czwartek, 3 kwietnia 2014

Pixies - Indie Cindy (2014)

Kiedy recenzowałem pierwsze dwie EP-ki Pixies nie spodziewałem się, że za jakiś czas wyjdzie nowa płyta. Okazało się, że premierowe wydawnictwo, to nic innego jak wspomniane wcześniej EP1 i EP2 oraz wypuszczona w marcu EP3. Dla mnie żadna frajda z jarania się nagraniami, skoro już je słyszałem. Jednak dla fana Pixies na album "Indie Cindy" (oficjalnie wychodzi 28 kwietnia) na pewno znajdzie się miejsce na półce. Chociaż mam kilka zastrzeżeń...

Pixies - Indie Cindy
Pixies - Indie Cindy

Nie będę kolejny raz omawiał tych nagrań. Zainteresowanych odsyłam do poprzedniej recenzji (Pixies - EP1 & EP2). Patrząc na album już jako całość, mam uczucie niedosytu. Dwadzieścia lat temu ich muzyka była bardzo świeża, pozytywna i wciągająca, przyprawiała mnie o gęsią skórkę. Dziś brakuje mi basistki Kim Deal (głównie jej charyzmy i śpiewu). Nie ma też kompozycji na miarę "Debaser" czy "Where is my mind" albo nawet szaleństwa a la "Vamos". Jeśli nie znasz Pixies, polecam ci zacząć ich słuchać od pierwszej płyty. "Indie Cindy" ma kilka słabszych popowych elementów i bliżej jej do "Trompe Le Monde", niż do genialnej "Surfer Rosa & Come on pilgrim".

Ponarzekałem, ale muszę i tak polecić ten album, bo mimo wymienionych mankamentów, jest dobry. Z każdym przesłuchaniem przekonuję się do nowych nagrań, także tych bardziej popowych. Najważniejsza informacja - powrót zespołu i aktywność muzyczna (płyty, koncerty). W tym roku będziemy mieli okazję sprawdzić jak nowe kompozycje wypadają na żywo. Pixies zagra 13 czerwca w Warszawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz