Od 2002 roku Coldplay wydaje płyty średnio co trzy lata. W
maju fani zespołu doczekali się szóstej płyty o tajemniczym tytule "Ghost
stories". Jakie są te opowieści o duchach dowiecie się czytając poniższy
tekst.
![]() |
Okładka płyty "Ghost Stories" |
Inspiracją do nagrania albumu był rozpad małżeństwa
wokalisty Chrisa Martina z Gwyneth Paltrow. Z założenia powstał zatem
konceptualny krążek opowiadający i dramatach tych skomplikowanych relacji. Tytułowe
duchy, to dla Martina zjawy z przeszłości, które rzutują nie tylko na to co
było, ale także na to co jest i na to co będzie.
Nigdy nie byłem wielkim miłośnikiem Coldplay, ale bardzo
ceniłem ich za wiele świetnych nagrań. Pojechałem też we wrześniu 2012 roku na
koncert do Warszawy, by pomimo złej pogody i słabej akustyki, przeżyć genialny
spektakl muzyczno-wizualny.
Lubię Coldplay raczej za ich szybsze numery. Przyznam
szczerze, że te smutne utwory zawsze mniej na mnie działały (wyjątkiem jest np.
"Fix you"). Najnowszego albumu
słuchałem sześciokrotnie i z przykrością stwierdzam, że mnie nie porwał. Brytyjski
kwartet gra szeroko rozumianego rocka alternatywnego, jednak na "Ghost
stories" gitar nie za wiele. Nie wiem czy to zarzut. Niekoniecznie. Gościnnie na płycie pojawili się znani producenci
muzyczni: Avicii, Madeon oraz Timbaland. Nie pozostało to bez wpływu na efekt
końcowy. Ósmy numer "A sky full of stars", który brzmi elektroniczne, z
tanecznym bitem wyróżnia się jako jeden z niewielu, bo w zestawie pogrążonych
w smutku i zadumie utworów, stanowi jeden z żywszych na płycie. Oczywiście jest
też parę dobrych kawałków jak: genialny "Magic", klimatyczny
"Ink" i akustyczny spokojny "Oceans". Świetnie na tle
zamulających tracków wypada też "Ghost story". Dobra, spodobało mnie
się też solo w "True love". I to w zasadzie wszystko. Reszta jest
poprawna, co nie jest wcale zaletą... Wiem, jestem nieobiektywny i
niesprawiedliwy. Cóż, prawo recenzenta. Nie czuję po prostu tej specyficznej
aury wypełniającej płytę z historiami o duchach.
Gdybym chciał polecić komuś poznawanie Coldplay, na pewno
nie wybrałbym na początek "Ghost stories". Wieloletni fani pewnie
będą zadowoleni, mnie pozostaje niedosyt i kolejne odtworzenie najnowszych The
Black Keys. Co nie zmienia faktu, że będzie to prawdopodobnie jedna z
najczęściej słuchanych płyt w 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz