wtorek, 20 stycznia 2015

Krzysztof Zalewski - Zelig (2013) - recenzja płyty

"tak gęsty beat, że się klei krew do żył"

W listopadzie 2011 wybrałem się na koncert Kasi Nosowskiej. Przed artystką prezentował się Krzysztof Zalewski akustycznie i solo (jego zespół nie dojechał). Poczułem spore rozczarowanie. Nie brzmiało to dobrze. Jednak kilka miesięcy później usłyszałem "Zeliga" i pokochałem ten album. Później będąc na Męskim Graniu w Chorzowie mogłem się przekonać jak bardzo pochopnie oceniłem Krzyśka (i niepotrzebnie skreśliłem). Niech zatem poniższa laurka będzie wyrazem mojej skruchy.

Krzysztof Zalewski - Zelig


Historię Krzyśka pewnie znacie. 2/3 recenzji muzycznych jest temu poświęconych. Pozwolicie, że sobie ją daruję. Jeśli nie znacie tej płyty i macie otwarcie umysły, będziecie oczarowani. Wszystkich uprzedzonych, z góry nastawionych negatywnie odsyłam gdzie indziej... Nie no, żartuję. Zostańcie i spróbujcie ogarnąć, bo warto.

Pierwszy album artysty utrzymany był w rockowym klimacie. "Zelig" jest dziełem o wiele lżejszym, zupełnie innym od debiutanckiego krążka. To jest płyta alternatywno-elektroniczna, to jest muzyka wybitna wokalnie. Nie boję się tak mocnych słów. Co to znaczy? Krzysztof Zalewski jak nikt inny używa swojego głosu niczym instrumentu. Sporo w jego barwie jest poetyckości, ale momentami przebija też dzikość i rockowa dusza. Świetna chrypa. Ten album to przemyślane teksty (dobry materiał dla lingwistów). Niektóre z nich łatwo wpadają w ucho. Inne pobudzają do przemyśleń.



Otwarcie albumu to kawałek "Jaśniej" oparty na klaskaniu i klawiszach (dziecięcy chórek? miodzio!). Zalewski pokazuje, że można zrobić dynamiczny numer bez gitarowego jazgotu. "Gatunek" kładzie na łopatki dzięki gitarze akustycznej i rewelacyjnemu tekstowi. Przestrzeń muzyczna jak u Skubasa. Gdy Zalewski śpiewa o miłości, robi to bezpretensjonalnie i z wyczuciem (vide: "Zboża"). Nastrojowy "Ósemko" oczarowuje leniwie transowym nastrojem i refrenami zbudowanymi na wyrazistej linii basu, które zostają złamane przez krzyki i przesterowane solo. Jakieś pytania? To w jaki sposób Zalewski kreuje nastrój w utworach: "Zboża" (aż chce się śpiewać) czy w magicznym "Zimowy", świadczy o wielkim talencie artysty. 

Atutem płyty jest to, że nie musimy szukać porównań i odnosić się do innych artystów. Wystarczy sama satysfakcja ze słuchanej muzyki."Zelig" to zróżnicowany materiał, naszpikowany pomysłami, pełen znakomitych kawałków. Praktycznie każdy numer godny jest uwagi dzięki swojej odrębności i oryginalności. Recenzenci płyty pisali o dziele wyrastającym ponad nasze czasy. Mieli sporo racji.

Lista utworów:

1. "Jaśniej"                            
2. "Gatunek"                        
3. "Spaść"               
4. "Ósemko"                         
5. "Folyn"
6. "Zboża"                              
7. "Rzek"
8. "Zimowy"          
9. "Ry55"                 
10. "Her Majesty"

czwartek, 8 stycznia 2015

Najbardziej wyczekiwane płyty 2015 roku

#Slayer #Faith No More #Prodigy

Co roku zastanawiam się, kto mnie zaskoczy. Po przejrzeniu listy zapowiadanych premier mam już swoich faworytów. Chcecie ich poznać? Oto oni:

Björk
W ubiegłym roku w polskich kina pokazywany był zapis koncertu "Biophilia Live" - świetne widowisko muzyczno-wizualne, podczas którego mogliśmy usłyszeć artystkę wraz z towarzyszącym jej chórem oraz muzykami. Smaczku wydarzeniu dodawały instrumenty, z których część została skonstruowana specjalnie na ten koncert. Björk należy do osób nie lubiących nudy i stagnacji. Szykujcie się w 2015 roku na kolejny osobliwy album islandzkiej wokalistki. Dziewiąta płyta powstaje przy współpracy z wenezuelskim producentem - Arca oraz ambientowy producent The Haxan Cloak.

Bjork
Björk/materiały prasowe


The Prodigy
Piekielnie trudno będzie przebić tak wyśmienity album jakim był wydany w 2009 roku "Invaders Must Die". Takie zadanie stoi przed zaplanowanym na 30 marca "The Day Is My Enemy", ale brytyjskie trio słynie z bardzo świeżego podejścia do muzyki elektronicznej i na pewno możemy spodziewać się czegoś oryginalnego. Liczę na porządny materiał.

The Prodigy - The Day Is My Enemy
Prawdopodobnie nowa okładka płyty The Prodigy/facebook.com


Faith No More
Oj, pogrywają sobie z nami. Najpierw reaktywacja, długa trasa koncertowa i zaprzeczenia, że będzie coś więcej. Później znowu wspólne granie i nadzieja. Dziś już mamy pewność - będzie nowa płyta. Niedawno ukazał się singiel "Motherfucker" i zrobiło się niezłe zamieszanie. Fani podzieleni, ja podzielony. Początkowo byłem sceptyczny, ale do diaska! Ktoś musi przywalić w 2015 dziełem epokowym. Może właśnie zrobią to: Mike Patton, Jon Hudson, Billy Gould, Roddy Bottum i Mike Bordin? Czekacie? Jeśli tak, to pogadamy 15 kwietnia!


Slayer
Ten zespół jest niezniszczalni! A w ostatnich latach problemy Slayera nie omijały. Najpierw szeregi kapeli opuścił Dave Lombardo, który jest bardzo krytycznie nastawiony do aktualnych poczynań byłych kolegów. Natomiast w maju 2013 roku zmarł gitarzysta Jeff Hanneman. Mimo wszystko Kerry King i Tom Araya postanowili pchać ten kamień thrashu pod górę. Jedno jest pewne, na nowej płycie nie musimy spodziewać się ballad. Szykuje się za to bezkompromisowa  szybka jazda. Posłuchajcie numeru "Implode":



Coś jeszcze? Na nowy Bloodhound Gang już chyba przestałem czekać. Dużo gadania, napinania muskułów i zero konkretów. Kolejna płyta Limp Bizkit wciąż pozostaje w planach, choć zespół wypuścił już kilka singli. Podobno Black Sabbath nie chce kończyć, a Red Hot Chili Peppers też coś tam chce wydać. Gorącą premierą stycznia będzie "The Pale Emperor" Marylina Mansona. W lutym posłuchamy nowego Kid Rocka, a w kwietniu Paradise Lost (choć to wcale nie jest to takie pewne). Wkrótce poznamy kolejne zapowiedzi. Nuda nam nie grozi.