Niegdyś Jack White ubierał się na czerwono lub biało i wraz
z Meg tworzył garażowy duet The White Stripes. Dziś raczej po tamtym składzie
pozostało wspomnienie i "Seven Nation Army" grane na zakończenie
koncertów w solowym projekcie artysty. 12 listopada zatopieni w błękicie
mieliśmy okazję trafić na jeden z dwóch tego dnia występów Jacka White`a w
krakowskim lokalu Stara Zajezdnia. Ten multiinstrumentalista z Detroit łączy w
swoim graniu kilka stylów: klasycznego rocka, bluesa, country, soul oraz hard
rocka.
Osoby, które zdołały kupić bilety miały niebywałego farta,
bowiem dwa koncerty zostały wyprzedane w kilka minut (choć pierwotnie
zakładano, że będzie tylko jeden, organizatorzy szybko się zreflektowali i dołożyli
następny, dzięki czemu w ogóle powstała ta relacja). Także wspomniane
wejściówki były tego dnia najgorętszym towarem w mieście.
![]() |
fot. materiały promocyjne koncertu |
Tuż przed godziną osiemnastą weszliśmy do lokalu. Jak się
okazało nie zobaczyliśmy supportu* (szczerze mówiąc, to nawet nie wiedziałem,
że takowy miał być). Scenę pokrywało niebieskie światło. W powietrzu czuć było
charakterystyczne napięcie, które towarzyszy występom gwiazd. Występ zespołu
Jacka White`a rozpoczął się punktualnie bez zbędnych opóźnień.
![]() |
Koncert Jacka White`a (występ nr 1: 18:00)
|
Jeśli ktoś miał wątpliwości co do jakości występu, pierwsze
dwa utwory musiały je rozwiać. Od początku dominowały: energia, dzikość i niesłychany
entuzjazm muzyków, do którego doskonale dopasowała się publiczność, żywiołowo
reagując na każdy gest White`a. "High Ball Stepper" z
charakterystycznym "chochlikowym" dźwiękiem odśpiewanym przez fanów oraz
"Lazaretto" podkręciły atmosferę. Na koncercie można było usłyszeć
kawałki zarówno z pierwszej płyty ("Sixteen Satines" czy
"Freedom At 21") jak i drugiej ("Three Woman", "Just
One Drink"), ale również numery The White Stripes: "Hotel
Yorba", "You Don`t Know What Love Is [You Just Do As You`re
Told]", "You`re Pretty Good Looking (For A Girl)" i
najostrzejszy tego dnia - zagrany wręcz z hardrockową mocą "The Hardest
Button To Button". Dodatkowo mieliśmy okazję poskakać przy "Steady As
She Goes" z repertuaru The Racounters. Oczywiście finał mógł być tylko
jeden - "Seven Nation Army". Jack White na żywo to prawdziwy żywioł
grający kosmiczne solówki**, odgadujący reakcje publiczności. Takiego gościa
trudno nie lubić, a przecież jego rodzina pochodzi spod Krakowa, co łechce
polskie ego.
Ponad siedemdziesiąt minut rozłożone na dwie części,
zróżnicowana przekrojowa setlista i naprawdę wzorcowa publiczność, to tylko
kilka pozytywnych rzeczy, które na szybko rzucały się w oczy podczas koncertu.
Absolutnie nie ma się do czego przyczepić. Były emocje, była zabawa, było bardzo
dobrze.
* Na rozgrzewkę zagrał zespół Lucius.
** Warto wspomnieć o świetnym zespole, w którym każdy z
muzyków odgrywa ważną rolę. Mnie szczególnie podobała się gra perkusisty Daru
Jonesa. Jego krótkie perkusyjne przyspieszenie pod koniec występu spowodowało u
mnie ciarki. Gość jest szybki jak diabli!
Zazdroszczę tego koncertu! Zastanawiałam się, czy się nie wybrać, ale oczywiście zaspałam z biletami. Dzięki za tekst :)
OdpowiedzUsuńWiesz, nam się udało dopiero w drugim rzucie w ostatnich sekundach. No ale było warto!
UsuńDrugi koncert chyba jeszcze lepszy;) Ponad 1.5h grania. Poczatek z klasykiem, Dead leaves and the dirty ground, pozniej rowniez ze starego White Stripes Black Math..przez Hotel Yorba i z kariery solowej Would you fight for my love czy Missing Pieces..skonczywszy na niezwyklym jak zawsze Seven Nation Army. Cala set lista miala 18 kawalkow! Czuło sie na konercie ze jest to wydarzenie szczegolne dla widowni jak i dla samego Jacka. Swietny koncert!
OdpowiedzUsuńCzyli było grubo! Byłem na wielu koncertach, ale na Jacku publika była rewelacyjna!
UsuńPierwszy koncert był w pewien sposób bardziej niesztampowy, jeśli chodzi o setlistę, bo Jack zadeklamował mroczny 'The Union Forever', zaśpiewał nastrojowy '"The Rose with the Broken Nec
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam porównania tych koncertów, ale wierzę na słowo.
UsuńI był cover 'Psycho Killer'.
OdpowiedzUsuń