* muzyczne inspiracje * artystyczne kolaboracje * piękna
pogoda * połączenie różnych brzmień *charyzmatyczni muzyczni *lekcja muzycznej
historii *
The Freuders, Pustki, Jazzombi!e, Dezerter+Lech Janerka,
Pablopavo+Skubas, Makowiecki+Skrzek+Komendarek, Waglewski Fisz Emade oraz
koncert zespołu Męskie Granie Orkiestra.
Męskie Granie Orkiestra - skład:
Andrzej Smolik (klawisze),
Michał Sobolewski (gitara),
Olaf
Deriglasoff (bas),
Dawid Podsiadło (wokal),
Emade (perkusja),
Łukasz Korybalski
(trąbka),
Michał "Fox" Król (pianino),
Miłosz Pękala (wibrafon,
instrumenty perkusyjne),
Krzysztof Zalef Zalewski (gitara, wokal)
Wojciech
Waglewski (gitara, wokal),
Skubas (gitara, wokal),
Natalia Grosiak (wokal).
Prowadzenie koncertu: Piotr Stelmach.
W tym roku trasa Męskiego Grania odwiedza 7 miast
prezentując śmietankę polskiej sceny muzycznej. Jak zwykle projektowi
przyświeca idea muzycznych eksperymentów, promocji młodych artystów oraz
wszelkich artystycznych kolaboracji. W każdym mieście pojawia się inny zestaw
muzyków, jednak wszędzie można zobaczyć supergrupę Męskie Granie Orkiestra,
która jest swoistą wisienką na torcie tegorocznej edycji imprezy. No właśnie,
dzięki współpracy takich twórców jak Smolik, Waglewski, Emade, Deriglasoff czy
idol nastolatek Podsiadło, w tym roku publiczność wyjątkowo dopisała (co
przynajmniej w Chorzowie zaakcentował prowadzący koncert - Piotr Stelmach).
Zanim rozpłynę się w zachwytach nad rewelacyjnym,
inspirującym chorzowskim koncertem Męskiego Grania, muszę wcisnąć łyżkę
dziegciu do słoika miodu... Na miejsce dotarłem punktualnie o siedemnastej,
jednak nie było mi dane usłyszeć zespołu The Freuders ze względu na fatalną
organizację parkingów i brak oznakowania (w momencie jak rozpoczynał się
pierwszy występ jacyś goście biegali i zakładali tabliczki z informacją - jak
dojechać). Parkingów brak! Wszyscy zmotoryzowani musieli się kierować na parking
koło supermarketu, by na nim zawracać (brak miejsc) i szukać miejsc postojowych
na najbliższych osiedlach. Można było na stronie wspomnieć o niemożliwości zaparkowania
samochodu... Mnie się na szczęście udało ulokować pojazd przy jakiejś szkole,
ale The Freuders nie zobaczyłem. Występ zespołu Pustki też mnie nie zachwycił.
Było poprawnie i tyle.
 |
Jazzombi!e |
I tu ważna informacja - w tym roku organizatorzy imprezy
wpadli na świetny pomysł, by artyści wykonywali utwory swoich mistrzów lub
nawet razem z nimi grali na jednej scenie. Brawo! Pustki wykonały numer
Krystyny Prońko - wyszło im dość fajnie. Później poszedłem na zapiekankę. Tu
kolejna uwaga - sprawność przepinania zespołów była godna pochwały (a wszyscy
grali średnio po 20 minut). Przerwy wypełniał Piotr Stelmach, który opowiadał,
wspominał, puszczał nagrania z poprzednich edycji i nie pozwalał się nudzić.
Gdy wróciłem pod scenę na występ Jazzombi!e jeszcze nie wiedziałem,
że to będzie największe odkrycie tej imprezy. Rewelacyjny, energetyczny set
spowodował, że tłum pod sceną zgęstniał i bardzo się ożywił. Można nawet
pokusić się o stwierdzenie, iż Jazzombi!e rozpieprzyli system. Wściekłość i
dynamika Rage Against the Machine połączona z luzem Beastie Boys poderwała
nawet najbardziej leniwych słuchaczy z kocyków. Jak to możliwe? Jazzombi!e
stanowi połączenie jazzowego Pink Freud z alternatywnym Lao Che. O ile dobrze
policzyłem na scenie znajdowało się 10 artystów grających muzykę rockową z elementami
rapu, funky, elektroniki i folku (ulicznej Warszawy). Usłyszeliśmy m.in. kompozycje
znane z repertuaru hip-hopowej formacji Koli (z niej wyłonił się zespół Lao
Che):"Poszedł do sklepu", "Kukurydza" czy "Pocztówka z
Państwa Środka". Kto nie skacze, ten nudziarzem... Szkoda, że nie formuła
Męskiego Grania nie przewiduje bisów.
