niedziela, 3 stycznia 2016

Najlepsze polskie płyty 2015 roku

Nie rozumiem fenomenu Korteza, którego widziałem na żywo podczas "Męskiego Grania". Zanudzał niemiłosiernie. Ten gość choć wrażliwy, to muzycznie smutniejszy od Radiohead, Joy Division i Portishead razem wziętych. Z polskich smutasów lubię tylko Skubasa. Depresyjne teksty Korteza działają na mnie negatywnie, a monotonne brzmienie gitary raczej zniechęca. W przeciwieństwie do polskich dziennikarzy, wcale nie uważam roku 2015 za udany na rodzimej scenie muzycznej.

Sporo było poprawnych albumów jak nowe Lipali, ale zabrakło więcej tak wyśmienitych dzieł pokroju Lao Che. Stąd też w tegorocznym rankingu zrezygnowałem z typowego zestawienia i postanowiłem nagrodzić trzy płyty, bo od razu uznałem je za naprawdę dobre, a pozostałe albumy jedynie wyróżnić. Zresztą sam się zdziwiłem, bo na liście docenionych pojawiły się rzeczy, o których słuchanie bym się w przeszłości nie podejrzewał. Jest naprawdę inaczej niż w latach poprzednich!


Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir - 1976: A Space Odyssey
3. Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir - 1976: A Space Odyssey
Odświeżony debiut Zbyszka Wodeckiego nagrany z enigmatyczną rockową formacją Mitch & Mitch oraz orkiestrą i chórem ukazują fenomen tamtych kompozycji. Utworów, które brzmią świeżo, niektóre fantastycznie. A najlepsze jest to, że nigdy nie uzyskały statusu hitów, a potencjał posiadają ogromny. Wodecki dał wydanemu w 1976 roku albumowi drugie życie. Pokazał też, że wciąż niewielu na rodzimej scenie muzycznej może mu dorównać. Płyta przepełniona jest numerami z kategorii "easy listening", ale nie sądzę aby komercyjne stacje chciały go namiętnie grać. A szkoda! Bo takie "Rzuć to wszystko co złe" czy "Panny mego dziadka" oczarowują swoim pięknem, prostotą i bogatą aranżacją. Kto by pomyślał, że odkryję wyjątkowość tej płyty i nawet zamówię wydawnictwo CD/DVD? No kto?!

O.S.T.R. - Podróż zwana życiem
2. O.S.T.R. - Podróż zwana życiem
Lata mijają, a ja sięgam po kolejne dzieła Ostrego. To jedyny raper w Polsce, który nie popada w przeciętność. Wprawdzie już nie kładzie na łopatki jak w przeszłości, ale wciąż potrafi wprowadzić w zadumę. Tym razem tematyka tekstów bardziej skupia się na rodzinie ("Post scriptum"), co jest zrozumiałe, jeśli spojrzeć na ostatnie przejścia artysty (problemy zdrowotne). Nie brakuje oczywiście typowego dla artysty spojrzenia z dystansu na otaczającą rzeczywistość. Materiał brzmi dość równo, a na szczególną pochwalę zasługują zacne podkłady. Bardzo polubiłem numer tytuły. A Wy?



1. Lao Che Dzieciom - Dzieciom
Nie umieszczenie tej płyty wśród najlepszych (a już widziałem takie rankingi) to zbrodnia nad zbrodniami. "Dzieciom" muzycznie i tekstowo bije na głowię inne tegoroczne gitarowe propozycje. Wyjątkowość wylewa się z każdego miejsca albumu. Najmocniejsze fragmenty? Wszystkie są mocne! Na początku orientalny "Dżin", zawadiacki  i swingująco-jazzowy "Tu" (stylistycznie mocno zbliżony do muzyki Koli), później bujający ""Wojenka" z funkowymi klawiszami i gitarą (tak powinien wyglądać antywojenny manifest XXI wieku). "Znajda" to psychodeliczna jazda (transowemu afrykańskiemu perkusyjnemu rytmowi towarzyszą trąbka, organy i pojechana gitara). Kolejny utwory stanowią bardziej stonowaną i nastrojową część albumu. Natomiast końcówka to rockowa "Legenda o Smoku" i świetny funkowy numer (a może nawet afrobeatowy?) "A chciałem o sobie". Teksty Spiętego  oczywiście na wysokim poziomie, można o nich pisać osobny artykuł. Nie chcę nikomu odbierać przyjemności, polecam wsłuchanie się w album "Dzieciom". Nie będziecie się nudzić. Polska płyta roku!

Wyróżnione:
* Riverside - Love, Fear and the Time Machine - pozycja gorsza od poprzedniego dzieła zespołu, ale na polskiej scenie w kategorii rocka progresywnego wciąż nie ma dla nich konkurencji.
* Various Artists - Albo inaczej - jazzowe przeróbki hip-hopowych numerów. Płyta promowana przez media, ale wydaje się, że trochę nie do końca doceniona przez słuchaczy. Tylko tu Wodecki śpiewa Peję, a Wojciech Gąssowski Kalibra-44.
* The Dumplings - See You Later - nie tak przebojowy album, jak krążek debiutancki lecz bardzo porządny materiał. Electropop w wydaniu młodego zabrzańskiego duetu Justyna Święc i Kuba Karaś, to bardzo klimatyczne granie. "Nie gotujemy" powinno przypaść do gustu nie tylko fanom muzyki elektronicznej.
* Kabanos - Balonowy album - początkowo zignorowałem tę płytę, ale wróciła do mnie jak bumerang. Wydany w 2015 "Balonowy album" jest godnym następcą "Dramatu współczesnego". Kabanos w formie!

...