"Freedom Bomb" to nazwa
drugiej płyty wrocławskiego zespołu John Revolta. Premiera w piątek 4 listopada
2016 roku. Album jest następcą świetnego debiutu sprzed trzech lat -
"Explode". Tuż przed premierą rozmawiałem z
wokalistą zespołu Marcinem "gałą" Gałkowskim.
SH: Dokładnie trzy lata
temu, bo 3 listopada 2013 roku rozmawialiśmy o nadchodzącej płycie zespołu John
Revolta. Teraz spotykamy się przy okazji albumu nr 2?
Marcin "gała" Gałkowski: Tak jest, zazwyczaj po płycie nr 1,
prędzej czy później pojawia się nr 2 – to dobry zwyczaj. Choć nie ukrywam, że w
naszym przypadku przez długi czas ten album stał pod znakiem zapytania, wiesz,
część kawałków była gotowa zaraz po wydaniu "Explode", tylko jakoś
nie było jak tego nagrać, albo brak czasu albo brak składu. Choć na "Freedom
Bomb" jest też trochę świeżynek – parę linii wokalu np. powstało dopiero
podczas nagrywania.
 |
John Revolta podczas kręcenia teledysku (fot. Monika Wawrzyniak) |
SH: Od czasu debiutu sporo się zmieniło? Macie inną sekcję?
Marcin "gała" Gałkowski: Zmiany, zmiany, zmiany. Sekcja to już jest bodajże piąta albo i szósta, ze
składu, w którym nagraliśmy debiut, zostałem tylko ja i Bartes. My się
zmieniliśmy, muzyka się zmieniła, wszystko się zmieniło.
SH: Jeżeli "Explode" miało być ładunkiem wysadzającym mój
odtwarzacz, to czym jest "Freedom Bomb"?
Marcin "gała" Gałkowski: Wiesz co, płyta jest na pewno dużo
bardziej antyestablishmentowa. To dalej
jest rewolta. Tylko trochę inna. To nie chodzi o bieganie po ulicy i krzyczenie
o rewolucji, za starzy jesteśmy. Bardziej to poszło w stronę spojrzenia na to
wszystko trochę z boku i zastanowienie się – po co, dlaczego my, jako ludzie,
sami to sobie robimy? Każdą rewolucję musisz zacząć od samego siebie, spojrzeć
do środka swojej głowy.
SH: Tytuł trochę przewrotny?
Marcin "gała" Gałkowski: I tak i nie. Aktualnie mamy do
czynienia z zupełnym wymieszaniem pojęć - zestawienie bomby i wolności obok
siebie nie jest już niczym dziwnym.
SH: Okładka. Byłem fanem pierwszej. Ta jest równie rewelacyjna. Kto ją
wykonał?
Marcin "gała" Gałkowski: Moja szanowna od niedawna małżonka.
Pomysł jest wspólny, choć ułożenie tego w formę banknotu wyszło od Bartesa,
Anka ubrała to wszystko w ludzką formę, całkiem sporo dodała od siebie. W
każdym razie nie chciałbyś widzieć naszych szkiców.
SH: Pora rozbroić tę bombę. Czy jesteście zadowoleni z efektów prac nad
albumem?
Marcin "gała" Gałkowski: Tak. Osobiście cieszę się, że po
trzech latach walki z wszelakimi przeciwnościami udało się to w końcu nagrać. I
też nie było łatwo, wiesz, jak nagrywałem wokale to Anka była w dziewiątym
miesiącu ciąży, wszyscy byli świadomi, że śpiewam z telefonem w ręku i może być
tak, że nagle kończymy, a ja jadę do szpitala. Ale ojcem zostałem dopiero
cztery dni później. Cieszę się, bo to naprawdę bardzo dobre kawałki.
SH: Nagraliście na setkę?
Marcin "gała" Gałkowski: Tak, stwierdziliśmy, że tak będzie
to brzmiało żywiej, lepiej. Nie jestem fanem nowoczesnych, wycyzelowanych
produkcji. Ma być brud. I na tej płycie jest go sporo.
SH: Przy poprzednim wydawnictwie było trochę inspiracji stonerem, klasyką
spod znaku Black Sabbath czy rewolucjonistów z RATM. Czego możemy się
spodziewać tym razem?
Marcin "gała" Gałkowski: Tak jak mówiłem, my dojrzeliśmy
przez te trzy lata, taką mam przynajmniej nadzieję – nasza muzyka też. Też taką
mam nadzieję. Jest jednocześnie ostrzej i spokojniej. Wciąż to wszystko podlane
jest jakimś grunge’owo - stonerowym sosem, ale to tylko dodatki. Jesteśmy na
tyle eklektyczni, że gdybym miał wymienić wszystkie nasze inspiracje, to
musiałbyś wykupić dodatkowe miejsce na serwerze J.
SH: Kto jest wydawcą płyty?
Marcin "gała" Gałkowski: A sami sobie to wydaliśmy.
Myśleliśmy przez jakiś czas nad kilkoma małymi wydawnictwami, jednak
ostatecznie doszliśmy do wniosku, że niech to zostanie u nas. To jest nasza i
tylko nasza płyta, nikt nie stoi mi nad głową mówiąc jak to ma brzmieć. Nic nie
musimy.
SH: Promocja płyta rozpocznie się koncertem w wrocławskim klubie
Liverpool. Co dalej?
Marcin "gała" Gałkowski: Potem jedziemy to trochę popromować,
na większości koncertów wesprą nas nasi przyjaciele z ATOM. Zaraz po premierze,
5.11 jedziemy do Ostrowa, potem 10.11 zagramy w Jeleniej Górze w ramach Ligi
Rocka i dzień później, 11.11 w Katowicach. Na grudzień póki zaklepane są
Warszawa, Poznań i Kraków. Zapraszamy!
SH: Dzięki za rozmowę.