Scena nie zdążyła ostygnąć, a kolejni artyści wyciskali z
siebie siódme poty. Dobrze, że następni byli punkowcy z Dezertera, bo ich
szybka muzyka nakręciła jeszcze mocniej publikę (ucieszyłem się, gdy zagrali
"Spytaj milicjanta"). Na scenie pojawił się Lech Janerka i wspólnie
wykonali "Tutaj wesoło" oraz "Bultarga". Później wystąpili
Pablopavo i Ludziki, których wsparł na scenie Skubas (od jego
"Linoskoczka" set nabrał rumieńców). Mogliśmy posłuchać "Małe
piwko" Zdzisława Maklakiewicza", a na koniec smutno-tanecznego
"Mikołaja" (już bez Skubasa).

Warto jednak poświęcić kilka słów następnemu projektowi,
bowiem na godzinę 20.45 zapowiedziany był ciekawie zapowiadający się koncert Makowiecki + Skrzek + Komendarek. I to było wydarzenie. Dwóch wielkich mistrzów elektroniki i młody artysta,
który w ostatnim czasie bardzo się rozwinął. Na początku w pełnym składzie
muzyki wykonali kawałek przepełniony elektronicznymi wariacjami Józefa Skrzeka
i kosmicznymi szaleństwa Wojciecha Komendarka. Mistrzowie! Po tej
floydowsko-sbbowskiej introdukcji Tomek Makowiecki pozostał na scenie sam ze swoim
zespołem, by wykonać kilka kawałków z własnego repertuaru. Jednak Skrzek i
Komendarek powrócili na koniec występu, co zaowocowało przejmującą kodą (w
finale ostatniego utwory wszyscy mocno odjechali wyciskając ze swoich
instrumentów wszystko, co tylko możliwe a nawet więcej).
Trzeci mistrz Męskiego Grania wkroczył na scenę w
towarzystwie swoich synów (Fisza oraz Emade). Wojciech Waglewski
zabrał słuchaczy w krainę kontemplacji i
metafizyki. Czy tylko ja słuchałem "Ojca" z zamkniętymi oczami?
Waglewscy wykonywali głównie utwory z płyty "Matka, Syn, Bóg", ale
również kilka staroci m.in. "Kumple" (w oryginale Waglewski i
Maleńczuk). Gościnnie można było też usłyszeć skrzypaczkę Annę Proporczyk*.
 |
Męskie Granie Orkiestra - Chorzów |
I wreszcie nastał moment najbardziej oczekiwany - Męskie
Granie Orkiestra, która powstała z inicjatywy Smolika. Zespół wykonał kilka
coverów z repertuaru takich zespołów jak: Siekiera, Brygada Kryzys, Republika
czy Armia. Na wstępie usłyszeliśmy "Centralę". W dwóch utworach
zaśpiewał Dawid Podsiadło ("Kombinat" oraz "To co czujesz to co
wiesz"), dwukrotnie zaprezentował się Skubas ("Strzeż się tych
miejsc" i "Jeżeli"). Wojciech Waglewski żywiołowo rozpoczął
"Wszyscy muzycy to wojownicy". Olaf Deriglasoff zmiażdżył basem w
kompozycji "Misiowe puszyści", a Natalia Grosiak zaśpiewała do filmowych
tematów muzycznych ("Prawo i pięść", "07 zgłoś się"). Każdy
z muzyków miał swoje pięć minut (Smolik w jednym z kawałków chwycił za flet,
Krzysiek Zalewski brawurowo wykonał "Oni zaraz przyjdą tu", w którym
zaprezentowała się również sekcja dęta). Finałem koncertu była kompozycja
"Elektryczny". Utwór wywołaj euforię wśród publiczności, można
było odnieść wrażenie, że część osób przyszła
tylko po to, by go usłyszeć. Nie zmienia to faktu, że występ zespołu Męskie
Granie Orkiestra przejdzie do historii polskiej muzyki i każdy kto znalazł się
na jednym z koncertów tegorocznej trasy, może uważać się wyróżniony. Oby tak
dalej!
*jeśli pomyliłem nazwisko, to przepraszam.
Mam nadzieję, że nie przekręciłem czegoś (emocje targały mną jak żaglem wiatr). A wam jak się podobało?