środa, 29 czerwca 2011

Black Label Society w Krakowie (28.06.2011)

Po odwołaniu Monster Magnet oraz Corrosion of Conformity, pewne było że jak i ten koncert się nie odbędzie, to może dojść do zamieszek. A tak serio, borykający się problemami zdrowotnymi Zakk Wylde na szczęście wyzdrowiał i we wtorek zawitał do Krakowa.

Już na parę godzin przed występem, na miasteczku studenckim AGH widać było grupki fanów przyodzianych w charakterystyczne barwy Black Label Society. Trzeba przyznać, że polski fanklub zespołu jest dość aktywny i skonsolidowany, bowiem wiele osób zachęcało do zakupienia biletu, tak by Polska nie dała plamy. I nie dała, bo dać nie mogła. Godzina 18 - tłum ludzi stoi w ogromnej kolejce. My z kumplem wzmacniamy organizm sokami, chmielem oraz procentami.

Ok. 20 wbijamy do klubu. Bramkarze dosyć grzeczni (w "Studio" czasami "trzepią", są dość skrupulatni, aż garderobą trzęsie). Wielki rozpierdol zaczyna się od koncertu Archera. Zapewne mało znanego w naszym kraju hard and heavy metalowego (jak określił kolega - stonerowego) bandu. Rozgrzali publiczność. Szacunek dla chłopaków z Kalifornii. Mieliśmy nawet perkusyjne solo!

Równo o 21 na scenę wyszedł... dźwiękowiec i dostał gromkie brawa. Tak, publiczność była tak podekscytowana, że gdyby teraz pojawił się klubowy szatniarz, również otrzymałby owację.



Kilka minut później wreszcie wyszli oni - Black Label Society. Publika oszalała. Takiego huku, okrzyków i bram dawno nie słyszałem, a to przecież nie pierwszy taki mój koncert w życiu. Zakk w pióropuszu, mikrofon klasycznie przyozdobiony czaszkami. I zaczęli. Na początek "Crazy horse" i pod sceną zaczęły się młyny, które trwały aż do samego końca. Ludzie zgromadzeni w klubie "Studio" żywiołowo reagowali na zachęty frontama "Are you ready to get fuckin` crazy?!".

Muzycy w sumie zagrali 5 kawałków z promowanego albumu "Order of the black". Nie zabrakło gitarowej solówki Zakka, która jest standardem nawet wtedy, kiedy gra z Ozzym. Warto też odnotować świetną solówką Nicka Catanese. Gość faktycznie jest prawą ręką Wylde`a.

W finale oczywiście "Stillborn" i wymęczona, spocona, rozgrzana do czerwoności publika mogła udać się na wypoczynek lub tak jak my - dobić się w jednej z krakowskich knajp.

Kto nie był, niech żałuje. Niektórzy wyszarpali jakiś szalik czy też ręcznik Zakka, innym podobno udało się zdobyć autograf, paru szczęściarzom udało się nawet zrobić dobre zdjęcia (mnie nie;p).
Nam pozostanie szum w uszach i niezapomniane wspomnienia.

Sountern rock, stoner, hard rock! Pozamiatane! Dziękujemy!




p.s.
Pozdrowienia dla: Kurczaka, uroczej pani z Poznania, która poratowała nas papierosem oraz tych wszystkich którzy dostali ode mnie z łokcia lub zostali podeptani. Rock wymaga ofiar! ;)

zmęczony, spocony, pijany jak świnia SH.

setlista:
http://www.setlist.fm/setlist/black-label-society/2011/klub-studio-krakow-poland-43d37ba7.html

zdjęcia:
[będą jak ktoś miły jakieś podeśle]. Mogą być linki w komentarzach.


[edit/aktualizacja:]
1. Archer podobno ze Skandynawii. Na myspace mają napisane co innego, dlatego możliwe że mój wpis "California" jest błędny. A może jest poprawny: http://www.myspace.com/archer
2. Napotkałem fajne wideo z koncertu: http://www.youtube.com/watch?v=a2vSUfgv4Z4
3. Wstyd mi za tę pomyłkę w zapisie imienia wokalisty, już poprawiłem ;) Nigdy więcej SH!