wtorek, 29 grudnia 2015

Najciekawsze albumy 2015 roku cz. II [zagraniczne]

Zwycięska płyta powinna nazywać się "Album Of The Year", a nosi tytuł... Przed nami druga część zestawienia (miejsca 10-1). Najbardziej subiektywny a zarazem najbardziej obiektywny ranking zagranicznych płyt roku 2015. Dwanaście miesięcy temu 1 miejsce zajęła płyta metalowa. Machine Head ze swoim "Bloodstone & Diamonds". Tym razem triumf odniósł album nieco lżejszy, aczkolwiek z pazurem.

Z uwagi na to, że 8 z 10 wyróżnionych tu płyt już recenzowałem, druga część podsumowania jest krótsza, bardziej treściwa. Myślę sobie jednak, że zestaw jest tak bardzo zróżnicowany, iż wśród wytypowanych przeze mnie rzeczy każdy fan dobrej muzyki znajdzie coś dla siebie.
 

The Chemical Brothers - Born In The Echoes
10. The Chemical Brothers - Born In The Echoes
Od razu polubiłem "Born In The Echoes". Chemiczni Bracia nie odcinają kuponów, każdy kolejne wydawnictwo rozwija styl zespołu. Singiel "Go" to nie tylko dynamiczny elektroniczny numer z wpadającą w ucho ścieżką basu, ale też świetnym wokalem rapera Q-Tipa. Po pierwszym odsłuchu nietrudno będzie zapamiętać również transowo-hipnotyczny "Under Neon Lights". A każde kolejne przesłuchania pozwają odkryć inne świetne kompozycje. Szanowni Państwo, będę szczery - na "Born In The Echoes" nie ma słabych momentów. Nie będę zatem gołosłowny, jeśli powiem że lata mijają, a The Chemical Brothers wciąż nie chcą oddać palmy pierwszeństwa w wyznaczaniu trendów muzyki elektronicznej.
Data premiery: 17 lipca 2015

The Prodigy - The Day Is My Enemy
9. The Prodigy - The Day Is My Enemy
Chociaż okres świetności zespołu przypada na lata dziewięćdziesiąte, to najlepszy moim zdaniem album wydali w roku 2009 ("Invaders Must Die"). Apetyty fanów były dosyć spore. Ogromna okazała się także rozpiętość not w recenzjach: od totalnej krytyki poprzez laurki. Moja ocena mieści się gdzieś w środku, ale bliżej mi do pochlebstw. Z powodu: bardzo dobrych singli, sporej dynamiki i agresywności materiału, a przede wszystkim ze względu na "Wild Frontier" (numer oraz teledysk). Pokochałem ten utwór miłością szczerą, czystą, nieśmiertelną. Cieszy mnie to, że dzięki wspomnianym elementom The Prodigy utrzymało wysoki poziom.
Data premiery: 30 marca 2015

The Dead Weather - Dodge And Burn
8. The Dead Weather - Dodge And Burn
Jest Jack White oraz Alison Mosshart, Jack Lawrence i Dean Fertita. Trzecia płyta supergrupy wypada dobrze. Garażowe brzmienie zespołu momentami nieco ewouluje, ale nadal jest to formuła, którą już dobrze znamy i kochamy. Niby wszystko się zgadza. Choć... Jacka White`a trochę jakby mniej. Ale poza tym wszystko jest na swoim miejscu. The Dead Weather nie schodzi ze swojego wysokiego poziomu. Na zakończenie funduje nam jednak utwór, który kompletnie nie przystaje do reszty. "Impossible Winner" łamie schemat płyty. Nie jest to zły numer. Jednak ta stylistyczna wolta zasiała we mnie ziarno niepokoju. Trudno to racjonalnie ocenić, ale męcząc się przy recenzji tej płyty permanentnie wracały do mnie myśli - a może to początek końca? Tak czy inaczej "Dodge and Burn" należy umieścić w podsumowaniu roku na wysokiej lokacie, choć nie ukrywam, że mogło być odrobinę lepiej.
Data premiery: 25 września 2015

Slayer - Repentless
7. Slayer - Repentless
Rok temu zestawieniem rządziły ciężkie albumy (Slipknot, Godsmack, Machine Head). W tym roku na dobrą sprawę mniej jest mocnej muzyki, ale nie mogło zabraknąć Slayera. O kulisach powstawania "Repentless" pisałem przy okazji recenzji, dlatego ograniczę się jedynie do konkluzji, że zmiany personalne nie zaszkodziły zespołowi. Wciąż grają porządny thrash metal, wciąż do ich muzyki można potrzepać głową. Slayer zachowuje wysoki poziom i zdolności kompozytorskie. Niewiele jest kapel, które na przestrzeni lat utrzymały styl wiernie trzymając się ideałów młodości. Na tym albumie oczywiście nie znajdziemy (tradycyjnie) żadnych ballad i zapchajdziur. Warto zwrócić uwagę na pracę bębniarza (np. w "Chasing Death"). Moim faworytem jest "Implode", który realizuje prostą filozofię: szybko, ostro i do przodu. I to jest kwintesencja Slayera.
Data premiery: 11 września 2015

Eagles Of Death Metal - Zipper Down

6. Eagles Of Death Metal - Zipper Down
Wbrew mylącej nazwie Amerykanie grają muzykę bardzo lekką i przystępną, rzekłbym nawet przebojową. A taki "Complexity" to materiał na niezły hicior. Co z tego, skoro EODM są tak bardzo przebojowi jak i niezależni jednocześnie. Jessie Hughes i Josh Homme nagrywają kolejną dobrą płytę i zdecydowanie najlepszą od czasów rewelacyjnego debiutu. Szkoda że ostatnio w trasy wybiera się sam Jessie (bez Josha, a skład uzupełniają muzycy koncertowi), bo ta seksowno-rockowo-kosmiczna miksutra podana przez duet mogłaby nieźle wstrząsnąć publiką. A tak pozostaje nam słuchanie krążka "Zipper Down". Zestaw numerów jest naprawdę porządny i nie potrzebuje dodatkowej rekomendacji. A jeśli nie wierzycie - spójrzcie na okładkę płyty. Ta prowokacyjna grafika odsłania wiele, ale nie wszystko. Zatem, słuchamy!
Data premiery: 2 października 2015

Slaves - Are You Satisfied?
5. Slaves - Are You Satisfied?
Nie było w tym roku lepszego debiutu. Slaves to proste rockowe granie z punkowym pazurem. Album daje słuchaczowi pełnię satysfakcji. Zachowując proporcje mógłbym ich premierowe dzieło uznać "Never Mind the Bollocks. Here`s the Sex Pistols" XXI wieku! Ironiczni, bezczelni, młodzi, fascynujący. Wielka Brytania ma szczęście do debiutów. Rok temu świat podbijał Royal Blood, a teraz kolejny rewelacyjny duet wypływa na szerokie wody. Gdyby przeanalizować moje zestawienie - "Are You Satisfied?" wygrałoby w rankingu - najbardziej niezobowiązująca płyta 2015 roku.
Data premiery: 1 czerwca 2015



The Sword - High Country
4. The Sword - High Country
Druga co do wielkości niespodzianka w zestawieniu. Ta niepozorna kapela ze Stanów mocno zakorzeniona w stoner rocku wydała album bardziej klasyczny. Najnowszym dziełem muzycy The Sword pokazali również, że nieustanny rozwój może przynieść piękne owoce. Początkowo miałem wrażenie, że obcuję z jakimś hard rockowym dziełem przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Sekcja dęta  w "Early Snow" rozłożyła mnie na łopatki. Ta wolta stylistyczna oraz fakt doskonałości i równości materiału, to najmocniejsze argumenty, żeby płytę "High Country" ulokował tuż przy samym podium najciekawszych produkcji 2015 roku.
Data premiery: 21 sierpnia 2015

Killing Joke - Pylon
3. Killing Joke - Pylon
Ten album płynie. Od pierwszej do ostatniej minuty Killing Joke wchodzi na wysokie obroty i tak zostaje do samego końca. Kilka tygodni temu pisałem w recenzji tego dzieła, że trudno wyróżniać poszczególne fragmenty, bo album stanowi zwartą całość. Moje słowa o "Pylon" nie straciły na znaczeniu. Płyta jest wydarzeniem na scenie muzycznej. To dynamit rzucony w zadowolony tłum, gdzie każdy przyjął już bezpieczne położenie. Jeżeli jednak miałbym odpowiedzieć na pytanie - czemu nie jest to numer jeden tego roku, to podałby tylko jeden argument - te 90 minut do zdecydowanie za dużo.
Data premiery: 23 października 2015


Disturbed - Immortalized
2. Disturbed - Immortalized
Na ten moment mój ulubiony album Disturbed. Przerwa w działalności zrobiła zespołowi dobrze. Muzycy wrócili w świetnej (życiowej?) formie. Zero zapychaczy, zero przeciętniactwa. Każdy numer wnosi coś interesującego na płytę. Przeróbka "The Sound of Silence" formacji Simon and Garfunkel, która jest być może najlepszym tego typu utworem w dyskografii. Słuchanie Disturbed na nowo staje się czymś pożądanym. Materiał jest dynamiczny, melodie wpadają w ucho, kawałki łatwo zapamiętać. Charakterystyczne okrzyki Draimana w "Who", dwa rewelacyjne numery: "Open your Eyes" i "What Are You Waiting For?", to najmocniejsze strony "Immortalized". Gdy pada hasło "najlepsze 3 płyty 2015" od razu przychodzi mi do głowy właśnie dzieło Disturbed. Mocne rockowe granie, niemożliwy do podrobienia wokal i równie wyjątkowe rockowo/metalowe brzmienie.
Data premiery: 21 sierpnia 2015

Faith No More - Sol Invictus
1. Faith No More - Sol Invictus
Corey Taylor (wokalista Slipknot) uznał ten album najlepszą płytą 2015 roku. W pełni się z nim zgadzam. Czekając na płytę Faith No More miałem ogromne obawy. Te kilkanaście lat przerwy w działalności grupy mogło spor zmienić. Na szczęście "Sol Invictus" to dzieło doskonałe. Na pewno najdojrzalsze w dyskografii amerykańskiej formacji. Cztery muzyczne indywidualności i wybitny wokal, który przemycił na płytę najznakomitsze elementy z różnych swoich projektów, a wypadkową tych działań jest rzecz zacna. Więcej na temat "Sol Invictus" w mojej recenzji.

Data premiery: 19 maja 2015

--------------

Zobacz także:
Najciekawsze albumy 2015 roku cz. I [zagraniczne]
Muzyczne rozczarowania 2015 roku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz