wtorek, 15 kwietnia 2014

Zespoły, których dziś już nie słucham cz. II i III

Dwie kolejne części omówienia zespołów, który dziś nie słucham, lecz wciąż darzę sentymentem, dotyczą muzyki mrocznej i progresywnej. Jak widać rozstrzał gatunkowym jest spory (poprzednio punk, teraz gotyk).



Część II: Gothic & Progressive Rock:

Moonspell - mroczny gotycki rock/metal z Portugalii. Przesłuchałem kilka płyt, ale najbardziej zapadł mi w pamięć utwór "Opium" (bardzo dobry klip, polecam). Album "Irreligious" (1996) łączy diabły, wampiry, mrok i co tam jeszcze w gotyku najcenniejsze. 


Anathema - nie wiem czy do końca porzuciłem ten zespół, bo dogłębnie zapoznałem się tylko z płytą "Judgment" (1999). Brytyjczycy są uznawani wraz z Paradise Lost, Katatonią i My Dying Bride za prekursorów death doom metalu (tako rzecze wikipedia). Ja osobiście nie wiem co to dokładnie znaczy, ale przymierzam się, by kiedyś posłuchać albumów Anathemy.

Therion - szwedzki symfoniczny metal. Gatunek dziś bardzo mi obcy. W przeszłości lubiłem dwie płyty Theriona: "Vovin" (1998) i wydany dwa lata później "Deggial". Co mógłbym powiedzieć o tej kapeli? Chyba miałem dawno temu chwilową zajawkę na takie klimaty. Tu gdzieś metalowy riff, tam chór i orkiestra. Dziś już mnie to nie rusza.

Paradise Lost - głównie za sprawą "Believe in nothing" zapałałem fascynacją do tej brytyjskiej doom/gothic metalowej formacji. Kawałek "Mouth" to prawdziwa perła. Jako ciekawostkę podam fakt, iż kiedyś usłyszałem w radio świetny utwór. Zapamiętałem tylko fragment tekstu. Przez kilka siłowałem się próbując go odnaleźć. I kiedyś koleżanka podesłała mi linka do: Paradise Lost - Forever failure. Bingo! 



Część III: różne:

Dead Can Dance - trudno jednym słowem określić ich muzykę. Mamy tam jakieś elementy etniczne, ambient, gotyk, zimną falę albo po prostu world music. W ich twórczości sporo jest muzyki dawnej. Polecam utwory "Black sun" oraz "Cantara". 



Moby - to zadziwiające, bo jak usłyszałem w 1999 roku album "Play", to myślałem, że będę fanem Mobiego do grobowej deski... Ta wielowymiarowość (elektronika, rock, techno, ballady i co tam jeszcze się dało zmiksowane na jednej fantastycznej płycie). Na przełomie wieków Moby był absolutną gwiazdą, wypuszczał hit za hitem, a ja jarałem się jego kompozycjami jak szalony. Pamiętacie te dwie potwornie smutne piosenki "Natural blues"(klip w domu starców) i "Why does my heart feel so bad"? (animowany). Słuchało się, nawet komercyjne stacje czasem puszczały.
Obsesja po roku minęła. Eksplorując dyskografię Mobiego Udało się odkryłem iście punkowy kawałek tego twórcy znanego głównie z muzyki klubowej - znacie " That's when I reach for my revolver"? W 1996 roku Moby wydał gitarowy album "Animal rights". 



The Strokes - załapałem się na nową falę rocka, pełną tych wszystkich kapel z nazwami zaczynającymi się od "the". Debiutancki album "Is this it" z 2001 przypadł mi do gustu. Gdybym miał wytłumaczyć, co grają nowojorczycy, rzekłbym: najprostszego w świecie rocka, a za ojca chrzestnego mają Iggiego Popa i The Stooges.
Podobne "odstawione" przez mnie kapele w tym klimacie: The Bravery, The Rapture, The Darkness.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz