Tworząc ten ranking zdałem sobie sprawę, że niektóre kapele
o ugruntowanej pozycji na rynku muzycznym, w tym roku znalazły się na krawędzi
albo na rozdrożu. Nie zdziwi mnie obecność AC/DC czy U2 na szczycie
rozczarowań. Gdyby zestawić ich nowe płyty z najlepszymi w dorobku, porównanie
byłoby druzgocące. Ja jednak pozostawiam te dwie płyty gdzieś w niebycie
pomiędzy "najlepszymi" i "rozczarowaniami".
Slipknotowi nie zaszkodziło rozstanie z wieloletnim
perkusistą Joeyem Jordisonem, a Lenny Kravitz choć puszczany jest w komercyjnych
rozgłośniach radiowych, nadal potrafi zrobić świetny funkowy numer. W 2014 roku
sporo było dobrych wydawnictw. Jednak w przeciwieństwie do zestawieniu
ubiegłorocznego, tym razem prym wiodły mocne kapele. Kogo wybrałem na
triumfatora mojego subiektywnego rankingu?
16. Bush - Man
On The Run
Szósty studyjny album brytyjskiej formacji, którą próbowano
swego czasu klasyfikować jako post-grunge. Jedno jest pewne, że poza rockowym
podłożem na "Man On The Run" jest też trochę elektroniki (na
szczęście podanej w nienachalny sposób). Nie jest płyta wybitną, ale dzięki
przyzwoitym melodiom i dobrym kompozycjom, można ją uznać za jedną z
ciekawszych w dorobku ekipy Gavina Rossdale`a. Na plus mocniejszy kawałek
"Loneliness Is A Killer" oraz klimat albumu (lekko mroczny, lekko
tajemniczy), który najdobitniej czuć w "Eye Of The Storm".
Data premiery: 21 października 2014
15. Godsmack - 1000hp
Ten album nie dorównuje najlepszych płytom Godsmacka, ale
spełnia oczekiwania fanów, którzy nie chcą aby zespół zmieniał się,
eksperymentował, szukał na siłę nowych brzmień. Jest po prostu solidna dawka
hard rocka wydobywająca się z rozgrzanego silnika napędzanego tysiącem koni
mechanicznych. Miłośników alternatywnych dźwięków odsyłam do solowych dokonań
Sully`ego Erny, tu mamy prostotę i bezkompromisowość, choć bywają też wyjątki
od tej zasady jak choćby wygładzona kompozycja "Something Different".
W recenzji "1000hp" pisałem o swoim braku przekonania do tego
wydawnictwa, jednak przyjmując stanowisko zdroworozsądkowe zadaję pytanie - czy
wszystkie kapele muszą się zmieniać?
Data
premiery: 1 września 2014
14. Black Label Society - Catacombs Of The Black
Vatican
Co jakiś czas były gitarzysta Ozziego nagrywa coś nowego
wyciskając ze swojej gitary charakterystyczne soczyste riffy. W sumie tym razem
nie otrzymuje niczego nowego. Jednak twórczość Zakka Wylde`a jeszcze mnie się
nie przejadła, skoro umieszczam tę płytę w zestawieniu. Czy jednak jest się do
czego przyczepić? BLS to wyborne rzemieślnictwo hard rockowe - mamy szybkie
ostre numery, solówki, ballady - czyli wszystko do czego zdążyliśmy się przez
lata przyzwyczaić. "Empty Promises" wyróżniłem za ciekawą perkusyjną
zagrywkę. Więcej pisać nie zamierzam, po prostu kawał dobrego grania.
Data
premiery: 7 kwietnia 2014
13. Reverend Horton Heat - REV
Ten album pełen dynamicznego grania powinien zwrócić uwagę
nie tylko fanów gatunku - rockabilly/psychobilly, ale też miłośników dobrego
rocka. Zespół zarejestrował 13 dobrych kawałków, z których polecam "Zombie
Dumb" (Dick Dale byłby dumny) oraz "Schizoid" z udziałem Tima
Alexandra na akordeonie. Dudniący bas, surferskie gitary i do przodu. Jedno z
największych zaskoczeń roku. Koniecznie sprawdźcie!
Data premiery: 12 stycznia 2014
12. Melvins - Hold It
In
Niezmordowany Buzz Osborne nagrał kolejny dobry album.
Dzięki wsparciu muzyków Butthole Surfers do standardów sludge metalowych
wplecione zostały elementy rockabilly. Naprawdę przebojowo brzmi "Eyes On
You" czy "I Get Along (Hollow Moon)". Jeżeli lubicie Melvins, na
pewno się nie zawiedziecie. A jeżeli nie znacie tej kapeli, warto sięgnąć.
Data premiery: 14 października 2014
11. Triggerfinger - By Absence Of The Sun
Jedno z moich tegorocznych odkryć. Początkowo wierzyłem, że
ich repertuar ogranicza się jedynie do coveru Lykke Li "I Follow
Rivers". Gdy jednak posłuchałem album "By Absence Of The Sun"
pokochałem ich totalnie. Belgijskie trio umiejętnie łączy hard rocka z bluesem,
stonerem i psychodelią. Muzycy czerpią całymi garściami od kapel typu: Queens
Of The Stone Age czy Led Zeppelin. Bardzo dobra płyta.
Data premiery: 18 kwietnia 2014
10. Lykke
Li - I never learn
Na trzeciej płycie
Lyyke Li też jest smutno i dołująca jak u Coldplay na najnowszym dziele, ale tu
nie mamy ochoty roztrzaskać z rozpaczy odtwarzacza (ze względu na słabość
materiału). Na wyróżnienie zasługuje kawałek "No rest for the wicked"
oraz "Gunshot". Lykke Li chociaż mniej przebojowo, na pewno zyska
jeszcze kilka zimowych wieczorów u słuchaczy.
Data premiery: 2 maja 2014
9. The Black Keys - Turn Blues
Bardziej psychodeliczny album, niż jego poprzednik z 2011
roku "El Camino". Możliwe że amerykański duet sporo słuchał Pink
Floyd i stąd te psychodeliczne odjazdy. Są oczywiście też bardziej żwawe
momenty np. "Year in Review" i trochę nagrany dla zgrywy "Gotta
Get Away". Zmiana stylistyczna jest też zapewne efektem współpracy z
Brianem Burtonem (Danger Mouse). Fani mniej garażowego The Black Keys
przyklasną, pozostali będą psioczyć, że to nie to...
Data
premiery: 16 maja 2014
8. Laibach - Spectre
Słoweńska legenda industrialu i zimnej fali, tym razem
łagodniej, a nawet momentami w klimatach zahaczających o pop. Album
"Spectre" zatopiony mocno jest w popkulturze i choć łatwo go
przyswoić, to nadal jest to Laibach. Takie utwory jak "The
Whistleblowers" czy "Eurovision" po prostu trzeba znać. Miód
malina! No i jeszcze kontekst płyty - rozpadająca się Europa i konieczność jej
zmieniania.
Data
premiery: 3 marca 2014
7. The Smashing Pumpkins - Monuments To An
Elegy
To nie może być płyta roztrzaskanych dyń. Trzydzieści dwie
minuty? Czasy się zmieniają, Billy Corgan najwyraźniej też. "Monuments To
An Elegy" jest drugą częścią projektu - "Teargarden by
Kaleidyscope" - zaplanowanego na 44 utwory koncept albumu zainspirowanego
Tarotem. Wokalistę i jedynego członka zespołu, który pozostał z oryginalnego
składu, wspierają tu gitarzysta Jeff Schroeder oraz perkusista Tommy Lee (znany
jako muzyk heavy metalowej kapeli Mötley Crüe). I to trio nagrało bardzo dobry
album. Już przestałem wierzyć i słuchać The Smashing Pumpkins, a tu proszę,
jakie miłe rozczarowanie. Najbardziej wpada w ucho "One And All"
brzmiący jak klasyczne utwory zespołu. Dodatkowo bardzo dobrze się słucha
kawałków "Tiberius" oraz "Anti-Hero". Słabiej wypada wzbogacony
elektroniką "Run2me". Mało zamulaczy, dużo dobrych riffów i
przyjemność słuchania.
Data premiery: 9 grudnia 2014
6. Jack White - Lazaretto
Od daty premiery do dziś nie potrafiłem zrecenzować tej
płyty. Jack White wypada najlepiej w swoich różnych zespołach, natomiast solo
jego albumy budzą sporo moich zastrzeżeń. "Lazaretto" ma kilka
wybitnych momentów - "High Ball Stepper", "Three Women" czy
kawałek tytułowy. Z kolei większość pozostałych numerów utrzymana w
contry-folkowych klimatach kompletnie do mnie nie trafia. Lubię zadziornego
Jacka White`a. I choć tego pazura jest tu za mało, to nie traktuję
"Lazaretto" jako rozczarowanie, lecz jako swego rodzaju artystyczny
eksperyment artysty.
Data
premiery: 10 czerwca 2014
5. Bruce Springsteen - High Hopes
Początek roku przyniósł osiemnasty studyjny album Bruce`a
Springsteena. Słynnemu bossowi przydało się wsparcie Toma Morello (Audioslave,
Rage Against The Machine). Muzyk dorzucił
do nowej płyty charakterystyczne skrecze gitarowe. Bruce ponadto
zafundował słuchaczom dużo różnorodnego dobra: sekcję dętą, chórki, numery
szybsze oraz ballady. Nie tylko miłośnikom gospel przypadnie do gustu
"Heaven`s Wall". Odświeżony został także kultowy numer "The
Ghoast Of Tom Joad" (możemy w nim usłyszeć śpiew Morello). Lata lecą a
Springsteen zadziwia formą, energią i szczerym przekazem.
Data premiery: 14 stycznia 2014
4. Slipknot - .5: The Gray Chapter
Brutalność powraca i to ze zdwojoną siłą. Nowy album jednak
nie jest tylko manifestacją agresji i chęcią pokazania, że spokojniejsze
momenty z "All Hope is Gone" były tylko wyskokiem. Płyta ".5: The Gray Chapter" zadowoli nie tylko
miłośników ostrego grania. Dlaczego? Poza tradycyjną Slipknotową młócką jest
też sporo niuansów, które spokojnie wychwyci każde wytrawne ucho. W przypadku
piątego dzieła zespołu mamy do czynienia z melodyjnością "Vol. 3: (The
Subliminal Verses)" oraz brutalnością "Iowy". Zespół wciąż się
rozwija, a wpływy Stone Sour wydają się oczywiste. Corey Taylor wrzeszczy, ale
też sporo śpiewa. Ponadto na pierwszy plan wybijają się... beczki i mocno
okładane przez nowego pałkera bębny. Moi faworyci to: "AOV",
"Custer" i "The Negative One". Slipknot to także
mistrzowskie w budowaniu napięcia - o czym świadczy intro albumu
"XIX" pełne niepokoju, prognozujące coś strasznego... Warto też
pamiętać, że "Szary rozdział" stanowi hołd dla zmarłego basisty Paula
Graya (w 2010 roku przedawkował morfinę i fentanyl).
Data premiery: 21 października 2014
3. Foo Fighters -
Sonic Highways
Bardzo udana płyta, choć zaproszeni na nią goście, mogli
dostać większą szansę na pokazanie się. Nie zmienia to faktu, iż mamy kilka
naprawdę dobrych numerów i przemyślaną kampanię reklamową, do której zaliczyć
można serial HBO opowiadający historię miast, gdzie nagrywana była "Sonic
Highways". Wiadomo - Dave Grohl - od jakiegoś czasu ma misję, by robić coś
więcej niż tylko muzykę. W tamtym roku nakręcił dokument o studio Sound City,
teraz zarejestrował koncept album, współtworzył serial. Co następne? Może
epicka rockowa trylogia?
Data premiery: 10 listopada 2014
2. Lenny Kravitz -
Strut
Dawno nie słyszałem tak dobrej płyty Kravitza, która oparta
jest na rockowo-funkowych fundamentach, a podpory wykonane są z gospelu. Świetną
formę potwierdzają single, jakość brzmienia całości oraz doskonały poziom
wokali (tradycyjnie). Lenny sięga po dęciaki (szczególnie wyróżnia się tu
"New York City"), potrafi też pokazać rockowy pazur
("Strut"). Płyta jest niezwykle seksowna i rewelacyjnie wpadająca w
ucho. Niech też nikogo nie zniechęca fakt, iż "Chamber" puszczany
jest w komercyjnych stacjach radiowych. Temu materiałowi nie brak ognia.
Data premiery: 123 września 2014
1. Machine Head -
Bloodstone & Diamonds
Płyta dynamit, zróżnicowana, genialna. 70 minut grania i
zero nudy, czego nie można powiedzieć o nowym dziele Slasha. Czytając recenzje
"Bloodstone & Diamonds" można było odnieść wrażenie, iż nie ma
większej zbrodni od umieszczenia na płycie metalowej smyczków. Ba! Taki zabieg
musi być "kiepski, słaby, kiczowaty" itd. Moim zdaniem smyczki budują
w poszczególnych numerach napięcie. Byłbym ich przeciwnikiem, gdyby zmieniały
oblicze numerów. "Now We Die" jest zatem bardzo mocnym otwarciem
albumu. A "Night Of Long Knives" jest prawdopodobnie najlepszym
numerem na płycie. Machine Head pewnie nie znajdzie w na szczycie muzycznych
podsumowań, ale ja zabieram ten album na swój muzyczny panteon. Świetne single, znakomite teledyski, dużo
dobrych riffów, sekcja rytmiczna bez zarzutu, thrashowe solówki, rewelacyjne
melodie. Stempel jakości! Płyta roku!
Data premiery: 10 listopada 2014
Nie oceniłem
kilku płyt: Broken Bells - After Disco, Beck - Morning Phase, Mastodon - Once
More `Round the Sun, Primus - Primus & Chocolate Factory with the Fungi
Ensemble oraz Aphex Twin - Syro. Album Primusa powinien zostać wydany
pod szyldem Les Claypool, bo nijak pasuje do poprzednich dzieł zespołu, a mocno
przypomina solowe projekty lidera. Natomiast Broken Bells nie umiem ocenić,
bowiem jest to dziwna płyta (ani mocna, ani słaba). Pozostałych dzieł jeszcze
nie słyszałem.
Wśród trendów jakie w 2014 roku zaznaczyły się na rynku
muzycznym znajdują się takie tematy jako nowe źródła dystrybucji - poprzez
internet i urządzenia mobilne.
Piłkarze lubią "podostrzyć grę" (walka, faule,
próba dominacji nad rywalem), natomiast muzycy lubią złagodzić brzmienie, by
trafić do szerszego grona odbiorców. Kravitz znowu grany jest w radio,
nawet ikony ciężkiego rocka - Machine Head oraz Slipknot - nie ustrzegły się
zwrotów w trochę spokojniejszego brzmienia. Mimo wszystko rok 2014 był rokiem
mocnego grania i świetnych albumów.
Zestawienie jest subiektywne i pokrywa się z moim gustem
muzycznym. Oczywiście starałem się przesłuchać praktycznie wszystkie bardziej
istotne albumy, jednak na pewno coś przegapiłem. Macie swoich faworytów?
Wypiszcie! Na pewno poszerzę horyzonty muzyczne.