Podczas pisania tej relacji biję się w pierś, bo przez lata
nie przepadałem za zespołem Łąki Łan i dopiero album "Armanda" przełamał
moje negatywne nastawienie. Idąc na koncert do krakowskiego klubu Lizard King
nie wiedziałem czego się spodziewać muzycznie. Byłem jedynie pewien, że będzie
sporo szaleństwa (przebrań, świecących okularów, maskotek na scenie i łąkowego
nastroju).
![]() |
fot. Łąki Łan [materiały promocyjne zespołu] |
Pod klubem pojawiliśmy się po 20, żeby ominąć support (nie
wiem jak zagrali i czy w ogóle - nieważne - nie chcieliśmy sobie psuć klimatu
przystawkami). Przed wejściem ustawiła się spora kolejka ludzi. Jednak nie czekaliśmy zbyt długo i weszliśmy do środka, ale w szatni zabrakło dla nas miejsca... Na
szczęście mieliśmy bilety. Lokal pękał w szwach. Okazało się też, że pod sceną
i na schodach nie ma gdzie stanąć. Z trudem wcisnęliśmy się na balkon, pełni
obaw że akustyka może okazać się niezbyt satysfakcjonująca. I zaczęło się
oczekiwanie - czyli najlepszy moment przed koncertem, kiedy napięcie rośnie
niczym dorodne grzyby po solidnym deszczu.
![]() |
fot. SH - Łąki Łan |
O godzinie 20.15 pięciu muzyków w charakterystycznych
przebraniach wkroczyło na scenę. Publika oszalała. Artyści rozpoczęli
dynamicznym elektronicznym kawałkiem i za chwilę do składu dołączył Paprodziad
w przebraniu biskupa traw (jak on potrafi rozkręcić imprezę!). Tak, proszę szanownych czytelników, ten tekst nie
może się obyć bez metafor i porównań rodem z poetyki flory i fauny.
Gdy zagrali
"Lovelock" publiczność wpadła w ekstazę. Zabawa pod sceną, zabawa
przy barze, zabawa na schodach, tańce na balkonach. A muzycy tylko podkręcali
atmosferę coraz ciekawszymi zachowaniami (rozdawali balony, zimne ognie i chryzantemy publice). Ludzie noszeni na
rękach, skakanie ze sceny, kolorowe przebrania to tylko wybrane elementy
ludycznych obyczajów, jakie sprytny obserwator balkonowy (czyli ja) mógł
dostrzec z góry.
Niesiony muzyką funk, elektroniką i elementami disco całkowicie
poddałem się tej wspaniałej wibracji. Łąki Łan zaprezentowali to, co mają
najlepszego: "Galeon" "Bzyk" z wplecionym pod koniec motywem Fatboy Slim, zagrane mocniej niż na płycie"Dziadarap".
Nie mogło zabraknąć też "Big Baton", nastrojowego utworu
"Armanda" oraz "Łan Pała" i "Selawi" a na bis oczywiście
"Jammin`". Dwie godziny znakomitej zabawy, wypełnionej szaleństwem i
świetnie zagraną muzyką. Super akustyka! Na balkonie słychać było każdy niuans.
Łąki Łan w Lizard Kingu to jeden z najlepszych koncertów,
jakie widziałem w życiu. 1000% energetycznego naładowania!
![]() |
fot. SH |
Pośród łanów traw na kamieniu czai się 6 istot: POŃ KOLNY, BONK,
MEGA, PAPRODZIAD, ZAJĄC COKICTOKLOC i JEŻUS MARIAN. Łąka zaczyna falować,
kolorowe kwiaty wychylają swe łodygi ku słońcu, by napełnić się energią
niezbędną do wzrostu. Tak w przyrodzie dokonuje się cud istnienia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz