czwartek, 10 listopada 2011

Jane`s Addiction - The Great Escape Artist (2011) - recenzja

To był jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie albumów. Jane`s Addiction jest zespołem, który częściej się rozpada, niż wydaje płyty, dlatego każde nowe wydawnictwo trzeba rozpatrywać w kategoriach wyjątkowo i tego ostatniego. Przechodząc jednak od ogółu do szczegółu, od zagrychy do trunku, muszę, ale to naprawdę muszę przestrzec - "The Great Escape Artist" jest albumem innym aniżeli poprzednie. Zespoły przecież powinny się zmieniać. Kopiowanie tych samych patentów nie gwarantuje progresu.



Na "The Great Escape Artist" jest psychodelia, są mocniejsze momenty (tym razem proporcje przemawiają na korzyść klimatycznych, wolniejszych nagrań)  i jest coś nowego, niektóre kawałki brzmią nowocześnie (kosmiczna elektronika). Mniej za to funk. Za duży atut trzeba uznać nowego basistę - David Sitek stanowi ważny element całej układanki, gra solidnie, wyraziście, linię basu słychać (polecam np. piąty kawałek na płycie "I'll Hit You Back").
To jest zresztą bardzo impresjonistyczna, klimatyczna, przestrzenna muzyka. Rock stanowi strukturę, psychodelia spoiwo. Perry Farrell mózg zespołu, śpiewa od dwudziestu lat ciągle tak samo, aczkolwiek w jednym utworze można poczuć odrobinę pop ("Twisted Tales").  Dave Navarro zagrał dość skromne solo w "Splash A Little Water On It", bardzo nastrojowo posklejał gitarowe partie we wspomnianym "Twisted Tales").

Opisywanie wszystkich utworów nie jest w moim stylu. Zobaczcie teledyski, poczujcie ten groove, włączcie album. Zwłaszcza "Irresistible force" (perkusja Stephen Perkinsa dla wytrawnych słuchaczy - urzekająca).



Pierwsze przesłuchanie będzie tu kluczowe. Pokochacie tak jak ja lub zapomnicie.

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń