Wybór zagranicznych płyt nie był rzeczą prostą i oczywistą.
Nie może więc dziwić fakt, że dopiero w styczniu opublikowałem zestawienie. Największy
problem miałem z pogodzeniem wygórowanych oczekiwań z rzeczywistością. Mimo
ogromnego szacunku połączonego z wielkim oddaniem tym razem nie znalazłem
miejsca dla nowych produkcji Davida Bowiego i Nicka Cave`a (ich mroczność mnie
chyba pokonała). Długo myślałem o Deftones i doszedłem do wniosku, że "Gore"
nie jest tym, czego oczekiwałem. Po latach przerwy sięgnąłem po album Megadeth.
"Dystopia" jest w porządku, ale... dupy mi nie urwała.
Są za to odkrycia, zespoły których wcześniej nie słuchałem.
Pozycje 6,4 i 1 to absolutne niespodzianki. Korn dostał szansę nieco na wyrost
(często znakomite zwrotki psują średnie refreny). Powiem więcej. Tylko Iggy Pop
od początku był pewniakiem w zestawieniu. Nie było cienia wątpliwości.
Pozostałe 9 pozycji to odkrycia i krążki, do których dojrzewałem.
10. Garbage - Strange
Little Birds
Pierwotnie nie planowałem umieszczenia tej płyty w
zestawieniu. Zdanie zmieniłem przypominając sobie, że na "Strange Little
Birds" jest zjawiskowy numer "So We Can Stay Alive" kawałek z
niesamowitym kontrastem ostrzejszych gitarowych riffów z leniwymi wokalami
Shirley Manson i rockowo-elektronicznym tłem. Warto pamiętać też o jedynym
bardziej rockowym utworze "Empty" (swoją drogą ten singiel to mało
reprezentatywny przedstawiciel płyty). Co więcej? W zasadzie płyta jest
nastrojowa, łagodna i za pierwszym razem nie podchodzi. Odradzam starym fanom
Garbage, bo gitarowych numerów raczej tu wiele nie znajdą. No chyba że już
zdążyli się przyzwyczaić, że ta grupa tak po prostu gra i tyle.
Data
premiery: 10 czerwca 2016
9. The Cult - Hidden City
Byłbym zapomniał o The Cult, gdyby nie ostatni bardzo dobry
album. Jedno z większych zaskoczeń tego roku. Melodie, kompozycje, riffy, wokale
- wszystko na miejscu. Być może będę w mniejszości, która pochyliła się nad tym
dziełem. Warto! Siła zespołu tkwi w tym, że nie produkują płyt na każdą okazję.
10 album w dyskografii grupy (istnieją od 1983 roku) i swoisty powrót do
korzeni (więcej gotyckiego rocka, czyli mroku).
Data
premiery: 5 lutego 2016
8. Zakk Wylde - Book Of Shadows II
Kiedy Zakk nie ma ochoty na gitarowe wygibasy w Black Label
Society bierze się za solowe kompozycje. I w ten sposób w 2016 objawiła się
kontynuacja "Book Of Shadows". Spokojniejsze numery, więcej gitar
akustycznych i przestrzeni. To taki balsam na zmęczone ciężkimi rffami uszy. W
konwencję wyciszonego grania wpasowuje się również Corey Taylor i tak dostajemy
świetny "Sleeping Dogs" z gościnnym udziałem wokalisty Slipknota. Pokochacie
to!
Data
premiery: 8 kwietnia 2016
7. In Flames - Battles
Bardzo dobrze się tego słucha. Album "Battles"
jest różnorodny, nasycony mocnymi brzmieniami i melodyjnymi fragmentami. W
doskonałych proporcjach. Kiedyś omijałem In Flames, nie wierzyłem, że mnie
czymś zaskoczą. I zrobili to! Wyszedł im wciągający zestaw kawałków, do których
chętnie będę wracał.
Data premiery: 11 listopada 2016
6. Korn - The Serenity of Suffering
Strasznie
nierówna płyta. Kilka genialnych numerów przeplatanych przeciętnymi.
Korn próbował udobruchać starych fanów i skończyć etap eksperymentów oraz
poszukiwań. Wyszło połowicznie. Teoretycznie nie powinno tej płyty być w
zestawieniu, ale "Insane" (ta dzikość) oraz "Rotting In Vain" to są najlepsze
(na pewno pierwsza piątka) numery 2016 roku. Bardzo długo przekonywałem się do
"A Differend World", ale dziś jest to jeden z moich ulubionych
numerów. Wciąż ostatnim mocnym albumem Korna jest "Take A Look In The
Mirror". Tegoroczny krążek ma kilka mocnych momentów i pewnie z czasem
zyska na wartości w mojej hierarchii.
Data premiery: 21 października 2016
5. Pixies - Head
Carrier
To było pierwotnie wielkie rozczarowanie, ale jak kurz
bitewny opadł i zarzuty o rozmienianie się na drobne straciły na aktualności,
zaczęło się rzetelne słuchanie. Pixies prochu nie odkrywa, jednak radzi bardzo
sobie przyzwoicie. Rozgrzewka nastąpiła przy okazji poprzedniego albumu. Tam
nie było tego ognia i błysku. Tu jest zdecydowanie lepiej. Szczególnie
rewelacyjny "Talent" (cóż za refren!) i ten agresywny "Baal`s
Back". "Might As Well Be Gone" przypomina czasy "Velourii"
(może muzyczne pejzaże się tu tak nie rozmywają, ale klimat jest równie
wciągający).
Data premiery: 30 września 2016
4. Witchcraft -
Nucleus
Cóż to jest za album. 2 pojechane kawałki po kilkanaście
minut i kilka genialnych krótszych numerów. Jest w czym wybierać. Ten szwedzki doom metal uzależnia jak
najmocniejszy narkotyk. "The Outcast" po prostu mnie przetargał na
pół. Nie umieszczenie płyty w zestawieniu 2016 roku wypada uznać za zbrodnię. Synowie
Black Sabbath ze Skandynawii - szacun dla Was! Zrobiliście coś wyjątkowego.
Pokazaliście, że można nadal inspirować się brzmieniem sprzed czterdziestu lat
i nadal tworzyć coś świeżego i poruszającego.
Data premiery: 15 stycznia 2016
3. Metallica - Hardwired...To Self-Destruct
Zupełnie nie rozumiem tego całego hejtu na "Death
Magnetic". Lubię przedostatnią płytę i w nowym wydawnictwie Metalliki
również odnajduję ślady brzmienia z tamtej publikacji. Natomiast różnica na
plus dla wydanego w listopadzie albumu jest taka, że kompozycje są lepsze i po
kilku przesłuchaniach bardziej wpadają w uchu. Nie jest to najlepsza rzecz jaką
słyszałem w 2016 roku, ale "Moth Into Flame" na pewno trzeba uznać
top 5 kawałków ostatniego roku. Co jeszcze? Sabbathowy riff w "Dream No
More". Jak się dobrze wgryźć w "Hardwired... To Self-Destruct"
można doszukać się wielu wycieczek wstecz do starszych płyt. Prawda jest taka,
że Metallica wciąż jest na metalowo/rockowym świeczniku i nikt jej z niego nie
zrzuci. Kawał dobrego albumu!
Data premiery: 18 listopada 2016
2. Iggy Pop - Post
Pop Depression
Co możesz zrodzić kolaboracja ojca chrzestnego punk rocka
Iggy Popa z ojciec współczesnego stoner rocka Joshem Hommem? Jedną z
najlepszych płyt minionego roku. Siedemnasty album w dorobku Popa trzyma wysoki
poziom. "Post Pop Depression" przesiąknięta jest pustynnym piaskiem,
halucynogennym pejotlem i osobistym oczyszczeniem po śmierci przyjaciela
wokalisty. Wiadomo przecież że Iggy i
David Bowie przez lata byli duetem na niwie muzycznej jak i
kumplowsko-braterskiej. Wypada mieć tylko nadzieję, że nie jest to żaden
testament, a raczej płomyk nadziei i nowo wytyczona ścieżka do kolejnych
fantastycznych projektów. Przecież najfajniejsze jest podążanie za celem.
Data premiery: 18 marca 2016
1. Rival Sons - Hollow Bones
Te riffy,
te melodie! Od razu polubiłem. I choć jest to dopiero pierwsza płyta
Rival Sons z jaką się zetknąłem, od dziś jestem ich fanem. Kalifornijski blues
rock połączony z hard rockiem na bardzo klasycznych fundamentach. Idealna
propozycja dla słuchaczy, którzy chętnie posłuchają solówki i wyłowią jakieś
nawet oldschoolowe korzenie Led Zeppelin oraz Free. Co bardziej uważni odkryją
nawet soulowe i psychodeliczne naleciałości.
"Hollow Bones" to 37 minut rockowej fiesty. Początkowo
chciałem wyróżnić kilka numerów, ale tu cały zestaw zasługuje na docenienie.
Musicie tego posłuchać! To jeden z najlepszych albumów 2016 roku!
Data premiery: 10 czerwca 2016