sobota, 28 czerwca 2014

Soundgarden w Polsce (27.06.2014, Life Festival Oświęcim) - relacja z koncertu

Małe miasto, mały festiwal, wielkie gwiazdy - tyle można powiedzieć przy pierwszym zetknięciu z Life Festivalem w Oświęcimiu. Organizatorzy co roku ściągają kogoś znanego, tym razem są to Soundgarden oraz Eric Clapton. Jest też sporo polskich artystów (m.in.: Skubas, Kaliber 44, Jamal, Edyta Bartosiewicz, Luxtorpeda). Jest muzyczna impreza, którą warto odwiedzić.

Life Festival Oświęcim 2014
Mój pierwszy raz na Life Festivalu nastąpił 27 czerwca 2014. Do miasta pełnego pamiątek historii docieramy samochodem (tradycyjnie z przygodami, bo mój dwudziestoletni staruszek Golf nie chciał odpalić; a jego genialny kierowca pojechał bez dokumentów). Tuż przed godziną 18 wchodzimy na teren stadionu. Wymiana biletów na opaski (tak, w Oświęcimiu nie zabierają biletów jak to miało miejsce podczas Grindermana we Wrocławiu - do dziś uważam to za chamstwo).Toalety przenośne, stoiska z napojami (dobra kawa Mocha z bitą śmietaną na wzmocnienie) i jedzeniem (zbyt drogie i niesmaczne ziemniaki). Wchodzimy do Red Zone (na razie pod sceną pustki).

Luxtorpeda


Godzina 18.00. Wychodzi konferansjer i rzuca płytami. Łapię jedną. Wreszcie coś wygrałem! Potem podpisujemy flagę Polski dla Soundgarden (pozytywna inicjatywa fan klubu zespołu). Tę flagę dostanie później Chris Cornell, założy na plecy i zniknie w ciemnościach zaplecza... A tłum właśnie gęstnieje, choć tak naprawdę tłoczno i wesoło jest tylko w tej drugiej strefie (jednak z perspektywy czasu nie żałuję wydania ponad 300 zł na bilet).

Kwadrans później na scenie pojawia się Luxtorpeda. Przyjacielsko nastawiony Litza pozdrawia fanów, wygłasza krótki monolog i bez zbędnych ceregieli rozpoczyna set - mocny, hard rockowy, momentami nawet nieco thrashowy z rapowymi partiami Hansa Solo. Ta muzyka nie pozwala mi usiedzieć w miejscu. Od pierwszej do ostatniej minuty skaczę jak szalony, rozkręcam zabawę i wykrzykuję słowa tekstów (jak dzieciak). Grają to co najlepsze: "Sucha studnia", "Mambałaga", "Wilki dwa", "Od zera" czy "Autystyczny". Pomiędzy utworami dorzucają cytaty ze Slayera, Maanamu czy Metalliki. Jest moc! Luxtorpeda wyciska ze mnie siódme poty.

Ten festiwal urzeka przyjazną atmosferą, mniej jest lanserów, obok siebie bawią się młodzi i starsi. Pogoda dopisuje. Mocne słońce opala twarze, wysusza skórę. Warto więc przejść kilkadziesiąt metrów i kupić wodę/piwo/kawę. Przy okazji na scenie montuje się kolejny zespół - Balkan Beat Box. Muzyka bałkańska z nutą elektroniki powoli acz skutecznie rozkręca zabawę. Wprawdzie zamiast trąbek są saksofony, ale gibki i ruchliwy wokalista nie daje ludziom usnąć przy "wodopojach". Kończymy uzupełniać płyny i wracamy do czerwonej strefy, żeby posłuchać i zaklepać sobie dobre miejsce do stania na Soundgarden. Ludzi coraz więcej, zabawa trwa w najlepsze. Balkan Beat Box to znakomita alternatywa dla takich rzeczy jak ostatni przebój zespołu Piersi...

Czas biegnie nieubłaganie do przodu, techniczni sprawnie wymieniają sprzęty, ktoś rozdaje czerwone o białe kartoniki. Podobno mamy ułożyć z nich flagę kraju. Jak się później okazuje od pomysłu do realizacji długa droga... Należy jednak pochwalić pomysłodawców za dobre chęci.

Około godziny 21.30 oczekiwanie zostaje przerwane przez intro i na scenie pojawiają się muzycy Soundgarden. Za bębnami Matt Chamberlain (zastępujący Matta Camerona, który zdecydował się wypełnić zobowiązania koncertowe ze swoim obecnym zespołem - Pearl Jamem). Na szczęście kilkanaście sekund i nikt nie śmie nawet pomyśleć, że "nowy pałker to już nie to samo"... Kim Thayil twórca mięsistych riffów wnosi swoją gitarę, który zakończy koncert kilkuminutowym jazgotem (jesteśmy przecież w ogrodzie dźwięku). Z basem dumnie wkracza Ben Shepherd - tak - ten Ben demolujący wzmacniacz podczas wykonywania "Superunknown". No i jest też bożyszcze dziewcząt, kobiet i niektórych panów... Chris Cornell. Później okaże się, że niektóre niewiasty tylko jemu robią zdjęcia, tylko na niego patrzą dostając przy tym spazmów, gdy wokalista wykrzykuje swoje teksty.

Soundgarden Life Festival Oświęcim
Flaga dla zespołu Soundgarden przygotowana przez fan klub i wypełniona podpisami fanów


Na początek "Searching with My Good Eye Closed", "Spoonman", "Flower" i "Outshined". Publiczność już szczęśliwa, a to jeszcze nic. "Black Hole Sun" i moje ulubione "Jesus Christ Pose", oczywiście "Been Away Too Long" z bardzo jasnym dla nas przesłaniem (przecież to pierwszy koncert Soundgarden w Polsce). Pod sceną zaczyna się kotłować, szczęście wypełnia cały stadion. Setlista złożona jest w dużej mierze z kawałków z płyt: "Badmotorfinger" oraz "Superunknown". Na "A Thousand Days Before" Matt funduje słuchaczom prawdziwą perkusyjną kawalkadę. "4th of July" kończy regularny set. Jednak o 23.03 muzycy ponownie wchodzą na scenę, by wykonać "Let it drown" oraz "Beyond the Wheel". Podczas ostatniego kawałka Cornell tak dociska wokalem, że mam wrażenie, iż przebija samego siebie z dawnych lat. Tak, krzyki i wrzaski spływają na ludzi niczym błogosławieństwo. 100 minut prawdziwej muzycznej uczty. Dziękujemy.

Soundgarden Life Festival Oświęcim
Soundgarden


Świetny koncert, świetny festiwal. Pozdrawiam pana, który stojąc 10 metrów od sceny używał lornetki. Wszystkich których podeptałem - serdecznie przepraszam. Koniec i bomba, kto stał na Soundgarden, ten trąba!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz