niedziela, 27 grudnia 2015

Najciekawsze albumy 2015 roku cz. I [zagraniczne]

Zawsze dbam o to, by zbiór najciekawszych płyt był zróżnicowany. Trzon stanowią albumy gitarowe, ale w tym roku znalazło się też miejsce dla rzeczy elektronicznych. Selekcja zakończyła się na początku grudnia, co nie zmienia faktu, że do ostatnich minut przed opublikowaniem tego wyboru przestawiałem miejsca, wyrzucałem i wstawiałem na nowo niektóre rzeczy.

Od razu pragnę uchronić się przed falą hejtu zaznaczając, że nie słucham Iron Maiden i nieszczególnie przepadam za muzyką Muse, stąd ich nieobecność w poniższym rankingu. Oczywiście bardzo subiektywnym rankingu. Biorąc pod uwagę zestawienie najlepszych albumów 2015 roku opierałem się głównie na swoim guście muzycznym, starałem się przez odbiorcze sito przesiać jak najwięcej. Z wyborem czołówki płyt zagranicznych nie miałem problemu. Mogłem tylko radować się, że kolejny raz jest w czym wybierać, chociaż tym razem trzeba było sięgnąć głębiej po propozycje mniej oczywiste.

Prezentuję pierwszą część zestawienia (miejsca 20-11). W następnym odcinku najlepsza dziesiątka.

20. Joss Stone - Water For Your Soul
Joss Stone
Wprawdzie jestem fanem bardziej funkowego wydania tej artystki, ale ten album na którym soul połączyła z reggae też przypadł mi do gustu. Płyta przepełniona jest pozytywnymi brzmieniami. Rewelacyjnie wypadają fragmenty z chórem gospel (kawałek "The Answer"). Ponadto na "Water For Your Soul" odnaleźć można wpływy muzyki latynoskiej, irlandzkiej oraz hip-hopu. Wszystko sygnowane wyjątkowym głosem Joss Stone. Jest to absolutnie jedna w niewielu wokalistek, jakich mogę słuchać na okrągło.     
Data premiery: 31 lipca 2015





19. Alabama Shakes - Sound & Color
Alabama Shakes - Sound & Color
Mam problem z tym zespołem, bo głos wokalistki mnie fascynuje a jednocześnie wkurza (przez kilka miesięcy myślałem nawet, że tu facet śpiewa). Wysokie rejestry wokalu mogą być dla niektórych osób trudne do ogarnięcia, ale jak pokonamy tę przeszkodę przyjemność z obcowania z taką muzyką może być spora. Blues rock połączony z elementami soulu oraz southern rocka trudno pomylić z czymkolwiek innym. Debiut na pierwszym miejscu amerykańskiego Billboardu o czymś chyba świadczy. Wracając jednak do muzyki, "Sound & Color" broni się przede wszystkim bardzo  emocjonalnym, przeszywającym singlem "Don`t Wanna Fight". Porównania do Led Zeppelin są słuszne, jeśli weźmie się taki "Gimme All Your Love" i zwróci uwagę na podobieństwo w budowaniu emocji przez oba zespoły. Jeszcze dorzućmy ognisty jak numery The Rolling Stones kawałek "The Greatest" i płyta jawi się jako rzecz bardzo intrygująca i wciągająca. Jedna tylko rada - słuchać w skupieniu.
Data premiery: 21 kwietnia 2015

18. Turbowolf - Two Hands
Turbowolf - Two Hands
Cudem do życia przywrócony album Turbowolf nie daje rady świetnemu debiutowi z 2011 roku. Jak pisałem w recenzji płyty pomimo mocnego wejścia poziom leci coraz niżej (w środkowej części wydawnictwa). Jest to jednak na tyle porządny album, że warto go wyróżnić. "Solid Ground" powinien zadowolić starych fanów zespołu, a nieco bardziej brytyjskie numery jak "Nine Lives" trafią również w gusta innej grupy słuchaczy.
Data premiery: 7 kwietnia 2015







17. Vintage Trouble - 1 Hopeful Rd.
Vintage Trouble - 1 Hopeful Rd.
Mało słucham bluesa, ale co jakiś czas trafiam na perełki. Jedną z nich jest czadowy "1 Hopeful Rd.", czyli trzecia płyta kwartetu z Kalifornii. Vintage Trouble są autorami genialnego numeru "Run Like The River" z rewelacyjnymi refrenami i gitarą, która po jednym odsłuchu pozostanie w duszy na wieki. Dobra, koniec  z patosem. Ten album warto poznać. Jak na tak młody zespół (założony w 2010) widać już bardzo charakterystyczne brzmienie i swoistą dojrzałość. Prócz bluesa Vintage Trouble romansują też z takimi gatunkami jak soul, funk czy rock. Sprawdźcie koniecznie!
Data premiery: 14 sierpnia 2015




16. Mark Ronson - Uptown Special
Mark Ronson - Uptown Special
Pod względem imprezowym i relaksacyjnym ta płyta w 2015 roku nie miała sobie równych. Funk w czystej formie, bujający, z ogromnym ładunkiem pozytywnej energii. Tradycja Jamesa Browna spojona z Michaelem Jacksonem, Princem i zespołem Funkadelic w nowoczesnych aranżach. Mark Ronson to producent muzyczny, który wie kogo zaprosić do swojego projektu, by odnieść sukces. Ponad miliard wyświetleń przeboju "Uptown funk" z gościnnym udziałem Bruno Mars, to najlepsza rekomendacja tego albumu. Zrobienie tak świetnego imprezowego przeboju jest dziś sztuką rzadką. Natomiast na "Uptown Special" można też znaleźć spokojny/nastrojowy "Crack in the pearl" z gościnnym udziałem Andrew Wyatta i bardzo bujający "Daffodils" - chyba mój faworyt z tego albumu. Wspomniałem o "I Can`t Lose"? Miód, malina.
Data premiery: 13 stycznia 2015

15. Florence and The Machine - How Big, How Blue, How Beautiful
Florence and The Machine - How Big, How Blue, How Beautiful
Trzeci album Florence początkowo nie zyskał mojej przychylności. Dałem sobie czas. Minęło kilka tygodni i powrót do "How Big, How Blue, How Beautiful" okazał się strzałem w dziesiątkę. Oczywiście będę mało oryginalny wyróżniając numery: "Ship To Wreck", "What Kind of Man" czy "Queen of Peace" jako najbardziej interesujące na płycie. Zresztą wpisuje się to w moją tezę, że pierwsza połowa płyta jest o wiele ciekawsza. Łatka "indie rock" nie do końca oddaje bogatość muzyki zespołu, którego znakiem firmowym jest charakterystyczny głos Florence Welch. Zróżnicowanie między żywszymi kawałkami, a utworami bardziej nastrojowymi zapewnia odpowiednią równowagę. Jest sporo smaczków jak chociażby klimatyczny "Various Storms & Saints". Tym, którzy skreślili ten album na starcie polecam cierpliwość i powrót za jakiś czas. Powinno się sprawdzić.
Data premiery: 29 maja 2015

14. Therapy? - Disquiet
Therapy? - Disquiet
Dzięki tej płycie wróciłem do słuchania Therapy? Trio wydało naprawdę porządny materiał. Zróżnicowana, dobrze wyprodukowana rzecz na hard rockowych i punkowych fundamentach wspartych elementami popu. Album "Disquiet" nie przebił się zbytnio do rockowych mediów w Polsce. Gdzieś tam pojawiło się kilka wzmianek. Jeżeli chcecie przeczytać więcej na temat płyty - polecam moją recenzję.
Data premiery: 23 marca 2015







13. The Winery Dogs - Hot Streak
The Winery Dogs - Hot Streak
Myles Kennedy nagrał 3 płyty ze Slashem i ostatnie ich wspólne dzieło uznałem jednym z największych rozczarowań 2014 roku. Czemu o tym wspominam? Bo Richie Kotzen również dysponuje wysokim głosem (nie jest tak męczący jak wokal Mylesa), ale jego płyty wciąż budzą u mnie uznanie. The Winery Dogs to także hard rock, jednak w przeciwieństwie do projektu Slasha na albumie "Hot Streak" słychać sporą różnorodność. Mike Portnoy za bębnami oraz Billy Sheehan na basie to świetna sekcja rytmiczna. Dopełniający skład Kotzen tworzą supergrupę, ale również super muzykę.
Data premiery: 2 października 2015




12. Blur - The Magic Whip
Mamy do czynienia z jednym z dwóch wielkich powrotów. Po dwunastu latach milczenia Brytyjczycy z Blur wydali album numer osiem. I może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby płyta nie brzmiała tak magicznie jak właśnie "The Magic Whip". To najbardziej klimatyczna rzecz w tegorocznym zestawieniu. Damon Albarn i spółka postanowili na przestrzeń, atmosferę i muzykę, która w przeciwieństwie do takich hitów jak "Song 2", raczej nie przebije się do głównych mediów. Nie przebije się na dłużej, bo na brytyjskich listach przebojów udało się zdobyć miejsce numer jeden. Prasa w UK oraz w Stanach Zjednoczonych bardzo pochlebnie wyraziła się o "The Magic Whip". W moim odczuciu jest to jedno z lepszych wydawnictw w dyskografii zespołu.
Data premiery: 27 kwietnia 2015

11. Marilyn Manson - The Pale Emperor
Marilyn Manson - The Pale Emperor
Nigdy nie byłem fanem Mansona, ale dziwnym zrządzeniem losu, akurat jego ostatnie dzieło przeciągnęło mnie na "drugą stronę". Słuchając "The Pale Emperor" mam nieodparte wrażenie, że to najdojrzalszy album artysty. Każdy utwór wnosi coś ciekawego. Szczególnie upodobałem sobie kompozycję "The Devil Beneath My Feet", a "Deep Six" to jeden z najlepszych numerów Mansona jakie kiedykolwiek powstały. Czadowy! Łatwo wpada w ucho też charakterystyczny riff w "Birds of Hell Awaiting". Uwielbiam bardzo wyrazistą linię basu. Jeżeli nie odstrasza was mroczno-prowokacyjna otoczka twórczości Mansona, koniecznie sięgnijcie po ten album. Będziecie na pewno zadowoleni.
Data premiery: 15 stycznia 2015


Przez ostatnie kilka miesięcy zapoznałem się z większością istotnych premier płytowych. W zestawieniu pomijam różne minialbumy, wydawnictwa koncertowe oraz składanki. Natomiast warto wymienić te albumy, które nie znalazły się na liście rozczarowań, ale również nie zasłużyły na miano najlepszych.
Są to:
- Puscifer "Money $hot" - dzieło poprawne, aczkolwiek słabo znoszące porównanie z poprzednimi wydawnictwami projektu Maynarda (znanego m.in. z Toola);
- Coldplay "A Head Full Of Dreams" - płyta balansująca między granicą poprawności i słabości;
- Lindemann "Skills In Pills" - gdyby popatrzeć na relację oczekiwania-rzeczywistość, to powinienem nazwać ten album porażką roku, ale chyba nie jest tak źle. Po prostu nie jest to ani poziom Rammsteina ani formacji Pain.

-----

Zobacz:
Najciekawsze albumy 2015 roku cz. II [zagraniczne]

2 komentarze:

  1. Akurat za bas no nowej płycie Mansona należy chwalić Tylera Batesa, Twiggy Ramirez nie uczestniczył w ogóle w nagrywaniu "Pale Emperor".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Popełniłem błąd. Za słabo śledzę doniesienia z obozu Mansona, ale powoli nadrabiam. A jak album? Znajdzie się w zestawieniu Twoich ulubionych płyt AD 2015?

      Usuń