholy"