środa, 2 października 2013

W co ja się pakuję... O wojnie jewelcase`ów z digipakami na naszych półkach.

Ten wpis jest wyjątkowy, powstał wspólnie z moim dobrym kolegą Tomkiem, z którym łączy mnie pasja do muzyki. Obaj nie pozostajemy obojętni wobec brzmienia, technikalia, ale również kwestii estetycznych. Tomek w swoim zbiorze posiada ponad 400 płyt, dlatego jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu, aby wypowiedzieć się na temat - co lepsze: jewelcase czy digipak? Was też zapraszamy do dyskusji.

fot. jewelcase



SH: 

Jewelcase - klasyczne wydanie albumu tzw. płyta kompaktowa. Plastykowe opakowanie. Papierowa wkładka zawsze w tym samym miejscu.

Digipack - rodzaj opakowania posiadającego wiele wariantów - płyta może być wsuwana do kieszonki lub wkładana na tackę jak w zwykłym opakowaniu. Sporo możliwości dają wkładki kryjące się w jednej z przegródek digipaku. Istnieją wersji rozkładane na dwie części, na trzy lub więcej.

Jako zwolennik prostych, plastykowych opakowań jakoś nie mogę się do końca przekonać do digipaków. Szczególnie polscy artyści namiętnie pakują swoje płyty w tę formę. Na półce mam digipaki: Acid Drinkers, Hetane, Something Like Elvis czy Big Fat Mamy. Próżno tam szukać zagranicznych wydawnictw.

Występuję ze stanowiska mało ekologicznego, ale jakość wykończenia ma tu dla mnie kluczowej znaczenie, dlatego wybieram jewelcase.

 
 

fot. digipak



Tomek Wójcik napisał:
"Stają równo ja półce niczym gwardia honorowa na musztrze. Różnokolorowe, ale jednocześnie idealnie jednakowe: jewelcase’y ukrywające w środku płytę z muzyką... Perfekcyjna, choć najstarsza forma przechowywania nośników CD. Nie są niezniszczalnie, ale gdy połamią się ząbki trzymające płytę albo ukruszy plastikowy brzeg - wymiana pudełka jest czynnością bezproblemową i banalną tak że zrobi to średni o rozgarnięty pięciolatek. Niestety już tak świat działa, że jak coś jest idealne i proste zawsze ktoś to perfekcyjne coś się bezmyślnie zepsuje. Czymś takim jest dla mnie stworzenie żałosnej hybrydy digipaka. Niestety w Polsce popularne. Jaki jest jego sens i geneza?? Nie mam pojęcia.  W zamyśle ma być niby tańsze, ale digi są zrobione tak, że mam wrażenie większego stopnia skomplikowania i trudności w choćby złożeniu takiego cuda. Wygląda to to marnie. Front takiego wydawnictwa przeważnie nigdy nie jest idealnie ukształtowany i tyko straszy wyglądałem w otoczeniu perfekcyjnych forma plastikowych pudełek. Jednak w oparciu o digipak wyewoluowało coś wspaniałego. Od jakiegoś czasu przy wydaniach limitowanych wersji albumów natrafiłam na pudełka roboczo przeze mnie określane mianem super dligipaków... Dwupłytowe edycje z bonusami na DVD, itp. Takie pudełka wygląda świetnie, kompletnie uzupełniając wyjątkową zawartość. Niestety  poza ewolucją nastąpiła tez degeneracja takich opakowań. Przekonałem się o tym po zakupie najnowszego dzieła Gogol Bordello.

fot. Gogol Bordello - Pure Vida Conspiracy

Album zachodni, w cenie - tradycyjnie – zachodniej, a wydana tak, że aż strach wyciągać płytę z tego czegoś. Świetna zawartość chamsko wepchnięta w karton. Niby rozkładane, ale tylko po to żeby zrobić kolorowy nadruk. Z jednej strony pomiędzy tekturki wciśnięta płyta, a z drugiej - książeczka.  I na dodatek jakiś intelektualista zaprojektował to tak, że jest wyższa niż pozostałe opakowania i wystaje ponad stojące z obydwu stron albumy. Wolałbym dopłacić różnice za plastikowe opakowanie, ale wyboru nie było. Pozostaje krzepić serce myślą, że liczy się zawartość a nie – nawet najpaskudniejsze opakowanie.

P.S. Na dnie szuflady szafki płytami, przykryta kablami od ładowarek, leży EP-ka Sekaku Liveband. Bardzo fajny mini album z kilkoma niezłymi kawałkami, ale wydany – uwaga! - w formie pudełka do pizzy (WTF??). Chłopaki zaszaleli tak mocno, że po płytę nie sięgam, bo jak na to patrzę, to nie jestem w stanie powstrzymać się od pełnego politowania kiwania głową."
 

7 komentarzy:

  1. Moja kolekcja składa się głównie z płyt winylowych, siłą rzeczy wolę zatem papierowe opakowania ;) Płyty w plastikowych opakowaniach wyglądają jak oprogramowanie komputerowe, a nie albumy muzyczne. Digipaki są o wiele bardziej eleganckie (o ile nie jest to zwykła koperta typu "dodatek z gazety" - chociaż takie rozwiązanie sprawdza się w kilkupłytowych boksach). Argument przeciw digipakom, że plastikowe pudełko po uszkodzeniu można wymienić jest kompletnie bez sensu - prawdziwy kolekcjoner płyt i wielbiciel muzyki nie dopuści, aby cokolwiek z jego kolekcji uległo zniszczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się tez podobają digipaki. I nie chodzi tu o ekologię.

    OdpowiedzUsuń
  3. Winyle to fajna, ale dość droga zabawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z jednej strony droga zabawa, a z drugiej - dopiero z czarnej płyty naprawdę można usłyszeć muzykę. Wszystkie jej szczegóły. I nie dające się podrobić cyfrowo brzmienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację w 100%. Pamiętaj jak słuchałem jakiegoś nagrania Run DMC z winyla i nagle usłyszałem o dźwiękach, które na mp3 były niesłyszalne. Pasmo przenoszenia szersze czy coś ;)

      Usuń
  6. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń