niedziela, 30 października 2016

The Trepp: Dziedzictwo

Muszę wytłumaczyć małą aktywność na blogu. Ostatnie dwa miesiące spędziłem nad realizacją filmu dokumentalnego o legendzie lokalnej sceny punk rockowej - The Trepp.

Zespół powstał w 1986 roku w Jaworznie i kilku latach burzliwej działalności rozwiązał się w 1992 roku. Z tego okresu pochodzą szkice kompozycji i jeden bardzo ciekawy zapis wideo koncertu z jaworznickiej "budowlanki" (swoim niepowtarzalnym klimatem przypomina Jarocin!).

The Trepp po 16 latach niebytu reaktywował się za sprawą Eryka Grucy - syna gitarzysty, który w 2008 roku pomógł nawiązać kontakt ojca (czyli Sławka Grucy) z wokalistą zespołu (Marcinem Kurnikiem). Eryk do kapeli przyciągnął również swojego basistę - Piotrka Walczyka. I tak młode trepy zaczęły grać ze starymi trepami. I tak zespół nabrał nowego rozpędu. I tak do dnia dzisiejszego trwa drugi okres działalności okraszony debiutanckim krążkiem "Prostota wyrazu" (2008) i kilkudziesięcioma koncertami.
Nie jest to jednak typowy punk rockowy zespół. Członkowie formacji nigdy nie manifestowali swojej przynależności do tego nurtu muzycznego (irokezy, glany, tanie wina). Ich twórczość wiązała się z punkiem duchowo poprzez teksty, riffy i brzmienie. Zawsze jednak dążyli do różnorodności (każdy utwór to inne tempo).
W ciągu ostatnich kilku tygodniu zarejestrowałem mnóstwo godzin rozmów z członkami zespołu oraz ich przyjaciółmi. Proces montażu trwa i jestem bliżej niż dalej jego finalizacji.

Więcej o zespole dowiecie z dokumentu muzycznego. Przed premierą obiecuję trochę zajawek i trailerów, które być może zainteresują kogoś z czytelników. Temat jest naprawdę godny uwagi.

The Trepp - Dziedzictwo




Premiera "The Trepp: Dziedzictwo" w grudniu 2016 roku. Film będzie dostępny na moim kanale wideo, zostanie też wyemitowany w Chrzanowskiej Telewizji Lokalnej. Jest szansa na jego utrwalenie na krążku DVD, ale na obecną chwilę trudno ocenić jak ostatecznie wyjdzie. Za sprawą chęci zespołu i mojej - istnieje taka możliwość.


Geneza filmu:
Jest czerwiec roku 2016. W jednym z pomieszczeń chrzanowskiego domu kultury spotykam Sławka Grucę i Marcina Kurnika. Wywiązuje się lekka i niezobowiązująca rozmowa. Co się okazuje? Chłopaki w tym roku obchodzą jubileusz. Powstali trzydzieści lat temu. To dość nietypowe jak na ten zespół święto, bowiem The Trepp działali od 1986 roku z szesnastoletnią przerwą!
- Mam taki luźny pomysł. Zróbmy o jubileuszu krótki reportaż do telewizji lokalnej - sugeruje Sławek.
- Materiału jest od cholery. Jest o czym gadać - dodaje Marcin.
Chłopaki biorą instrumenty i wychodzą by zagrać koncert "Kumple dla kumpli". To ich debiut na dniach Chrzanowa. Są podekscytowani. Ani oni, ani ja - nikt nie zdaje sobie sprawy, że ta swobodna rozmowa legła u podstaw idei nakręcenia czegoś dużego. Filmu. Dokumentu muzycznego o paczce przyjaciół.
Kto by chciał oglądać film o punkowej kapeli, która nigdy do mediów i telewizji się nie pchała? Kto ją zna? Czy będzie to absolutnie niszowy temat? A może właśnie znajdzie się grupa odbiorców, zwłaszcza że The Trepp jest jedynym oprócz Sztywnego Pala Azji zespołem z Chrzanowa, jaki zaczynał w latach osiemdziesiątych i nadal ma siłę, by zawojować świat. Przecież oprócz starych wyjadaczy, w składzie są też młodzi gniewni.
Na początku mam wątpliwości jak to ugryźć. Zwykle przy takich niekomercyjnych zespołach brakuje materiałów źródłowych (filmów, zdjęć, artykułów). Tak, to fakt - o Trepach nikt lata temu specjalnie nie pisał, jednak jakieś fotografie się zachowały. I gdy moja uwaga skupiała się na odkurzeniu koncertów zarejestrowanych w Starej Kotłowni i podczas dni Chrzanowa - do akcji wkroczył gitarzysta. Sławek wręczył mi płytę ze zgranym występem z 1991 roku. Jakość VHS. Toż to rarytas. Klimat jak na jakimś Jarocinie! I się zaczęło. Bum tarara bum!
Bez budżetu, ale pełen motywacji wstąpiłem na ścieżkę bez odwrotu. Albo wycisnę z nich wszystko i uraczę fanów zespołu soczystym dziełem, albo obłożą mnie klątwą i znienawidzą. A że uparty i czasem konsekwentny jestem, to mimo wszystko stawiam na wariant pierwszy.

Jeżeli chcecie być na bieżąco - polecam fanpejdż filmu: The Trepp: Dziedzictwo.

wtorek, 18 października 2016

Muzyka inaczej - uderzacze

Jeśli znudziło się wam szukanie muzyki w sklepach oraz internecie, koniecznie wyjdźcie z domu. Na ulicach sporo się dzieje. I nie chodzi o tych wszystkich grajków zamęczających przechodniów piosenkami Dżemu. Żadnych gitar raczej tu nie uświadczycie. O nie! To jest artykuł dla fanów uderzania, a nie szarpania.

Nazywa się Człowiek Rura i jestem mistrzem bębnienia na... a jakże! Na konstrukcji z rurek. Przy jego secie trudno pozostać biernym, niektórzy ruszają bioderkami lub tupią nóżką. Nawet jak zagra coś w klimacie techno fani rocka mu wybaczą, bo zaraz dorzuci "Seven Nation Army". Jemu wolno więcej. To przecież Człowiek Rura.




Do tej pory myślałem, że wiaderka służą głównie do przenoszenia/gromadzenia różnych rzeczy. Nie prawda! One służą do dudnienia. I to jakiego dudnienia! Najlepiej na chodniku przy użyciu perkusyjnych pałeczek. Dobra, bez ściemy. Do dobrego dudnienia potrzebny jest solidny bębniarz a raczej wiadermistrz. Tak, ten gość jest arcymistrzem prędkości i polotu. Gordo Buckets robi to tak, że mam ochotę wyciągnąć wiaderka z piwnicy i dać sąsiadom koncert.



Dla zainteresowanych - pełny set:
 

Pozostając przy ulicznych perkusistach nietrudno natknąć się na uliczny pojedynek Banished Beyond vs Mike McIntosh. Tych dwóch panów uświadomiło mi, że o uderzaniu w werbel wiem naprawdę niewiele. Sprawdźcie!



 


Prawda jest taka, że chciałbym aby taka ekipa wywoziła u mnie śmieci. Może wtedy częściej bym je wyrzucał. Przedstawiam Groove Onkels.




Z kolei Dylan Elise zabierze was w świat ulicznej samby i nie tylko. Szybko, szybciej, najszybciej z i żonglerką obiema pałeczkami. No, no! Klimat miażdży. Będzie trzeba puścić podczas karnawału.


Ktoś powie - po co mam szukać na zewnątrz skoro wszystko jest w sieci. Owszem. Jednak możliwość podziwiania na żywo to sprawa bezcenna.