wtorek, 24 marca 2015

7 "ekscytujących" momentów mojej koncertowej przygody

1. Fantomas [2004]
Pierwszy wielki koncert w życiu. Rok 2004. Warszawa. Przed samym występem wódka z Dr. Yryy (El Dópa) tuż obok klubu Stodoła. Towarzystwo prawdziwych świrusów. Ostre pogo, którego nie wytrzymałem i odpadłem. Niezapomniany występ Pattona, Lombardo, Dunna oraz Osborne`a. Szkoda że tak krótko. Jednak na początek musi wystarczyć.

2. Tito & Tarantula [2009]
Pierwszy raz na scenie. Kapela postanowiła zrobić wielką imprezę. Ludzie wbijają do zespołu, przybijają "piątki", robią zdjęcia (w 2009 roku nie było jeszcze mody na "selfie"). To nie koncert, to wielka balanga z kapelą. 

3. Living Colour [2010]
Basista wchodzi w tłum i wycina soczyste solo. Jest jednym z nas. Granica między tłumem a sceną znika. Ten gość nazywa się Doug Whimbish, a ja rozwalam buta na koncercie Living Colour. Jest dobrze!

4. Black Label Society [2011]
Jest tak intensywnie i gorąco, że muszę pod koniec koncertu wyjść z klubu, by zaczerpnąć powietrza. Dawno muzyka mnie tak nie przeorała. Dawno nie potrzebowałem tlenu. Jak senior, jak nowicjusz.

5. Grinderman [2011]
Nick Cave w najbardziej zadziornym wydaniu. Drapieżny, mroczny, prowokujący. Pomimo porywającego koncertu, do domu wracam wnerwiony, bo musiałem oddać bilet (jakieś chore przepisy ktoś wymyślił). Od tamtego dnia robię zdjęcie każdej wejściówki. Tak na wszelki wypadek.

6. Iggy Pop and The Stooges [2012]
Ten gość to ma siłę. Mógłby być moim dziadkiem, a energii ma więcej niż niejeden młodzian... i ja tego dnia. Podczas występu gwiazdy wieczoru jestem gdzieś na uboczu. Zwijam się z bólu. Jedzenie festiwalowe zaszkodziło. Zamiast pogo mam ochotę puścić pawia. Nigdy więcej takich kulinarnych przygód.

7. Łąki Łan [2014]
Podkoszulek mogę wykręcać. Jestem po kolejnym spotkaniu z funkowym kosmicznym statkiem, co się zwie Łąki Łan. Kwintesencja dobrej zabawy, skakania i pozytywnej energii. Nie ma już Big Fat Mamy, ale ekipa Paprodziada dba by każdy mięsień przypomniał mi o swoim istnieniu.

Te momenty były wyjątkowe na specyficzny sposób. Jeśli czujesz zawód po ich poznaniu, opisz swoje koncertowe doświadczenia.

2 komentarze:

  1. Nigdy nie zastanawiałam się nad swoimi ekscytującymi momentami na koncertach. Ale skłoniło mnie to do refleksji. Przysiądę do tego jutro i chyba dopiszę tu coś swojego :-)

    OdpowiedzUsuń