piątek, 29 listopada 2013

Trombone Shorty - Say That To Say This (2013) - recenzja

Puzonista i trębacz Troy Andrews znany jako Trombone Shorty, to bardzo utalentowany muzyk tworzący jazzowo-funkowe albumy. Wystarczy posłuchać pierwszej lepszej płyty, by nie wychodząc z domu poczuć się jak w Nowym Orleanie. 

Sam Trombone Shorty opisał najnowszą płytę jako połączenie funkowego Jamesa Browna z The Meters oraz Neville Brothers przyprawionych odrobiną R&B. Do tej listy można też dopisać Lenny`go Kravitza - zwłaszcza jego funkową część twórczości (najlepszym przykładem kawałek Trombone Shorty "Get The Picture"). 


Trombone Shorty
Okładka płyty "Say That To Say This"

Na "Say That To Say This" więcej jest utworów z wokalami, niż na poprzednich albumach. Proporcje muzyczne jazz/funk zostały podzielone na korzyść tego drugiego. Mamy do czynienia z porcją funku w starym dobrym stylu. Oczywiście nie brakuje instrumentalnych kawałków jak np. "Vieux Carre"- funkowych, a jakże! Zwolenników wolniejszych i bardziej nastrojowych numerów zapewne ukołysze "Be My Lady". Jednak imprezowy klimat dominuje na płycie. Trudno ustać w miejscu słysząc "Long Weekend" (widzicie tych roztańczonych ludzi na jednym ze skwerów Nowego Orleanu tańczących w takt muzyki, nie bacząc na żar lejący się z nieba?). Absolutny hit tego albumu! "Fire And Brimstone" to kwintesencja stylu projektu muzycznego Trombone Shorty. Genialnie dęciaki, wyraźna linia basu i wpadające w ucho zwrotki, refreny, słowem utwór kompletny. Zwieńczeniem płyty jest nastrojowy "Shortyville" - takie podsumowanie tej naszej muzycznej podróży po nowoorleańskich przedmieściach, po krainie Trombone`a Shorty`ego.



Trzecia płyta w dyskografii Troya Andrewsa - zresztą jak znakomite poprzedniczki - nie przynosi zawodu. Lektura obowiązkowa dla miłośników dęciaków oraz funkowego vibe.


Skład zespołu:
Troy "Trombone Shorty" Andrews - puzon, trąbka, wokale
Michael "Bass" Ballard" - bas
Pete Murano - gitara
Dan Oestreicher - saksofon barytonowy
Joey Peebles - bębny
Tim McFatter - saksofon tenorowy.
 

Lista utworów:
1. Say That To Say This
2. You And I (Outta This Place)
3. Get The Picture
4. Vieux Carre
5. Be My Lady
6. Long Weekend
7. Fire And Brimstone
8. Sunrise
9. Dream On
10. Shortyville

poniedziałek, 25 listopada 2013

Electric Six - Mustang (2013) - recenzja

Electric Six wydaje płytę, a w mediach cisza. Poza kilkoma wzmiankami, trudno się doszukać jakiejkolwiek interesującej informacji. A więc naświetlę sprawę - sekstet z Detroit opublikował 8 października album "Mustang".  

Electric Six - Mustang


Na dziewiąty w historii zespołu krążek składa się 14 kompozycji łączących rockowe klimaty z elektroniką i psychodelą. Ta płyta również zawiera ten specyficzny vibe, zatem pojawiają się kawałki taneczne jak "The New Shampoo" z fajnym basem i perkusją rodem z disco lat 80-tych (plus krótkie solo na saksofonie i pianinie). Mamy utwór poświęcony Adamowi Levine`owi (jak się to odmienia?!), oczywiście tekst nie pozostawia suchej nitki na liderze Maroon 5. "Late night Obama food" jest utworem funkowym. "I never fucked her" zaczyna się southernową gitarą, by rozkręcić się w rockowy kawałek z wpadającymi w ucho riffami gitar. Przebojowo wypada "Gimme the eyes". Mocno psychodeliczny "Skin traps" urozmaicony został krótkim solo gitarowym i przebijającą się na pierwszy plan elektroniką. Finał albumu - kompozycja "Cheryl vs. Darryl" - można by umieścić na płycie New Order.

Mogę się tylko przyczepić do tego, że na płycie nie ma za wielu świetnych refrenów, które od lat były znakiem rozpoznawczym ekipy z Detroit.

Dość dziwne brzmienie płyty "Mustang" zawdzięcza Johnowi Nashinalowi związanemu dwadzieścia lat ze sceną muzyczną Detroit. Mimo wszystko wolę produkcje z pierwszych płyt Electric Six. Nie zmienia to faktu, że nowego wydawnictwa Electric Six słucha się z przyjemnością. Powinno przypaść do gustu zwłaszcza fanom zespołu, którzy lubią specyficzne poczucie humoru Dicka Valentine`a oraz mieszankę rocka, disco, funk okraszonych psychodelicznym sosem. Trzeba się tylko mocno wsłuchać.

Lista utworów:
1. "Nom De Plume"
2. "Jessica Dresses Like A Dragon"
3. "Show Me What Your Lights Mean"
4. "Adam Levine"
5. "Cranial Games"
6. "The New Shampoo"
7. "Iron Dragon"
8. "Late Night Obama Food"
9. "I Never Fucked Her"
10. "Miss Peaches Wears An Iron Dress"
11. "Unnatural Beauty"
12. "Gimme The Eyes"
13. "Skin Traps"
14. "Cheryl vs Darryl"

piątek, 22 listopada 2013

Łąki Łan - relacja z koncertu (Lizard King, Kraków 21.11.2013)

Podczas pisania tej relacji biję się w pierś, bo przez lata nie przepadałem za zespołem Łąki Łan i dopiero album "Armanda" przełamał moje negatywne nastawienie. Idąc na koncert do krakowskiego klubu Lizard King nie wiedziałem czego się spodziewać muzycznie. Byłem jedynie pewien, że będzie sporo szaleństwa (przebrań, świecących okularów, maskotek na scenie i łąkowego nastroju).

Łąki Łan
fot. Łąki Łan [materiały promocyjne zespołu]

Pod klubem pojawiliśmy się po 20, żeby ominąć support (nie wiem jak zagrali i czy w ogóle - nieważne - nie chcieliśmy sobie psuć klimatu przystawkami). Przed wejściem ustawiła się spora kolejka ludzi. Jednak nie czekaliśmy zbyt długo i weszliśmy do środka, ale w szatni zabrakło dla nas miejsca... Na szczęście mieliśmy bilety. Lokal pękał w szwach. Okazało się też, że pod sceną i na schodach nie ma gdzie stanąć. Z trudem wcisnęliśmy się na balkon, pełni obaw że akustyka może okazać się niezbyt satysfakcjonująca. I zaczęło się oczekiwanie - czyli najlepszy moment przed koncertem, kiedy napięcie rośnie niczym dorodne grzyby po solidnym deszczu.

Łąki Łan w Krakowie
fot. SH - Łąki Łan
 O godzinie 20.15 pięciu muzyków w charakterystycznych przebraniach wkroczyło na scenę. Publika oszalała. Artyści rozpoczęli dynamicznym elektronicznym kawałkiem i za chwilę do składu dołączył Paprodziad w przebraniu biskupa traw (jak on potrafi rozkręcić imprezę!). Tak, proszę szanownych czytelników, ten tekst nie może się obyć bez metafor i porównań rodem z poetyki flory i fauny.
  
Gdy zagrali "Lovelock" publiczność wpadła w ekstazę. Zabawa pod sceną, zabawa przy barze, zabawa na schodach, tańce na balkonach. A muzycy tylko podkręcali atmosferę coraz ciekawszymi zachowaniami (rozdawali balony, zimne ognie i  chryzantemy publice). Ludzie noszeni na rękach, skakanie ze sceny, kolorowe przebrania to tylko wybrane elementy ludycznych obyczajów, jakie sprytny obserwator balkonowy (czyli ja) mógł dostrzec z góry.

Niesiony muzyką funk, elektroniką i elementami disco całkowicie poddałem się tej wspaniałej wibracji. Łąki Łan zaprezentowali to, co mają najlepszego: "Galeon" "Bzyk" z wplecionym pod koniec motywem Fatboy Slim, zagrane mocniej niż na płycie"Dziadarap". Nie mogło zabraknąć też "Big Baton", nastrojowego utworu "Armanda" oraz "Łan Pała" i "Selawi" a na bis oczywiście "Jammin`". Dwie godziny znakomitej zabawy, wypełnionej szaleństwem i świetnie zagraną muzyką. Super akustyka! Na balkonie słychać było każdy niuans.


Łąki Łan w Lizard Kingu to jeden z najlepszych koncertów, jakie widziałem w życiu. 1000% energetycznego naładowania!

Łąki Łan w Krakowie
fot. SH


Pośród łanów traw na kamieniu czai się 6 istot: POŃ KOLNY, BONK, MEGA, PAPRODZIAD,  ZAJĄC COKICTOKLOC i JEŻUS MARIAN. Łąka zaczyna falować, kolorowe kwiaty wychylają swe łodygi ku słońcu, by napełnić się energią niezbędną do wzrostu. Tak w przyrodzie dokonuje się cud istnienia...

czwartek, 21 listopada 2013

Nine Inch Nails 10 czerwca w Polsce

Oj gruchnęło tymi nowinami koncertowymi. Nie tak dawno pisałem o Soundgarden, a teraz kolejna dobra wiadomość - 10 czerwca w Katowicach (Spodek) zagra legenda rocka industrialnego Nine Inch Nails. Taką informację podała oficjalna strona: http://tour.nin.com/.

Trent Reznor


NIN to tak naprawdę projekt Trenta Reznora - kompozytora, wokalisty, multiinstrumentalisty, który nie tak dawno opublikował z rodzimą formacją dzieło pt. "Hesitation Marks". Wydawnictwo dosyć minimalistyczne, podobnie jak kilka poprzednich.



Warto odnotować, że po raz pierwszy NIN zagrali w Polsce w 2009 roku podczas poznańskiego festiwalu Malta. Tym razem Reznor na europejskie wojaże zabierze ze sobą grupę Cold Cave. Znany z częstego rotowania składem lider NIN prawdopodobnie zaprosi kilku muzyków tj.: Robina Fincka (gitarzystę od lat związanego z zespołem); Pino Paladino (basistę, którego Trent zaprosił do współpracy podczas trasy koncertowej w 2013 i określił mianem "prawdopodobnie najlepszego basisty na świecie"); Ilana Rubina (perkusistę grającego również z Lostprophets). Składu dopełnią:
Alessandro Cortini (instrumenty klawiszowe), Josh Eustis (elektronika), Sharlotte Gibson i Lisa Fischer (obie chórki).
 
Trzeba odkładać zatem na bilet!

poniedziałek, 18 listopada 2013

Soundgarden w Polsce w 2014 roku!

Ta wieść na pewno poprawia nastrój fanów tej kultowej grupy z Seattle. Soundgarden zagra jako gwiazda podczas Life Festiwalu 27 czerwca 2014 roku w Oświęcimiu. Będzie to ich pierwszy koncert w Polsce.

Soundgarden
fot. Soundgarden
Nie wiadomo jeszcze kto zagra na perkusji, bowiem Matt Cameron ma zobowiązania wobec Pearl Jamu i ostatnio powiedział, że zamierza się skupić właśnie na tym zespole:
W 2014 roku biorę sobie wolne w Soundgarden na czas trasy, ponieważ mam zobowiązania związane z promocją płyty "Lightning Bolt" i chcę spędzić więcej czasu z moją rodziną. Staram się zbalansować wszystkie aspekty mojej wspaniałej muzycznej kariery. To jednak tymczasowe. Nadal pozostaję aktywnym członkiem zespołu Soundgarden.
W tym roku Cameron wraz z kolegami z Pearl Jam wydał płytę "Lightning Bolt".

niedziela, 17 listopada 2013

Linia basowa. Część III: polski

W polskiej muzyce można znaleźć sporo basowych smaczków. Zapraszam do lektury 3 części tryptyku o najciekawszych liniach basowych.



1. Perfect - Chcemy być sobą [Perfect (1981)]
Chcemy bić ZOMO!  Brawo bić wypada też za fajną  linię basówki Zdzisława Zawadzkiego (grał też swego czasu z Breakoutem).

2. Marek Grechuta & Anawa - Korowód [Korowód (1971)]
Marian Pawlik hipnotyzuje słuchacza swoją gitarą basową.

3. Kult - Polska [Posłuchaj to do ciebie (1987)]
Mocny ponadczasowy tekst Kazika Staszewskiego musiał zostać wzbogacony nie byle jakim podkładem muzycznym (wybijające się: bas i saksofon).

4. Republika - Wielki hipnotyzer (Nieustanne tango [1984])
Nowofalowy bas Pawła Kuczyńskiego bardzo przypomina dokonania Joy Division. Świetnie też współgra z gitarą, motoryczną perkusją i pianinem Grzegorza Ciechowskiego.

5. Tadeusz Nalepa - Jesteś w piekle (Jesteś w Piekle [1993])
W tym utworze największego polskiego bluesmana Tadeusza Nalepy można odkryć nie tylko gitarę, ale także czarującego również urzekającą solówką basową Andrzeja Pluszcza.

6. Jan Bo - Buntownik [Moja Wolność (1995)]
Janek Borysewicz nagrywał nie tylko z Lady Pank. W 1995 udało mu się popełnić płytę solową ze znakomitymi artystami. Prócz klasycznych gitarowych wariacji, solówek i ton riffów, na "Mojej wolności" możemy usłyszeć wirtuoza basu Wojciecha Pilichowskiego (słyszalny praktycznie w każdym kawałku). "Buntownik" to prawdziwy popis gry klangiem. Bardziej klimatyczne solo pojawia się w utworze "Różowy". Swoją drogą Pilichowski prócz współpracy z wieloma muzykami grał też na płycie znienawidzonej w Polsce Edyty Górniak ("Dotyk" [1995]). W kawałku "Jestem kobietą" wywalił nawet solo na basie (ech, dawniej nawet w muzyce komercyjnej było miejsce na odrobinę wirtuozerii).

7. Wilki - Aborygen (Wilki [1992])
Z najlepszej płyty ekipy Roberta Gawlińskiego warto wyhaczyć rewelacyjny kawałek "Aborygen". W tamtych czasach Wilki nie musiały nagrywać "Baśki", żeby być na szczycie (w 1992 roku "Aborygen" wdrapał się na 1 miejsce Listy Przebojów Trójki).

8. Śfider Anyy - Szare ulice (Gramm, bo lubię (2004)]
Śfider Anyy reprezentowali chrzanowski rapocore. Na ich drugiej płycie pojawia się kilka basowych smaczków (typowych dla nu metalu czy funky). Wrona w "Szarych ulicach" zagrał świetnie i bardzo klimatycznie.

Kolejność całkiem przypadkowo, a zestawienie nie wyczerpuje tematu. Oczywiście polecam oficjalny ranking basistów i kultowe kawałki, ale to na pewno znacie...

RANKING BASISTÓW:
według musicradar.com:

25. Joseph 'Lucky' Scott

24. Doug Wimbish

23. Carol Kaye

22. Gary 'Mani' Mounfield (The Stone Roses, Primal Scream)

21. Aston 'Family Man' Barrett

20. Nathan East (Fourplay)

19. Mark King (Level 42)

18. Phil Lynott (Thin Lizzy)

17. Bootsy Collins

16. Jack Bruce (Cream)

15. James Jamerson

14. Chris Squire (Yes)

13. Les Claypool (Primus)

12. John Paul Jones (Led Zeppelin)

11. Billy Sheehan

10. Paul McCartney (Beatles)

09. Victor Wooten (Béla Fleck and the Flecktones)

08. John Entwistle (The Who)

07. Flea (Red Hot Chilli Peppers)

06. Jaco Pastorius (Weather Report)

05. Cliff Burton (Metallica)

04. Steve Harris (Iron Maiden)

03. Paul Gray (Slipknot)

02. Geddy Lee (Rush)

01. John Myung (Dream Theater)



według magazynu "Rolling Stone":

10. Victor Wooten (Bela Fleck and the Flecktones)

9. Cliff Burton (Metallica)

8. Jack Bruce (Cream)

7. Jaco Pastorius (Weather Report)

6. John Paul Jones (Led Zeppelin)

5. Les Claypool (Primus, Oysterhead)

4. Geddy Lee (Rush)

3. Paul McCartney (The Beatles)

2. Flea (Red Hot Chili Peppers)

1. John Entwistle (The Who)

środa, 13 listopada 2013

Linia basowa. Część II: klasyka i nie tylko

W poprzednim wpisie przedstawiłem kawałki mniej oczywiste, mniej popularne, takie które niekoniecznie natychmiast kojarzą się z hasłem "najciekawsze linie basowe", a przecież są wyjątkowe. Tym razem prezentuje absolutny kanon. Kolejność w zestawieniu przypadkowa.

Gitara basowa

1. Joy Division - Heart & Soul [Closer (1980)]
Ten zimnofalowo-transowy motyw basowy Petera Hooka to pewien wyznacznik epoki, poetyki tamtego czasu. To rytm serca tuż przed katastrofą. Zresztą na płycie "Closer" takich zagrywek jest więcej (m.in. " Love Will Tear Us Apart" czy "Isolation").

2. Kombi - Bez ograniczeń [Królowie życia (1981)]
Aż dziw bierze, że to Kombi. Dynamika, gra klangiem, instrumental jakich mało. Pewnie znacie ten utwór z dzieciństwa (przynajmniej ci starsi). Tak się rozpoczynał program "5-10-15". Bas Waldemara Tkaczyka w tym utworze jest na kosmicznym poziomie.

3. KoRn - Freak on leash [Follow the leader (1998)]
Prawdopodobnie jeden z najlepszych korn`owych kawałków. Nisko nastrojony bas Fieldy`ego brzęczy w uszach jeszcze długo po przesłuchaniu. Warto zwrócić uwagę na basowo-wokalny pojedynek, który ma miejsce gdzieś w połowie nagrania i kończy się wybuchem (najostrzejszą partią w "Freak on leash"). KoRn zdefiniował to specyficzne brzmienie, które następcy wielokrotnie powielali.

4. The Beatles - Come together [Abbey Road (1969)]
Mówisz "Come together" słyszysz bas Paula McCartneya. Linia basu w tym kultowym dziele wybija się na pierwszym planie. Autorem kompozycji jest John Lennon, a tekst podobno opowiada o guru hippisów Timothym Learym (podobno, bo interpretacji jest więcej).

5. Tool - Schizm [Lateralus (2001)]
Justin Chancellor gra na basie w autorski sposób (nie sposób opisać, trzeba usłyszeć). Dokładając do tego szaleńcze bębny Danny`ego Careya otrzymujemy niezwykle gęstą sekcję rytmiczną. Utwór ze zmianami tempa świetnie prezentuje charakterystyczny styl Toola, czyli nowoczesny progresywny rock.

6. The Cure - A Forest [Seventeen Seconds (1980)]
Muzyka zimnej fali nie mogła się obejść bez porządnego basu. Simon Gallup uczynił z motywu z "A Forest" trzon kawałka, fundament spajający minimalistyczną perkusję z psychodeliczną gitarą i klawiszami. Przy okazji polecam jeszcze "Subway song", w którym bas jest najważniejszym instrumentem.

7. Daft Punk - Loose yourself to dance [Random Access Memories (2013)]
Czasami wypada przełamać schemat i wyróżnić coś z innej beczki. Ta płyta choć elektroniczno-funkowa nagrana została przy użyciu głównie żywych instrumentów.  Poza moim ulubionym "Giorgio By Moroder", w kawałku "Loose yourself to dance" słyszymy klasyczny funkowy groove z  basowym pobrzękiwaniem Nathana Easta. Powinien rozbujać najbardziej sztywne bioderka. 

W trzeciej części trochę polskiej muzy.

niedziela, 10 listopada 2013

Linia basowa. Część I: niekonieczne oczywisty wybór

Wiele jest zestawień gitarzystów, wokalistów, perkusistów, mniej się mówi o basistach. Pora napisać kilka słów o kawałkach, które linia basowa wyniosła na wyższy poziom, a ich twórcy niekoniecznie są umieszczani w czołówce rankingów i podsumowań. Nie chodzi tu stricte o muzyków, tylko wyjątkowe utwory.

Wybór jest oczywiście bardzo subiektywny, a kolejność zupełnie przypadkowa.

Bas


1. Wishbone Ash - Handy [Wishbone Ash (1970)]
Prekursorzy dwóch gitar prowadzących w muzyce Wishbone Ash na swojej debiutanckiej płycie "Wishbone Ash" zarejestrowali ponad 11-minutowy kawałek "Handy". Popis dał basista i wokalista grupy - Martin Turner.
Na początku pojawia się100-sekundowe intro/solówka na basie. Następnie palmę pierwszeństwa przejmują inne instrumenty. W dalszej części utworu Turner nie daje o sobie zapomnieć. Mamy też solo perkusyjne Steve`a Uptona.

2. Living Colour - Flying [Collideoscope (2003)]
Wahałem się między powyższym, a kilkoma innymi kawałkami Living Colour (m.in. "Which way to America"). Jednak niesamowita gra Douga Wimbisha sprawiła, że jednak wybrałem właśnie "Flying". Sam utwór nawiązuje do tragicznych wydarzeń z 11 września 2001 roku.

3. Marcus Miller - Boomerang [ (2001)]
 Ja nic nie rozumiem, robią te zestawienia, wybierają najlepszych gitarzystów basowych, a jakoś o jednym wirtuozie i mistrzu klimatu częstokroć zapominają. Marcus Miller to klasa sama w sobie, człowiek potrafiący z gry na basie czynić sztukę. "Boomerang" sprawia, że słuchacz popada w trans. Równie dobrze mógłbym wyróżnić całą dyskografię Marcusa.

4. Primus - Jilly's On Smack [Green Naugahyde (2011)]
Les Claypool również na basie gra niczym na gitarze. Jest świrem, jest geniuszem, jest kaskaderem basu. Który kawałek Primusa wybrać? Przecież wszystkie są odjechane. Miażdżący "Tommy the Cat" to wybór zbyt oczywisty, dlatego poszedłem ostro po bandzie i wybrałem... Jilly's On Smack. Muzycznie wyczuwam tu ducha Pink Floyd (jestem odosobniony w tym odczuciu?). Na czym Claypool tam gra? Smyczkiem po strunach. Na koncertach psychodela totalna!

5. The Police - Behind My Camel [Zenyatta Mondatta (1980)]
Tak! Primus coverował ten utwór, Sting go napisał. Wystarczy? Może linia basu nie jest specjalnie zagmatwana, może składa się z jednego zapętlonego motywu. Ale jakiego motywu? Przeszywającego, niszczącego. 33 lata temu! Swoją drogą posłuchajcie jak cudnie współpracowała ze sobą sekcja rytmiczna policjantów (Steve Copeland + Sting).

6. Pixies - Gigantic [Surfer Rosa/Come on Pilgrim (1987)]
Kto by się spodziewał? Kim Deal zrobiła w "Gigantic" świetną robotę. Nie dość że napisała linię basu (prostą jak budowa cepa, ale jakże wpadającą w ucho) i dołożyła tekst. Wyszedł numer urzekający, miłosny.

7. Porcupine Tree - Dislocated Day [The Sky Moces Sideways (1995)]
Colin Edwin (gitara basowa) wraz z Chrisem Maitlandem (perkusja) to moja ulubiona składowa tego utworu. Samo brzmienie płyty w swojej progresywnej strukturze zahacza o Pink Floyd, zaś wyróżniony "Dislocated Day" jest moim ulubionym pośród całej dyskografii zespołu.

A w kolejnej części m.in. o Paulu McCartneyu i zespole Kombi.