poniedziałek, 31 grudnia 2018

Najlepsze albumy 2018 roku

To był najgorszy rok w muzyce od lat. Nie mogłem przez długi czas zmobilizować się do napisania podsumowania. Trochę poszedłem na łatwiznę i oparłem zestawienie na płytach, które gdzieś zaznaczyły się w mojej świadomości w 2018 roku. Brakuje tu debiutów i młodych kapel. Nie do końca przekonują mnie zachwyty na zeppelinową Gretą Van Fleet, czyli kreowanym przez media rockowym odkryciem ostatnich miesięcy. Mimo wszystko strasznie to wtórne...

W poniższym skromnym rankingu umieściłem albumy, które są po prostu porządne i nie można się do nich doczepić. Zapewne za jakiś czas odkryję, że pominąłem coś ważnego. Dlatego jak zwykle proszę o wyrozumiałość. To jest subiektywne zestawienie (pod mój gust muzyczny oraz aktualne fascynacje i zainteresowania). Częstokroć nie dostrzegam dobrych albumów, by je w swoim czasie odkryć i pokochać. Mimo wszystko mam nadzieję, że komuś poniższy ranking przypadnie do gustu.


ZAGRANICZNE [aktualizacja 10.02.2019]

Cypress Hill - Elephants on Acid
8. Cypress Hill - Elephants on Acid

Zaskakująca płyta - mroczna, dziwna, niepokojąca. W recenzji napisałem: nowy album Cypress Hill jest trochę takim Parnassusem rapu. Odrobinę intrygujący i wciągający jak nie powiem co, ale też trochę nieodgadniony. Klimat przemocarny. Może za kilkanaście lat zostanie okrzyknięty opus magnum. Zdanie podtrzymuję. Choć na płycie jest zbyt dużo instrumentalnych numerów, to całość się broni. Kto może sobie pozwolić nagrać tak odważną i niekomercyjną płytę rapowa w świecie, w którym rządzi dziwny koszmarek zwany "trapem"? Cypress Hill!
Data premiery: 28 września 2018 







A Perfect Circle - Eat the Elephant
7. A Perfect Circle - Eat the Elephant
Długo trzeba ostatnio czekać na nowe płyty Toola i A Perfect Circle. Jednak powyższy tytuł wart był cierpliwości. Porządna produkcja i kilka naprawdę solidnych numerów. Czasami podjedzie Toolem ("The Doomed"), a nawet rzekłbym przebojowo jak w " So Long, And Thanks For All The Fish" (jednakowoż zachowując ramy przebojowości APC). Album zdecydowanie sprawdza się podczas ponurych jesienno-zimowych wieczorów, bo też taki jest: lekko depresyjny, z małymi prześwitami słońca pośród kłębiących się czarnych chmur progresywnego rocka. "Eat the Elephant" wymaga od słuchacza skupienia i uwagi, wprawnego ucha, za które odwdzięcza się paletą dźwięków (pianino czy smyczki znakomicie korelują tu z klasycznym rockowym instrumentarium). Dziwaczne teksty i wspomniana już wcześniej aura nie odbiegają od dotychczasowych dokonań A Perfect Circle, więc fani powinni kochać tę płytę, a pozostali mogą ją również docenić.
Data premiery: 20 kwietnia 2018


Jack White - Boarding House Reach
6. Jack White - Boarding House Reach
Trzecia solowa płyta Jacka raczej niczym nowym nie zaskakuje. Klasycznie jest to charakterystyczne brzmienie opierając się dość luźno na fundamentach bluesach i rocka. Na płycie usłyszymy też żeński chór,  organy Hammonda czy syntezatory, elektroniczną perkusję (wokale i część instrumentów nagrał sam Jack White); ale także skrzypce, trąbkę czy tubę. Wgryzając się w szczegóły wypada wyróżnić niesamowity numer "Corporation", którzy brzmi jak najlepsze kompozycje Stevie Wondera. Czadowy i chyba najlepszy na całym albumie!  Jack White na albumie "Boarding House Reach" nie boi się eksperymentować, podążać swoją ścieżką. Część osób może narzekać na brak chwytliwych, przebojowych kompozycji (a słyszeli "Over and Over"?), ale przecież po to artysta wydaje solowe płyty, aby dać na nich upust swoim muzycznych fascynacjom, które wymykają się konwencji. Jacek Nizikiewicz świetnie podsumował "Boarding House Reach" w ramach swojej recenzji dla "Teraz Rocka" słowami: Popkulturowy muzyczny befsztyk, niczym najlepszy film Tarantino, podróż w nieznane, dzikie, piękne krainy.[1]
Data premiery: 23 marca 2018

Lenny Kravitz - Raise Vibration
5. Lenny Kravitz - Raise Vibration
Kravitz po raz kolejny ofiarował nam kwintesencję siebie. Tym razem jednak ograniczył ilość smętnych popowych numerów i postawił na solidną rockową-funkową ucztę. Zabrał nas na kilkadziesiąt minut do muzycznych lat 70 do swoich muzycznych korzeni. Poprowadził szlakiem soulu. Bawiłem się świetnie. Wrócę jeszcze nie raz za sprawą takich dzieł jak "Who Really Are the Monsters?" czy "The Majesty of Love". Recenzję płyty znajdziecie tu: Raise Vibration.
Data premiery: 7 września 2018







Dave Matthews Band - Come Tomorrow
4. Dave Matthews Band - Come Tomorrow
W Polsce nikt się nie spieszy z wydaniem nowego albumu DMB, a poza granicami naszego kraju jest dostępny od czerwca. "Come Tomorrow" doczekał się już trzech singli. To jest kawał dobrej płyty: równej, bardzo klimatycznej. Wystarczy wspomnieć urzekający nastrojowy numer "Samurai Cop" oraz energetyczny "Can`t stop", żeby zrozumieć z jak świetnym materiałem mamy do czynienia. Dave Matthews Band potrafi oczarować stonowaną kompozycją opartą o gitarę akustyczną i smyczki ("Here On Out") oraz naładować rockowym "She". No i oczywiście mój faworyt "Do You Remember" - beztroski, zadziorny a zarazem jakiś taki wciągający ruchome piaski. Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie.
Data premiery: 8 czerwca 2018 (świat)

Therapy? - Cleave
3. Therapy? - Cleave
W zasadzie to mógłbym przyznać temu albumowi pierwsze miejsce, bo jest równie dobry co płyta Monster Magnet. Jakiś drobny detal zdecydował o tym, że tego nie uczyniłem, ale nie traktujcie tego aż tak bardzo serio. Therapy? miło mnie zaskoczyło. Album jest po prostu świetny. Wracam do "Cleave" co jakiś czas i utwierdzam się w tej tezie. Więcej o płycie możecie przeczytać w Recenzji.
Data premiery: 21 września 2018








Monster Magnet - Mindfucker
2. Monster Magnet - Mindfucker
Ostatnie dzieło Monster Magnet to kosmiczna, odjechana podróż w psychodeliczną krainę stoner rocka, psychodelicznego rocka i nie wiem czego.  Dave Wyndolf śpiewa w zespole od początku, w 2019 roku stuknie im "trzydziestka". Wciąż są konsekwentni i oddani swojego brzmieniu i stylowi. Jak komuś podejdzie Monster Magnet wpada w trans i nie może przestać słuchać. Ściana dźwięku, pojechanych solówek i świetnych wokali. Nie trzeba zażywać środków odurzających wystarczy odpalić krążek "Mindfuck", który z mózgu zrobi... Wypada wskazać numer tytułowy, ale każdy inny będzie równie reprezentatywny. Staruszkowie nadają tempo skostniałemu rockowi XXI wieku.
Data premiery: 23 marca 2018


 
Electric Six - Bride of the Devil
1. Electric Six - Bride of the Devil 
W pierwszej wersji zestawienia przeoczyłem ten album. Jednak kilka odtworzeń "Narzeczonej diabła", sprawiło że zakochałem się w najnowszym dziele Electric Six. Przyznam szczerze, po ostatnich średnich albumach grupy nie spodziewałem się niczego wyjątkowego. "Bride of the Devil" to jednakże petarda! Bez zbędnych wypełniaczy. Rewelacyjnie wypada energetyczny "Daddy`s Boy" oraz "You`re Toast" ze świetnymi gitarowymi riffami i solówką, czy wolniejszy numer "(It Gets a Little) Jumpy". No i ten niesamowity magiczny finał "The Worm in the Wood" - Dick Valentine osiągnął tu apogeum swoich umiejętności wokalnych (i nie chodzi o popisy), tylko o stworzenie ujmującej linii wokalnej, którą zapętlałem w kółko i w kółko. Polecam! Znany, niedoceniony album 2018 roku.
Data premiery: 5 października 2018


ROZCZAROWANIA

A teraz krótko o rozczarowaniach, bo było ich trochę.
- Alice In Chains - Rainier Fog - najgorsze wydawnictwo tego zespołu jakie kiedykolwiek słyszałem. Kocham tę grupę - nawet gdy na wokalu udziela się DuVall - jednak ostatni krążek przynosi przeciętność i nudę. Monotonia i zero ciekawych kompozycji. Obraz nędzy i rozpaczy. Przesłuchałem i nie chcę wracać do tego.
- The Prodigy - No Tourists - brzmi jak odpad z sesji poprzednich płyt. W zasadzie grupa próbuje nieudolnie nawiązać do sprawdzonych patentów i robi to dość słabo.

POLSKIE ALBUMY

W tym roku postanowiłem zrezygnować z zestawienia polskiej muzyki. Za mało słuchałem rodzimych produkcji. Na pewno warto zwrócić uwagę na płytę Lao Che oraz Krzysztofa Zalewskiego. Natomiast w muzycznych zestawieniach często pojawiają się też takie pozycje jak albumy zespołów Riverside czy Behemoth, po które na pewno sięgnę w swoim czasie...

Entropia - Vacuum
A wśród albumów czai się bardzo udana produkcja Entropia - Vacuum, która być może pozamiatała polską scenę muzyczną. Kompletnie nie znam się na post-metalu, czy jak ten gatunek się fachowo nazywa, jednakże zespół z Oleśnicy kładzie swoim dziełem na łopatki. Może przytoczę info o grupie z profilu społecznościowego: Przekonani, że przyszłość świata musi być psychodeliczna lub nie będzie jej wcale, Entropia wychodzi z cienia jako wyznawcy postulatów Terrence'a McKenny i dążąc do restytucji tożsamości plemiennej oraz odrzucenia materialistycznej cywilizacji jako gwałtu na kosmicznym porządku. Wznosząc oczy ku bezkresnej próżni oczekujemy w milczeniu nadchodzącej odpowiedzi. Nic ponad to.  


A jaki jest Wasz muzyczny top 2018 roku?

[1] https://www.terazmuzyka.pl/plyty/2130/jack-white/boarding-house-reach-recenzja.html


...

2 komentarze: