Ten wpis jest wyjątkowy, powstał wspólnie z moim dobrym
kolegą Tomkiem, z którym
łączy mnie pasja do muzyki. Obaj nie pozostajemy obojętni wobec brzmienia,
technikalia, ale również kwestii estetycznych. Tomek w swoim zbiorze posiada
ponad 400 płyt, dlatego jest odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu,
aby wypowiedzieć się na temat - co lepsze: jewelcase czy digipak? Was
też zapraszamy do dyskusji.
![]() |
fot. jewelcase |
SH:
Jewelcase - klasyczne wydanie albumu tzw. płyta kompaktowa. Plastykowe
opakowanie. Papierowa wkładka zawsze w tym samym miejscu.
Digipack - rodzaj opakowania posiadającego wiele wariantów - płyta może być
wsuwana do kieszonki lub wkładana na tackę jak w zwykłym opakowaniu. Sporo
możliwości dają wkładki kryjące się w jednej z przegródek digipaku. Istnieją
wersji rozkładane na dwie części, na trzy lub więcej.
Jako zwolennik prostych, plastykowych opakowań jakoś nie mogę się do końca
przekonać do digipaków. Szczególnie polscy artyści namiętnie pakują swoje płyty
w tę formę. Na
półce mam digipaki: Acid Drinkers, Hetane, Something Like Elvis czy Big Fat
Mamy. Próżno tam szukać zagranicznych wydawnictw.
Występuję ze stanowiska mało ekologicznego, ale jakość wykończenia ma tu
dla mnie kluczowej znaczenie, dlatego wybieram jewelcase.
![]() |
fot. digipak |
Tomek Wójcik napisał:
"Stają równo ja półce niczym gwardia honorowa na musztrze. Różnokolorowe, ale jednocześnie idealnie jednakowe: jewelcase’y ukrywające w środku płytę z muzyką... Perfekcyjna, choć najstarsza forma przechowywania nośników CD. Nie są niezniszczalnie, ale gdy połamią się ząbki trzymające płytę albo ukruszy plastikowy brzeg - wymiana pudełka jest czynnością bezproblemową i banalną tak że zrobi to średni o rozgarnięty pięciolatek. Niestety już tak świat działa, że jak coś jest idealne i proste zawsze ktoś to perfekcyjne coś się bezmyślnie zepsuje. Czymś takim jest dla mnie stworzenie żałosnej hybrydy digipaka. Niestety w Polsce popularne. Jaki jest jego sens i geneza?? Nie mam pojęcia. W zamyśle ma być niby tańsze, ale digi są zrobione tak, że mam wrażenie większego stopnia skomplikowania i trudności w choćby złożeniu takiego cuda. Wygląda to to marnie. Front takiego wydawnictwa przeważnie nigdy nie jest idealnie ukształtowany i tyko straszy wyglądałem w otoczeniu perfekcyjnych forma plastikowych pudełek. Jednak w oparciu o digipak wyewoluowało coś wspaniałego. Od jakiegoś czasu przy wydaniach limitowanych wersji albumów natrafiłam na pudełka roboczo przeze mnie określane mianem super dligipaków... Dwupłytowe edycje z bonusami na DVD, itp. Takie pudełka wygląda świetnie, kompletnie uzupełniając wyjątkową zawartość. Niestety poza ewolucją nastąpiła tez degeneracja takich opakowań. Przekonałem się o tym po zakupie najnowszego dzieła Gogol Bordello.
fot. Gogol Bordello - Pure Vida Conspiracy |
Album zachodni, w cenie - tradycyjnie – zachodniej, a wydana tak, że aż strach wyciągać płytę z tego czegoś. Świetna zawartość chamsko wepchnięta w karton. Niby rozkładane, ale tylko po to żeby zrobić kolorowy nadruk. Z jednej strony pomiędzy tekturki wciśnięta płyta, a z drugiej - książeczka. I na dodatek jakiś intelektualista zaprojektował to tak, że jest wyższa niż pozostałe opakowania i wystaje ponad stojące z obydwu stron albumy. Wolałbym dopłacić różnice za plastikowe opakowanie, ale wyboru nie było. Pozostaje krzepić serce myślą, że liczy się zawartość a nie – nawet najpaskudniejsze opakowanie.P.S. Na dnie szuflady szafki płytami, przykryta kablami od ładowarek, leży EP-ka Sekaku Liveband. Bardzo fajny mini album z kilkoma niezłymi kawałkami, ale wydany – uwaga! - w formie pudełka do pizzy (WTF??). Chłopaki zaszaleli tak mocno, że po płytę nie sięgam, bo jak na to patrzę, to nie jestem w stanie powstrzymać się od pełnego politowania kiwania głową."
Moja kolekcja składa się głównie z płyt winylowych, siłą rzeczy wolę zatem papierowe opakowania ;) Płyty w plastikowych opakowaniach wyglądają jak oprogramowanie komputerowe, a nie albumy muzyczne. Digipaki są o wiele bardziej eleganckie (o ile nie jest to zwykła koperta typu "dodatek z gazety" - chociaż takie rozwiązanie sprawdza się w kilkupłytowych boksach). Argument przeciw digipakom, że plastikowe pudełko po uszkodzeniu można wymienić jest kompletnie bez sensu - prawdziwy kolekcjoner płyt i wielbiciel muzyki nie dopuści, aby cokolwiek z jego kolekcji uległo zniszczeniu.
OdpowiedzUsuńMnie się tez podobają digipaki. I nie chodzi tu o ekologię.
OdpowiedzUsuńWinyle to fajna, ale dość droga zabawa.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony droga zabawa, a z drugiej - dopiero z czarnej płyty naprawdę można usłyszeć muzykę. Wszystkie jej szczegóły. I nie dające się podrobić cyfrowo brzmienie.
OdpowiedzUsuńMasz rację w 100%. Pamiętaj jak słuchałem jakiegoś nagrania Run DMC z winyla i nagle usłyszałem o dźwiękach, które na mp3 były niesłyszalne. Pasmo przenoszenia szersze czy coś ;)
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń