niedziela, 11 maja 2014

The Black Keys - Turn Blue (2014) - recenzja

W roku 2013 tak naprawdę tylko jeden zespół z nurtu indie rocka (nie lubię tego określenia) oczarował mnie swoim dziełem - chodzi oczywiście o Arctic Monkeys. Dziś poznałem pierwszego faworyta do tegorocznego zestawienia  - duet muzyków multiinstrumentalistów z Akron (Ohio, USA). The Black Keys 12 maja wydają ósmą płytę. Jeszcze niedawno zachwycałem się "piosenkowym"* albumem "El Camino" (2011), a teraz uzależniam się od "Turn blue".

Początek albumu "Turn blue" jest bardzo zaskakujący. Prawie siedmiominutowy "Weight of love" bliżej ma do twórczości Pink Floyd niż blues/rockowych zagrywek The Black Keys. Porywające solo gitarowe obok którego nie sposób przejść obojętnie i psychodeliczny klimat, aż proszą się o powtórkę. Nim to jednak uczynicie, radzę zapoznać się z następnym utworem - "In time". Przyznać się bez bicia, kto słuchając wystukiwał rytm?  

The Black Keys - Turn Blue
Okładka płyty The Black Keys - Turn Blue
Bardzo przebojowy jak na twórczość The Black Keys "Year in review" został nieco obudowany różnymi dodatkowymi instrumentami. Z kolei w "It`s up to you now" muzyki postanowili popuścić wodze fantazji i pokombinować, poprzez zmiany rytmu podzielili utwór na części. Uspokojenie następuje w "Waiting on words", gdzie Dan Auerbach raczy nas pięknym falsetem. Natomiast "10 lovers" jest mocno disco/funkowy. The Black Keys zapraszają na dyskotekę.
"In our prime" brzmi jak skrzyżowanie "Across the Universe" The Beatles  z psychodelicznymi fragmentami twórczości Funkadelica George`a Clintona. Zakończenie również zaskakuje. "Gotta get away" jest przyjemną woltą stylistyczną - wesoła piosenka okraszona klawiszami i tamburynem w rockowym klimacie z południa (taka miła podróż samochodem w nieznane).

The Black Keys
źródło: www.rollingstone.com

Album "Turn blue" trzyma poziom od początku do końca i sprawia, że chętnie się po niego wraca. Nic dziwnego że David Fricke z Rolling Stone określił płytę mianem najbardziej spójnej z wszystkich jakie The Black Keys kiedykolwiek wydali. Widać też spory wpływ Briana Burtona (znanego jako Danger Mouse), który produkował album, grał na klawiszach/pianinie i wspomagał kompozytorsko Dana Auerbacha (gitara, bas, wokal i pianino) oraz Patricka Carneya (bębny, klawisze). Odcisnął też na krążku piętno "Broken Bells"**. Zatem paralele między "After the Disco" a "Turn blue" wydają się zrozumiałe (czytaj: słyszalne). The Black Keys nadal są zespołem blues rockowym, jednak na "Turn blue" mocno odpłynęli. A ja słuchając odleciałem...



Jeśli po lekturze tego tekstu czujecie niedosyt, możecie wybrać się na koncert The Black Keys. W lipcu zespół zagra w Polsce (podczas festiwalu Open`er w Gdyni).



Lista utworów:
1. "Weight of Love"
2. "In Time"
3. "Turn Blue"
4. "Fever"
5. "Year in Review"
6. "Bullet in the Brain"
7. "It's Up to You Now"
8. "Waiting on Words"
9. "10 Lovers"
10. "In Our Prime"
11. "Gotta Get Away"
 

* Wcześniejsze płyty The Black Keys cechowały się większą surowością, niż "El Camino".
**Brian Burton tworzy wspólnie z Jamesem Mercerem duet Broken Bells. Artyści wydali do tej pory dwa albumy "Broken Bells" (2010) oraz "After the Disco" (2014). W roku 2011 debiutancki krążek indie rockowego duetu został nominowany do nagrody Grammy (kategoria: Najlepszy Album Muzyki Alternatywnej).

3 komentarze:

  1. Mi płytowe zapowiedzi nie podpasowały. Muszę sprawdzić efekt końcowy ale teraz katuję "To Be Kind" Swans - ryje beret;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam wszystkie płyty TBK i przyznam, że lubię ich i w tym surowszym, bardziej garażowym klimacie, i w tym przystępniejszym dla zwykłego słuchacza. Z "Turn Blue" uwielbiam "Weight of Love".

    Zapraszam do mnie, piszę recenzje płyt the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń