1. Fantomas [2004]
Pierwszy wielki koncert w życiu. Rok 2004. Warszawa. Przed
samym występem wódka z Dr. Yryy (El Dópa) tuż obok klubu Stodoła. Towarzystwo
prawdziwych świrusów. Ostre pogo, którego nie wytrzymałem i odpadłem. Niezapomniany
występ Pattona, Lombardo, Dunna oraz Osborne`a. Szkoda że tak krótko. Jednak na
początek musi wystarczyć.
2. Tito &
Tarantula [2009]
Pierwszy raz na scenie. Kapela postanowiła zrobić wielką
imprezę. Ludzie wbijają do zespołu, przybijają "piątki", robią
zdjęcia (w 2009 roku nie było jeszcze mody na "selfie"). To nie
koncert, to wielka balanga z kapelą.
3. Living Colour
[2010]
Basista wchodzi w tłum i wycina soczyste solo. Jest jednym z
nas. Granica między tłumem a sceną znika. Ten gość nazywa się Doug Whimbish, a
ja rozwalam buta na koncercie Living Colour. Jest dobrze!
4. Black Label
Society [2011]
Jest tak intensywnie i gorąco, że muszę pod koniec koncertu
wyjść z klubu, by zaczerpnąć powietrza. Dawno muzyka mnie tak nie przeorała.
Dawno nie potrzebowałem tlenu. Jak senior, jak nowicjusz.
5. Grinderman [2011]
Nick Cave w najbardziej zadziornym wydaniu. Drapieżny,
mroczny, prowokujący. Pomimo porywającego koncertu, do domu wracam wnerwiony,
bo musiałem oddać bilet (jakieś chore przepisy ktoś wymyślił). Od tamtego dnia
robię zdjęcie każdej wejściówki. Tak na wszelki wypadek.
6. Iggy Pop and The Stooges [2012]
Ten gość to ma siłę. Mógłby być moim dziadkiem, a energii ma
więcej niż niejeden młodzian... i ja tego dnia. Podczas występu gwiazdy
wieczoru jestem gdzieś na uboczu. Zwijam się z bólu. Jedzenie festiwalowe
zaszkodziło. Zamiast pogo mam ochotę puścić pawia. Nigdy więcej takich
kulinarnych przygód.
7. Łąki Łan [2014]
Podkoszulek mogę wykręcać. Jestem po kolejnym spotkaniu z
funkowym kosmicznym statkiem, co się zwie Łąki Łan. Kwintesencja dobrej zabawy,
skakania i pozytywnej energii. Nie ma już Big Fat Mamy, ale ekipa Paprodziada
dba by każdy mięsień przypomniał mi o swoim istnieniu.
Te momenty były wyjątkowe na specyficzny sposób. Jeśli
czujesz zawód po ich poznaniu, opisz swoje koncertowe doświadczenia.
Nigdy nie zastanawiałam się nad swoimi ekscytującymi momentami na koncertach. Ale skłoniło mnie to do refleksji. Przysiądę do tego jutro i chyba dopiszę tu coś swojego :-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
Usuń